Wypadek Beaty Szydło. Rządowa limuzyna wciąż niszczeje na policyjnym parkingu
Opancerzone Audi A8, w którym wypadek miała ówczesna premier Beata Szydło, od pięciu lat niszczeje na policyjnym parkingu. Służba Ochrony Państwa chce ją odzyskać. Przeciwna temu jest prokuratura.
Do wypadku z udziałem ówczesnej premier doszło 10 lutego 2017 roku w Oświęcimiu. Audi A8 L Security zderzyło się z prowadzonym przez 21-letniego wówczas Sebastiana Kościelnika Fiatem Seicento. Kierowca Fiata zjechał na pobocze, przepuszczając pierwsze auto z włączonym kogutem, następnie wrócił na asfalt w momencie, gdy wyprzedzało go Audi.
W wyniku zdarzenia Audi zostało wytrącone z toru jazdy i uderzyło w przydrożne drzewo. Obrażenia odniosła premier i jeden z funkcjonariuszy ówczesnego Biura Ochrony Państwa (w 2018 roku, po serii kompromitujących kolizji i wypadków drogowych, organ przemianowano na Służbę Ochrony Państwa). Beata Szydło doznała m.in. złamania mostka oraz obustronnych złamań kilku żeber.
Niemal nowy samochód, który w służbie był dopiero od dwóch miesięcy, został mocno rozbity. Warte w momencie zakupu 2,5 mln złotych rozbite Audi A8 L Security trafiło na policyjny parking i tam stoi do dziś.
Służba Ochrony Państwa, która podlega ministrowi spraw wewnętrznych i administracji Mariuszowi Kamińskiemu, chciałaby samochód odzyskać, jednak sprzeciw wyraża prokuratura, której zwierzchnikiem jest Zbigniew Ziobro - prokurator generalny i minister sprawiedliwości.
Losem samochodu od lat interesuje się senator Koalicji Obywatelskiej, Krzysztof Brejza. Pisał już do szefa MSWiA, Prokuratury Okręgowej w Oświęcimiu, a także Prokuratury Krajowej. W swoim piśmie do ministra spraw wewnętrznych zwracał uwagę, że samochód powinien wrócić do Służby Ochrony Państwa, kiedy tylko jego rola w postępowaniu zakończy się.
Brejza podkreślał, że: "pojazd ten zakupiony został za kwotę ok. 2,5 mln zł na dwa miesiące przed wypadkiem, a tak długi okres zabezpieczenia dla celów postępowania sądowego prowadzi do znacznej utraty jego wartości". W odpowiedzi ministerstwa, resort stwierdził, że termin zwrotu limuzyny "nie jest znany". Prokuratura odpowiedziała z kolei, że "nie dysponuje materiałami, które pozwoliłyby na udzielenie odpowiedzi" na temat dalszych losów Audi A8 L Security.
Jak informuje Rzeczpospolita, pod koniec czerwca senator Brejza otrzymał najnowszą odpowiedź od prokuratury. "W ocenie prokuratury decydowanie w zakresie wydania dowodu rzeczowego przed uprawomocnieniem się orzeczenia byłoby przedwczesne" - stwierdził Dariusz Barski, prokurator krajowy i pierwszy zastępca prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry.
SOP zdaje się jednak nie ustępować w wysiłkach na rzecz odzyskania auta. W lutym Brejza otrzymał informację od komendanta Służby Ochrony Państwa Pawła Olszewskiego, wedle której 5 października zeszłego roku do Sądu Okręgowego został skierowany kolejny wniosek o "rozpatrzenie możliwości zwrotu" limuzyny. Sąd odpowiedział jednak, że nie ma obecnie takiej możliwości. Argumentował to postępowaniem odwoławczym, które toczy się w tej chwili oraz "uzupełnieniem postępowania dowodowego". Problem samochodu miał być także poruszany w korespondencji między SOP i Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji.
W lipcu 2020 roku kierowca Seicento, Sebastian Kościelnik, został uznany winnym nieumyślnego spowodowania wypadku z udziałem ówczesnej premier Beaty Szydło. W ocenie sądu przepisy złamał również kierowca limuzyny, ponieważ trzy samochody rządowe, używające sygnałów świetlnych, nie stanowiły uprzywilejowanej kolumny (kolumna rządowa powinna wysyłać również sygnały dźwiękowe). Wyrok był nieprawomocny, nie zgodziły się z nim zarówno prokuratura, jak i obrona. Z tego powodu w zeszłym roku rozpoczął się proces odwoławczy przed Sądem Okręgowym w Krakowie.
Ile dziś warte jest rozbite Audi A8L Security? To trudno powiedzieć. Technologia naprawy samochodu opancerzonego, a więc i związane z tym koszty, są zupełnie inne niż w przypadku zwykłego samochodu. Przede wszystkim auto musi obejrzeć rzeczoznawca, który oszacuje koszty naprawy powypadkowej oraz wymiany części, które po pięciu latach postoju nie nadają się do użytku.
Może więc się okazać, że koszt naprawy przekroczy obecną wartość wraku i samochód, który kosztował 2,5 mln zł trafi na złom.
***