Słowacka obława na Polaków?

Kierowca musi mieć oczy dookoła głowy. Zwłaszcza na Słowacji.

O bezwzględności i podstępności tamtejszej policji oraz jej niechęci do Polaków krążą mrożące benzynę w bakach legendy.

Nie wiadomo, ile w tych opowieściach jest prawdy, a ile tzw. wieści gminnej, ale od czasu do czasu fakty potwierdzają utrwalone wśród rodaków stereotypy. Przekonał się o tym na własnej skórze jeden z naszych czytelników.

Jak opowiada, wracał do Polski z Chorwacji. Kilkadziesiąt kilometrów od Chyżnego spostrzegł czającego się w przydrożnych krzakach mężczyznę z kamerą i radarem. Na jego widok kierowcy jadących wcześniej aut na słowackich numerach skręcili gwałtownie w najbliższą przecznicę w lewo.

"Ja skręciłem w prawo" - mówi nasz rodak. - "Zatrzymałem się pod lasem, by po pół godzinie ruszyć ostrożnie, boczną drogą w kierunku granicy. Nic z tego, po trzech minutach złapał mnie radiowóz, a surowy słowacki policjant powiedział: Nie je s nami, ako čísla - Nie z nami takie numery.

Okazało się, że nasz rodak w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie prędkości do 50 km/godz., jechał o 16 km/godz. szybciej. Wykroczenie było, z tym trudno dyskutować, ale kara okazała się "nieco" wysoka: mandat w wysokości 200 euro (!), konieczność powrotu do najbliższej większej miejscowości (Orawski Podzamok), by wypłacić w bankomacie gotówkę (podobno jego "klienci" to głównie właśnie nieszczęśnicy przyłapani w okolicy przez drogówkę).

Dlaczego policjant nie wystawił mandatu kredytowego? "Bo wy, Polacy, i tak ich później nie płacicie". Jedyną alternatywą było pozostawienie prawa jazdy i jego odbiór po uiszczeniu "pokuty" w Polsce...

Reklama

Co prawda doświadczeni radzą, aby próbować obniżyć koszty, próbując dogadać się z kieszenią policjanta na wysokości, powiedzmy, 50 euro jednak my rzecz jasna takiego rozwiązania nie pochwalamy.

Wysunięta czujka z radarem i kamerą oraz kasujący sprawców wykroczeń radiowóz, ulokowany na końcu obszaru zabudowanego, to podobno metoda często stosowana przez słowacką policję. Miejscowych kierowców jakiekolwiek manewry raczej przed karą nie uratują - i tak przecież ich występek został utrwalony przez nagranie. Polacy unikną mandatu, jeżeli uda im się przechytrzyć obławę i jakoś dotrzeć do granicy.

Trzeba tylko wiedzieć, czy skręcić w prawo, czy w lewo...

Zapewne i ty miałeś jakieś przygody z policją za granicą. Podziel się z nimi. Czekamy na maila. Wystarczy kliknąć TUTAJ.

ZJEDŹ NA CHWILĘ NA POBOCZE

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy