Prawo jazdy. Kursanci wciąż trafiają na ,,przejazd śmierci”
Do czasu wyjaśnienia wypadku na przejeździe kolejowym w Zaskalu sprzed czterech lat MORD w Nowym Sączu zabronił egzaminatorom zabierania w to miejsce kursantów. Jak się okazuje, nie wszyscy stosowali się do zakazu.
Do wypadku doszło 23 sierpnia 2018 r. Kursantką, która zdawała egzamin na prawo jazdy była 18-letnia Angelika P. Podczas egzaminu na prawo jazdy prowadzonego przez 62-letniego Edwarda R., 18-letnia Angelika P. wjechała samochodem egzaminacyjnym Suzuki Baleno na przejazd kolejowy pod nadjeżdżający pociąg.
Kursantka próbowała uruchomić silnik, który zgasł, kiedy samochód znalazł się na torach. W stresie nie potrafiła jednak tego zrobić. W samochód, z którego nie zdążyła uciec, uderzył pociąg, jadący do Zakopanego. Z auta wydostał się wcześniej egzaminator, ale nie udzielił kobiecie pomocy.
Zdaniem śledczych egzaminator miał czas, żeby pomóc kursantce w bezpiecznym wydostaniu się z auta. W procesie przed Sądem Rejonowym w Nowym Targu przeciw Edwardowi R., prokuratura zarzuca nieumyślne spowodowanie wypadku i nieudzielenie pomocy kursantce. Proces trwa od września 2020 r.
Niemal natychmiast po wypadku dyrekcja MORD-u w Nowym Sączu zakomunikowała, że z racji trwającego procesu zabrania egzaminatorom kierowania kursantów na tragiczny przejazd. Do zakończenia sprawy i znalezienia winnych wypadku samochody egzaminacyjne miały się tam nie pojawiać. Tak było przez cztery lata. Było.
Jak donosi Onet, reporter lokalny zaczął dostawać informacje, że feralny przejazd wrócił na trasy egzaminów na prawo jazdy. W rozmowie z serwisem potwierdziła to jedna z kursantek, która zdawała swój egzamin 23 maja. Jak stwierdziła, do czasu, gdy miała pojechać na tory w Zaksalu szło jej bardzo dobrze. Później, wskutek stresu, popełniła błędy i oblała.
Onet skontaktował się również z dyrektorem MORD-u Markiem Pławiakiem. Po sprawdzeniu zapisów z kamer video, potwierdził on w rozmowie z portalem, że taka sytuacja miała miejsce, a egzaminator naruszył polecenie służbowe. Dyrektor zapewnił też, że w stosunku do egzaminatora zostały wyciągnięte poważne konsekwencje w formie kary porządkowej. Podkreślił też, że zakaz jest ciągle w mocy i nikt już go nie złamie.
Dyrektor skomentował również relację kursantki, według której stres spowodowany przyjazdem na tory doprowadził do oblania egzaminu. Według Pławiaka wybór miejsca nie był przyczyną oblania egzaminu w ujęciu bezpośrednim. Jak twierdzi, z analizy nagrań wynika, że kobieta nie popełniła błędu na przejeździe kolejowym, ale już po jego opuszczeniu.