Pasażer wyrwał kierownicę z rąk kierowcy autobusu. Było o krok od tragedii

Można odnieść wrażenie, że w ostatnim czasie nasiliła się agresja pasażerów wobec kierowców MPK. Coraz częściej trafiają do mediów informacje o zaatakowanych pracownikach komunikacji miejskiej. Co powoduje ten wzrost agresji i w jaki sposób kierowcy mogą się przed nią bronić? Jednym z pomysłów jest wprowadzenie zmian w prawie.

Wstrząsające relacje kierowców MPK

- Pasażer wychodząc uderzył w drzwi. Usłyszałem duży huk. Wyszedłem, zapytałem, czy coś się dzieje. Zostałem zaatakowany przez pasażera, kopnięty, przewrócony. Nadziałem się plecami. Złamałem cztery żebra i doznałem urazu płuc. Nie wiem, dlaczego zaatakował, policjanci też nie - wspomina pan Władysław, kierowca MPK Wrocław.

- W połowie lipca przyjechałem na pętlę. Wysiadłem z autobusu, a pasażer zaczął się do mnie rzucać, dostał większej agresji. Chciał mnie uderzyć, uchyliłem się, więc rzucił we mnie butelką, rozbiła mi się na plecach. Kopnął mnie też, wygrażał, że zabije - relacjonuje inny kierowca MPK Wrocław Tymoteusz Fabisiak.

Reklama

- Sytuacja niebezpieczna, bo wydarzyła się na estakadzie, przy prędkości 70 km/h ktoś wtargnął do kabiny podczas jazdy i szarpał się z kierowcą. To było przerażające, niebezpieczne - wspomina zdarzenie ze Szczecina Hanna Pieczyńska z tamtejszego Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego.

- To nasiliło się zaraz po zakończeniu pandemii. Jest w nas dużo negatywnych emocji. Ostanie tygodnie, wiele wiadomości, które docierają do nas z kraju, świata, naszych rachunków bankowych powodują, że jesteśmy na siebie źli. Następuje upust - komentuje Krzysztof Balawejder, prezes MPK Wrocław.

Pasażerowie atakują kierowców MPK

W Jeleniej Górze kierowca autobusu miejskiego został skatowany przez pasażera, dlatego, że kiedy autobus wjechał na rondo, w środku przewrócił się wózek z dzieckiem. Mimo upływu kilku miesięcy, kierowca - pan Miłosz - do dziś nie wrócił do pracy. Przechodzi rehabilitację.

- Nagrania monitoringu wykazały, że wózek był niezabezpieczony, partnerzy nie trzymali go, żeby się nie wywrócił. 21-latkowi, mieszkańcowi powiatu karkonoskiego, postawiono zarzut zniszczenia mienia i uszkodzenia ciała - informuje Beata Sosulska-Baran z Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze.

Miejskie spółki komunikacyjne szukają różnych rozwiązań. W Szczecinie liczą na pomoc pasażerów. W innych miastach to pracownicy komunikacji ryzykują stając w obronie pasażerów.

- Takich działań można wymyśleć sporo. Można np. zatrudnić firmy ochroniarskie. Wszystko rozbija się o koszty. Różne miasta szukają różnych rozwiązań. Warto, żeby reagował nie tylko kierowca i ale pasażer - podkreśla Hanna Pieczyńska z ZDiTM w Szczecinie.

- Pasażerowie nie są od tego. My powinniśmy liczyć na siłę prawa i strach obywatela przed przestępstwem. My szkolimy kierowców z samoobrony, przygotowujemy ich na to - mówi Krzysztof Balawejder, prezes MPK Wrocław.

Kierowcy MPK stają czasem w obronie atakowanych pasażerów

Pan Marcin jest motorniczym, pracuje w krakowskim MPK. Kilkanaście dni temu udzielił pomocy katowanemu pasażerowi, który wyszedł z tramwaju.

- Po obudzeniu pasażera i wyproszeniu go z pojazdu zobaczyłem, że ucieka przed dwoma napastnikami, którzy w rękach mieli maczety. Pasażer się wywrócił, zaczęli go okładać maczetą. Nie było na co czekać. Chwyciłem za hak do zwrotnic i pobiegłem pomóc. Uderzyłem jednego z nich. Jeden z napastników użył gaśnicy gazowej, dostałem w twarz - relacjonuje.

Podobnie zachowała się prowadząca tramwaj 22-letnia Dorota Zawadzka, motornicza MPK Kraków.

- Kiedy ruszyłam z przystanku, zobaczyłam mężczyznę, który ewidentnie przed kimś uciekał i miął ranę głowy. Zatrzymałam tramwaj i otworzyłam drzwi, żeby mógł się schronić. Udzieliłam pomocy - wspomina.

Kierowcy MPK otrzymają specjalną ochronę prawną?

Władze kilku przedsiębiorstw komunikacyjnych chcą, aby kierowców autobusów i trolejbusów, motorniczych tramwajów oraz kontrolerów biletów objąć szczególną ochroną prawną.

- Tych zjawisk jest za dużo, dlatego wspólnie z kolegami z Jeleniej Góry i Bielska-Białej wystąpiliśmy do Ministerstwa Sprawiedliwości, aby nadać naszym pracownikom status funkcjonariusza publicznego. Dzisiaj to wygląda tak, że po zdarzeniu nasz przedstawiciel musi złożyć formalne zawiadomienie - mówi Krzysztof Balawejder, prezes MPK Wrocław.

- Za zaatakowanie funkcjonariusza publicznego napastnikowi grozi do trzech lat pozbawienia wolności, jest to przestępstwo ścigane jest z urzędu. Jeżeli zostanie zaatakowana osoba, która nie jest funkcjonariuszem publiczny, agresorowi grozi do roku pozbawienia wolności - tłumaczy Beata Sosulska-Baran z Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze.

Interwencja/Interia.pl
Dowiedz się więcej na temat: MPK
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy