Orlen: 10 groszy podwyżki weźmiemy na siebie!

Zdecydowaliśmy, że nie przerzucimy opłaty emisyjnej na konsumentów, bo jest to rozwiązanie korzystne dla firmy i gospodarki kraju - zadeklarował w środę w komentarzu dla PAP prezes PKN Orlen Daniel Obajtek. Opłatę emisyjną ma wprowadzić nowela ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych.

W środę w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu tej noweli. Odrzucenia propozycji chcą przedstawiciele opozycji. Nowelizacja ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych oraz niektórych innych ustaw miałaby zacząć obowiązywać od nowego roku. Jej projekt zakłada stworzenie Funduszu Niskoemisyjnego Transportu (FNT) oraz wprowadzenie opłaty emisyjnej, z której finansowane mają być projekty związane m.in. z rozwojem elektromobilności w Polsce. Środki z opłaty w 85 proc. mają trafić do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej; 15 proc. - do nowo utworzonego FNT.

Reklama

"Zdecydowaliśmy, że nie przerzucimy opłaty na konsumentów, bo jest to rozwiązanie korzystne dla firmy i gospodarki kraju. Skorzystają na tym oczywiście również klienci, którzy mniej zapłacą za paliwo na stacji, a my tą drogą ograniczymy ryzyko spadku popytu na paliwa" - podkreślił Obajtek, cytowany w komentarzu przesłanym PAP przez spółkę.

Orlen przypomniał, że wskazywał na początku marca, że analizy dotyczące efektów planowanych regulacji dotyczących dodatkowej opłaty emisyjnej nie wykazują wpływu na finalną cenę dla klienta detalicznego.

"Przede wszystkim jako dostawca energii elektrycznej i spółka z silnie rozwiniętą petrochemią, będziemy beneficjentem wszystkich rozwiązań, które będą promować rozwój elektromobilności. Jednocześnie, jako firma odpowiedzialna społecznie, poprzez poniesienie kosztów opłaty emisyjnej przyczynimy się do wsparcia inicjatyw w zakresie ochrony środowiska i rozwiązań niskoemisyjnych" - zaznaczył, cytowany, główny ekonomista Orlenu dr Adam Czyżewski.

Spółka wskazała, że eksperci podkreślają, iż od samego początku dyskusja na temat opłaty emisyjnej koncentruje się na wskazaniu, kto poniesie koszty związane z jej wprowadzeniem. "W tych spekulacjach brakuje natomiast merytorycznej analizy na temat celu wdrożenia takiego rozwiązania. W ten sposób rodzi się chaos informacyjny" - dodano.

"Punkt wyjścia jest oczywisty i nie podlega dyskusji - nie ma wątpliwości, że stan powietrza w Polsce jest zły, a jego poprawa będzie wiązała się ze sporymi inwestycjami. Na całym świecie jednym ze sposobów finansowania takich kosztów jest właśnie tzw. opłata emisyjna. Naturalnie przybiera ona różne formy, w zależności od lokalnych uwarunkowań, natomiast cel jest jeden - poprawa jakości powietrza i stanu zdrowia społeczeństw w drodze konkretnych, proekologicznych inwestycji" - tłumaczył, cytowany, Sebastian Pietrzyk, partner w kancelarii Brillaw Mikulski & Partners.

Jego zdaniem wprowadzenie opłaty emisyjnej przyniesie efekty ekonomiczne, zarówno popytowe, które zależą od tego, kto poniesie koszt opłaty, jak i podażowe uzależnione od celów inwestycyjnych, na które zostanie ona przeznaczona. "Media skoncentrowały uwagę wyłącznie na efektach popytowych, których zresztą nikt poprawnie nie policzył, a to doprowadziło do przesadzonych i jednostronnych szacunków. Zapominamy bowiem, że opłata emisyjna jest opłatą celową - służy finansowaniu konkretnych zadań, których realizacja wymaga inwestycji. Dlatego drugą stroną medalu, jakim jest każda opłata, także emisyjna, są jej efekty podażowe. To z ich powodu wprowadza się opłatę a nie odwrotnie" - dodał Pietrzyk.

Zdaniem innego cytowanego eksperta Dawida Piekarza z Instytutu Staszica, jeśli opłata pójdzie w dużej części na inwestycje, pojawią się "efekty mnożnikowe, co oznacza, że zysk zawsze przewyższy poniesione nakłady". "Można to wytłumaczyć na przykładzie dyskutowanej wymiany pieców - najpierw trzeba je wyprodukować, następnie zainstalować, doprowadzić inne paliwo (gaz), czy serwisować. To wymaga dodatkowego zatrudnienia i przekłada się na korzyści dla konsumentów w postaci nowych miejsc pracy, dodatkowych dochodów. Pojawiają się też dodatkowe wydatki konsumpcyjne, co wspiera rozwój gospodarczy. Do tego trzeba doliczyć efekty w postaci poprawy jakości powietrza, efekty zdrowotne, też przeliczalne na konkretne pieniądze, zmniejszające wydatki publiczne i prywatne" - ocenił.

Opłata ma wynieść 80 zł od każdego 1 tys. litrów paliwa, który trafi na rynek w naszym kraju - tłumaczył w środę w Sejmie minister energii Krzysztof Tchórzewski. W Ocenie Skutków Regulacji projektu wskazano, że w 2019 r. rząd planuje dzięki całej nowelizacji zebrać 1,7 mld zł, z czego do FNT trafi 340 mln zł. Natomiast w ciągu 10 lat przychody FNT mają wynieść 6,75 mld zł.

Minister energii zapewnił, że opłata nie spowoduje podwyżek na stacjach paliw.

Szef resortu energii wskazał, że w latach 2016 i 2017 znacząco wzrosła sprzedaż paliw. W 2016 roku o 16 proc., a w 2017 roku o 21 proc. - tłumaczył. To z kolei - jak kontynuował - przełożyło się na "znaczący wzrost rentowności spółek paliwowych", które decydują m.in. o hurtowych cenach paliw. Wskazał, że PKN Orlen za cały ubiegły rok miał zysk przekraczający ponad 7 mld zł.

"Te spółki zdecydowały (...) zdecydowały zarządy tych spółek, że w związku z wprowadzeniem tej opłaty, nie podniosą ceny paliwa, decydując się na niewielkie zmniejszenie rentowności własnych przedsiębiorstw" - mówił w środę w Sejmie Tchórzewski.

Dodał, że taką deklarację otrzymał po rozmowach z władzami państwowych spółek paliwowych.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy