Orlen: 8 groszy w cenie paliw nie oznacza podwyżki

Analizy PKN Orlen, dotyczące efektów planowanych regulacji dotyczących dodatkowej opłaty emisyjnej, nie wykazują wpływu na finalną cenę dla klienta detalicznego - podał w środę koncern.

Wprowadzenie opłaty emisyjnej w wysokości 80 zł na 1000 litrów benzyny lub oleju napędowego (czyli 8 gr/litr) przewiduje najnowsza wersja projektu ustawy o biopaliwach, której wnioskodawcą jest resort energii. Dochody z opłaty mają wspomóc budowę infrastruktury paliw alternatywnych.

"Analizy PKN Orlen, dotyczące efektów planowanych regulacji dotyczących dodatkowej opłaty emisyjnej, nie wykazują wpływu na finalną cenę dla klienta detalicznego" - poinformował w środowym komunikacie płocki koncern.

Przypomnijmy, że największym udziałowcem Orlenu jest Skarb Państwa. To od rządu zależy więc skład rady nadzorczej i zarządu spółki oraz jej polityka. Obecny prezes Orlenu jest pełni funkcję od 5 lutego, a jeszcze przed trzema laty był wójtem Pcimia. Zanim został prezesem Orlenu, przez niespełna rok stał na czele zarządu innej państwowej spółki, czyli Energii. Zapewne nie bez wpływu na taki stan rzeczy miał fakt, że należał do PiS.

Reklama

PKN Orlen podkreślił, że "głównym kreatorem detalicznych cen paliw są koszty zakupu ropy naftowej, notowania paliw gotowych na giełdach europejskich w Amsterdamie, Rotterdamie i Antwerpii oraz relacja kursowa złotówki do dolara, a finalnie warunki na lokalnym rynku i oraz otoczenie konkurencyjne".

Spółka przypomniała jednocześnie, że "opłaty związane z emisją do środowiska funkcjonują również lub są przygotowane do wdrożenia w wielu krajach europejskich, wśród których liderami są kraje skandynawskie". "Dla porównania Polska pod względem opłat emisyjnych plasuje się na końcowych miejscach w zestawieniu światowym" - zauważył płocki koncern.

"Zachowanie zasad zrównoważonego rozwoju oraz dbałości o środowisko dla kolejnych pokoleń jest obowiązkiem nas wszystkich. PKN Orlen od lat czyni wszelkie starania by trzymać się tych zasad. Analizujemy sytuację w kontekście wszystkich uwarunkowań makroekonomicznych i rynkowych i dzisiaj co do zasady zyskujemy przekonanie, że wprowadzenie opłaty emisyjnej nie będzie skutkować wzrostem cen dla naszych klientów detalicznych" - powiedział członek zarządu ds. sprzedaży płockiego koncernu Zbigniew Leszczyński, cytowany w komunikacie spółki.

PKN Orlen zwrócił uwagę, że "opłata emisyjna może mieć realny wpływ na poprawę środowiska naturalnego w Polsce poprzez realizację projektów prośrodowiskowych, jak również ograniczających emisję przez rozwój elektromobilności i użytkowania paliw alternatywnych".

Spółka zaznaczyła przy tym, iż z punktu widzenia możliwości wykorzystania środków z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu (FNT), jako producent paliw, może ona aplikować o finansowanie projektów mieszczących się w zakresie zdefiniowanym przez Fundusz.

Głównym celem projektowanej przez Ministerstwo Energii nowelizacji jest utworzenie FNT, z którego środki mają wspierać rozwój rynku i infrastruktury paliw alternatywnych w transporcie, w tym m.in. energii elektrycznej, CNG, LNG, wodoru. Zgodnie z projektem do FNT miałoby trafić 15 proc. wspływów z opłaty emisyjnej, 85 proc. trafiałoby do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki.

Obowiązek zapłaty opłaty emisyjnej ciążyłby na producencie albo importerze paliw silnikowych lub na podmiocie dokonującym nabycia wewnątrzwspólnotowego. Projekt nowelizacji 2 marca został przyjęty przez Stały Komitet Rady Ministrów. W Ocenie Skutków Regulacji wspomniano, że w 2019 r. rząd planuje dzięki całej nowelizacji zebrać 1,7 mld zł, z czego do FNT trafi 340 mln zł; w ciągu 10 lat przychody FNT mają wynieść 6,75 mld zł.

Według resortu energii obłożenie paliw silnikowych opłatą emisyjną nie powinno skutkować bezpośrednim wzrostem cen paliw dla klientów detalicznych. Z kolei według PO, opłata ta spowoduje m.in. wzrost cen wszystkich artykułów spożywczych.

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy