Uwaga kierowcy. Rząd szykuje dużą podwyżkę cen paliw!
W lipcu ubiegłego roku w parlamencie toczył się bój dotyczący utworzenia finansowanego z kieszeni kierowców Funduszu Dróg Samorządowych.
Pomysł zakładał podwyżkę podatku paliwowego, dzięki czemu do budżetu wpłynąć miało dodatkowe 5 mld złotych. Twórcy rządowego projektu przekonywali, że pieniądze te pomogą poprawić stan polskich dróg, co w konsekwencji przynieść miało poprawę bezpieczeństwa.
Zdaniem opozycji wyciągnięte z kieszeni kierowców środki pomóc miały w sfinansowaniu wyborczych obietnic PiS-u.
Po tym, jak okazało się, że pomysł Prawa i Sprawiedliwości skutkowałby podwyżką cen paliw nawet o 20 groszy na litrze, rząd wycofał się ze swojej propozycji. Okazuje się jednak, że nie na długo!
"PiS cichutko próbuje zrealizować to, co kombinował parę miesięcy temu, czyli kolejny podatek w postaci podwyżki ceny paliwa. W czwartek wieczorem ma się odbyć głosowanie w tej sprawie. Poprzednim razem pod presją opinii publicznej rząd wycofał się z projektu BenzynaPlus. Proszę o udostępnianie tego posta. Jeśli pozwolimy na podwyżkę ceny paliwa, to wyrażamy automatycznie zgodę na podwyżkę cen wszystkich towarów i usług.
Niech rząd zacznie oszczędności od siebie! Niech zlikwiduje gabinety polityczne, subwencje partyjne, zredukuje liczbę powiatów, rozwiąże powiatowe urzędy pracy, itd., itd. ..." - napisał na swoim facebookowym koncie lider Kukiz’15 - Paweł Kukiz.
"Jutro rozpoczyna się posiedzenie Sejmu, na którym PiS będzie się starało po cichu podnieść ceny paliw o 10 groszy na litrze. Chcą w ten sposób ściągnąć od obywateli 2,5 miliarda zł rocznie na sny premiera Morawieckiego o samochodach elektrycznych" - dodaje na swoim profilu wicemarszałek Sejmu z ramienia Kukiz’15 - Stanisław Tyszka.
Tym razem podwyżka cen paliw ma zostać przeforsowana pod postacią, przygotowanej przez Ministerstwo Energii, nowelizacji ustawy o biokomponentach i biopaliwach. W tym miejscu warto dodać, że nowelizacja dotyczyć ma ustawy, którą ostatni raz poddano "liftingowi" zaledwie w październiku ubiegłego roku!
W jaki sposób PiS - po raz kolejny - sięgnąć chce do kieszeni kierowców? Zamiast zapowiadanego w lipcu ubiegłego roku "Funduszu Dróg Samorządowych" rządzący proponują teraz utworzenie nowego "Funduszu Niskoemisyjnego Transportu". Ten miałby być finansowany m.in. z podatku akcyzowego oraz nowej - wliczonej w ceny paliw - "opłaty emisyjnej". Zgodnie z projektem opłata wynosić ma 80 zł za 1000 litrów paliwa, co w najlepszym dla zmotoryzowanych przypadku, gwarantuje wzrost cen o 8 groszy na litrze. Jeśli jednak do tego doliczyć VAT i akcyzę, podwyżka faktycznie może sięgnąć 10 i więcej groszy.
Warto dodać, że w projekcie tej samej ustawy - ponownie - pojawiają się pomysły wprowadzenia opłat za wjazd do "Strefy Czystego Transportu". Ministerstwo Energii (!) chce, by kierowcy płacili za wjazd maksymalnie 2,5 zł za godzinę lub... 25 zł za dobę!
Na absurd zakrawa już sam fakt, że pomysł obarczenia kierowców dodatkowymi opłatami za wjazd i parkowanie powraca w ustawie "o zmianie ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych oraz niektórych innych ustaw". Co wspólnego ma wprowadzenie opłat za parkowanie z biokomponentami w paliwach - jedynie rząd raczy wiedzieć... To taka sama głupota jak ustawowe wyłączenie z grona samochodów ekologicznych samochodów hybrydowych.
Głosowanie nad ustawą skutkującą kolejnymi podwyżkami zbiega się w czasie z rekordowo wysokimi cenami paliw (obecnie są najwyższe od trzech lat!). Na ich szybką obniżkę nie mamy, niestety, co liczyć. Ostatnie wzrosty wynikają bowiem ze skomplikowanej sytuacji międzynarodowej (konflikty w Syrii i Jemenie) i napięć na linii USA-Iran.
Paweł Rygas