Od A, jak alkohol po L, jak liczniki, czyli plagi 2014 roku. Część pierwsza
Symboliczna, ostatnia kartka w kalendarzu zawsze skłania do wspomnień, podsumowań, refleksji. Co przyniósł zmotoryzowanym mijający rok? Oto nasz, subiektywny, uporządkowany według alfabetu, bilans 2014 r. Dziś litery od A do L...
Niestety, nadal pozostaje na naszych drogach plagą. Nie ma weekendu, by policja nie meldowała o kilkuset zatrzymanych za jazdę pod wpływem alkoholu kierowców. Po tragicznym wypadku w Kamieniu Pomorskim, gdzie w pierwszym dniu nowego roku nietrzeźwy i znajdujący się pod wpływem narkotyków mężczyzna wjechał autem w grupę przechodniów, zabijając 6 osób, zapowiedziano zdecydowane zaostrzenie kar dla pijanych kierowców. Na razie na zapowiedziach się skończyło. Zresztą są wątpliwości co do skuteczności zmian przepisów. Sprawca tragedii w Kamieniu Pomorskim dostał za swój czyn 12,5 roku więzienia. Czy wizja spędzenia za kratami 20 lub nawet 25 lat powstrzymałaby go w feralnym dniu od zajęcia miejsca za kierownicą?
Premier, obecnie już były, mówił o obowiązkowym wyposażeniu każdego samochodu w podręczny tester trzeźwości. Również ten pomysł nie znalazł swojego ciągu dalszego. Zresztą Francuzi, którzy jako pierwsi wprowadzili obowiązek wożenia ze sobą alkomatu, po zaledwie trzech miesiącach zrezygnowali z tego nakazu.
W 2014 r. rozpoczęliśmy batalię o zalegalizowanie montowanych na hakach holowniczych samochodów bagażników do przewozu rowerów. Cieszą się one rosnącą popularnością, ale choć od lat znajdują się w oficjalnej sprzedaży, praktycznie nie mogą być zgodnie z przepisami użytkowane. Powód: brak prawnej możliwości uzyskanie dodatkowej, trzeciej tablicy rejestracyjnej do zainstalowania na bagażniku lub przeniesienia na taki bagażnik "blachy" z tylnej części auta.
W naszej walce zyskaliśmy cennych sojuszników, posłów Beatę Bublewicz i Dariusza Piontkowskiego. Odnotowaliśmy też pierwszy sukces - Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju, które początkowo zasłaniało się brakiem odpowiednich uregulowań unijnych, teraz obiecuje, że przeanalizuje obowiązuje przepisy pod kątem ich korzystnej dla zmotoryzowanych cyklistów zmiany.
Koncern General Motors postanowił wycofać z Europy markę Chevrolet. Uznał prawdopodobnie, że stanowi ona zbyt dużą konkurencję dla siostrzanego Opla. Decyzja GM była sporym zaskoczeniem, również w Polsce, gdzie Chevrolet, w odmianie blisko spokrewnionej z dawnym koreańskim Daewoo, cieszył się niemałą popularnością. Pojawiły się też pytania o serwisowanie już jeżdżących po naszych drogach samochodów z logo w kształcie stylizowanej "muszki" na masce. Producent uspokaja i zapewnia, że przez co najmniej 10 najbliższych lat nie będzie z tym problemu.
Zwyczajowo uwielbiamy na nie narzekać, ale trzeba uczciwie przyznać, że są coraz lepsze. W 2014 r. do użytku oddano około 330 km nowych dróg, w tym ważne odcinki autostrad A1 i A4. Dzięki nim Warszawa zyskała autostradowe połączenie z Gdańskiem, przez Łódź, a Rzeszów, przez Kraków, z... Amsterdamem i Lizboną. Przybyło obwodnic, a pod koniec roku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ogłosiła przetarg na budowę trzech odcinków drogi ekspresowej S7 na trasie Lubień - Rabka Zdrój, co daje nadzieje, że jeszcze obecne pokolenie zmotoryzowanych doczeka się modernizacji słynnej zakopianki na całej jej długości.
Mija fascynacja pojazdami z napędem elektrycznym, co widać m.in. na największych imprezach wystawienniczych. Jeszcze niedawno każdy z producentów chętnie chwalił się takimi samochodami, dzisiaj już niekoniecznie. Powodem są trzy nieprzezwyciężone dotychczas bariery: wysoka cena zakupu auta, jego bardzo ograniczony zasięg oraz długi czas ładowania akumulatorów.
W 2014 r. mieliśmy okazję testować kompaktowego Nissana Leaf, jeżdżącego na co dzień w barwach jednej z firm kurierskich. Ciekawe auto, ale płacić ponad 120 tys. zł za pojazd, który co około 150 km trzeba podłączać do gniazdka elektrycznego?
Od 1 lipca 2014 r. zdjęcia zbyt szybko jadącym pojazdom mogą robić tylko te stacjonarne fotoradary, które znajdują się w żółtych obudowach. Jednak niezależnie od koloru skrzynek i masztów przydrożne mierniki prędkości budzą wielką i zrozumiałą niechęć wśród kierowców. Ich funkcjonowanie zostało także poddane miażdżącej krytyce przez Najwyższą Izbę Kontroli. W opublikowanym na początku listopada raporcie NIK stwierdziła, że fotoradary mają często zbyt wysoko ustawioną tolerancję prędkości, a wiele wykonanych przez nie zdjęć nie jest później przetwarzanych, przez co sprawcy wykroczeń drogowych unikają kary. System fotoradarów jest obecnie obsługiwany i nadzorowany przez Inspekcję Transportu Drogowego. We wnioskach, wynikających ze wspomnianego raportu NIK, znalazł się postulat włączenia tej instytucji do policji.
Potentat branży internetowej nie od dziś żywo interesuje się motoryzacją. W 2014 r. zaprezentował pozbawiony kierownicy i pedałów samochód samosterujący (wersja określona jako produkcyjna jest jednak już w te elementy wyposażona; jak wyjaśniono - dla zwiększenia zaufania użytkowników). Auto wygląda jak zabawka, ma napęd elektryczny i mieści dwóch pasażerów.
Według Google, pojazdy, zwane autonomicznymi, całkowicie obywające się bez kierowcy, wkrótce zmienią krajobraz dróg. Jednak zarówno fachowcy, jak i sami zmotoryzowani mają co do tego liczne wątpliwości. Pytają na przykład, kto zostanie obciążony winą w razie ewentualnego wypadku? Producent samochodu, twórcy sterującego nim oprogramowania czy właściciel auta?
"Witajcie hybrydy, żegnajcie diesle" - takie hasło lansuje Toyota odnośnie swojej luksusowej marki, Lexusa. I pozostaje mu wierna. Już co piąty samochód sprzedawany w Europie przez ten japoński koncern ma mieszany, spalinowo-elektryczny napęd. W przypadku kompaktowej Toyoty Auris nawet co czwarty. W ślady Toyoty, prekursora hybrydowej technologii (pionierski Prius zadebiutował w 1997 r.) idą inni producenci. Niektóre z oferowanych przez nich aut to modele typu plug-in, dające możliwość podładowania akumulatorów wprost ze zwykłych gniazdek elektrycznych.
Ma coraz więcej wspólnego ze światem motoryzacji. W sieci szukamy ogłoszeń o sprzedaży samochodów, sami je tam również zamieszczamy. Popularne serwisy stały się miejscem publikacji nagrań z pokładowych kamerek, przez co chętnie odwiedzają je również policjanci, tropiący sprawców wykroczeń drogowych. A przy okazji mogą natknąć się na filmiki i fotki, dokumentujące ich własne występki...
Producenci samochodów dbają, by nowo wprowadzane na rynek modele zapewniały użytkownikom łączność z Internetem i pozwalały wykorzystać możliwości ich smartfonów. Dodanie aplikacji internetowych stało się elementem samochodowego face liftingu, równie ważnym, co zmiana kształtu zderzaków czy obudów reflektorów.
Z badań nie wynika, by Polacy, na tle innych krajów Europy, byli kierowcami szczególnie agresywnie jeżdżącymi czy wykazującymi skłonności do chamskich zachowań na drodze. Co nie znaczy, że nie dochowaliśmy się własnych piratów drogowych. Niektórzy z nich są tak zuchwali, że publikują w Internecie filmiki, dokumentujące wyczyniane za kółkiem własne szaleństwa. Na tytuł "Pirata drogowego roku", przynajmniej w kategorii "rozgłos medialny", zasłużył niejaki "Frog", który zasłynął nocnym rajdem po ulicach Warszawy a wcześniej wielokilometrową, zakończoną rozbiciem samochodu, ucieczką przed policją. Niestety, wymiar sprawiedliwości ma pewne kłopoty ze ściganiem i karaniem sprawców najbardziej spektakularnych wyczynów. Albo okazują się oni niepoczytalni, albo biegli orzekają, że jazda z prędkością 200 kilometrów na godzinę ulicami wielkiego miasta, lekceważenie sygnalizacji świetlnej na skrzyżowaniach, wyprzedzanie na podwójnej ciągłej linii nie stanowi "bezpośredniego zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym".
Miłośnikom talentu Roberta Kubicy, tym którzy liczyli na jego sukcesy za kierownicą Forda Fiesty WRC, rok 2014 przyniósł sporo rozczarowań. Frustrujące awarie samochodu, notoryczne wypadanie z trasy odcinków specjalnych, bolesna seria niepowodzeń... Krakowski kierowca nie ukończył 5 z 13 rajdów cyklu mistrzostw świata, tylko w dwóch dojechał do mety bez większych problemów.
Kibice Kubicy powtarzają, że wciąż uczy się on trudnej sztuki prowadzenia najszybszych samochodów rajdowych w najtrudniejszych imprezach. Podkreślają, że ogromnym jego sukcesem jest już sam powrót do sportu po ciężkim wypadku. Liczne grono prześmiewców i nienawistników odsyła byłego kierowcę Formuły 1 na emeryturę. Internauta "kali" radzi w komentarzu: "robert daj sobie spokój bo wiochę robisz i wszyscy się z ciebie śmieją, jesteś mięczakiem i cieniasem dlatego zajmij się prowadzeniem wozów drabiniastych tylko żeby koń był mądrzejszy od ciebie." "Pacan robuś może iść do myjni. To brak umiejętności, niech się wreszcie rozpieprzy. On długo nie pociągnie" - wtóruje mu "okrasa". "Kubica, krótka rada - traktorek i na pole orać" - dodaje "pol". Słowem: a to Polska właśnie...
Polacy nie chcą kupować samochodów z przebiegiem przekraczającym 200 tys. kilometrów? No to takich im nie oferujemy. Nasz klient, nasz pan. Tzw. korekta przebiegu należy do stałych elementów obsługi przedsprzedażnej używanych aut z importu. Zajmujące się tym firmy zupełnie jawnie reklamują swoje usługi w Internecie i na przydrożnych billboardach. Rząd, zupełnie nie wyczuwając oczekiwań społeczeństwa, postanowił ukrócić proceder cofania liczników. Metodą na oszustów ma być każdorazowe odnotowywanie przebiegu pojazdu podczas cyklicznych, obowiązkowych przeglądów technicznych. Być może dzięki temu nabywcy dowiedzą się prawdy o swoich wymarzonych cackach na czterech kołach, ale raczej nie poprawi to ich samopoczucia...