Marzenia naszych ojców
Samochody, które jeszcze kilkanaście lat temu malowały obraz polskich dróg, dziś najłatwiej spotkać na zlotach pojazdów zabytkowych.

Starych warszaw czy wartburgów 1000 nie sposób już znaleźć nawet na złomowiskach. Większość aut trafiła do prywatnych kolekcjonerów, którzy starają się zachować je dla potomności.
Niektórzy wczuwając się w ducha epoki użytkują swoje klasyki na codzień, inni - w obawie o ich stan - zamykają je na cztery spusty w garażach.
W całym kraju powstały dziesiątki organizacji pożytku publicznego, których członkowie, często poświęcając ostatnie pieniądze, walcząc z urzędnikami o rozsypujące się lokum czy kawałek zadaszonego placu, gdzie można by wyeksponować odrestaurowywane wielkim nakładem pracy pojazdy. Z doświadczenia wiemy, że nie jest łatwo. Formalności ciągną się latami, zostawione "pod chmurką" auta rdzewieją w najlepsze. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że w ostatnim czasie więcej klasycznych samochodów zabiła polska biurokracja, niż złomiarze.
Na szczęście, coraz więcej, głównie młodych ludzi, interesuje się przeszłością polskiej motoryzacji. Plenerowe wystawy czy zloty przyciągają setki widzów.
Jedna z niewielu ekspozycji, jakie oglądać można pod dachem, znajduje się w poznańskim Muzeum Motoryzacji. Wystawa "Motoryzacja krajów Demokracji Ludowej" obejmuje blisko 30 pojazdów z krajów dawnego bloku socjalistycznego. Odwiedzający podziwiać mogą m.in. wołgę 21, wartburga 1000 czy warszawę 224.
W muzeum można też zobaczyć jeden z niewielu zachowanych do dzisiaj egzemplarzy mikrusa, których krótka seria produkowana była na przełomie lat pięćdziesiątych i szęśćdziesiątych. Więcej o tej ciekawej konstrukcji dowiesz się klikając w ramkę obok.