Listopad miesiącem śmierci na pasach. Jest źle, ale to da się zmienić

Początek listopada tradycyjnie wiąże się z wizytami na cmentarzach. Niestety, w tym czasie przybywa na nich dużo nowych grobów. Chodzi o ofiary wypadków drogowych, a ściślej - tzw. NURD-ów, czyli niechronionych uczestników ruchu drogowego.

Sam listopad odpowiada za blisko 1/5 wszystkich ofiar śmiertelnych wypadków drogowych wśród pieszych
Sam listopad odpowiada za blisko 1/5 wszystkich ofiar śmiertelnych wypadków drogowych wśród pieszychKrzysztof KapicaEast News

Statystycznie rzecz ujmując liczba ofiar śmiertelnych wypadków drogowych do jakich dochodzi w listopadzie, nie odbiega wcale od wyników miesięcy wakacyjnych. Przykładowo, w ubiegłym roku w lipcu zginęło na naszych drogach 227 osób. Listopadowy bilans ofiar śmiertelnych zamknął się liczbą 214 zgonów.

Dramatyczne statystyki - listopad miesiącem pogrzebów

Problem w tym, że w lipcu doszło do 2 508 wypadków, a w listopadzie - zaledwie 1978. Wniosek? Wraz z nadejściem jesieni skokowo wzrasta wskaźnik "ciężkości" zdarzeń, za co odpowiada właśnie zwiększony udział w liczbie poszkodowanych niechronionych uczestników ruchu drogowego. Najlepiej obrazują do dane dotyczące liczby poszkodowanych w wypadkach pieszych.

W lipcu 2021 roku zanotowano wśród nich:

  • 47 ofiar śmiertelnych,
  • 299 rannych. 

W listopadzie 2021 roku były to:

  • 82 ofiary śmiertelne,
  • 597 rannych.

Listopad miesiącem śmierci na pasach

W listopadzie skokowo wzrasta liczba wypadków na przejściach dla pieszychJAROSŁAW JAKUBCZAK/POLSKA PRESSAgencja SE/East News

Szybko zapadający zmrok i wzmożony ruch przechodniów sprawia, że listopad można niestety nazwać miesiącem śmierci na pasach. W listopadzie 2021 roku na przejściach dla pieszych zanotowano 391 wypadków, w których zginęło 29 osób, a 368 odniosło obrażenia. Dla porównania, cały ubiegły rok zamknął się liczbą 2349 wypadków na przejściach, w których życie straciły 153 osoby, a 2275 zostało rannych. Oznacza to, że co szósty ubiegłoroczny wypadek na przejściu dla pieszych wydarzył się właśnie w listopadzie.

Patrząc z takiej perspektywy można mówić o prawdziwej hekatombie. Pojedynczy miesiąc, stanowiący zaledwie 8,3 proc. całego roku, odpowiada bowiem za blisko 19 proc. ogółu ofiar śmiertelnych wypadków na przejściach dla pieszych i przeszło 16 proc. ogółu rannych.

Policja z apelem również do pieszych

Statystycznie rzecz ujmując, za zdecydowaną większość wypadków na przejściach dla pieszych odpowiadają kierujący. Sami policjanci przyznają jednak, że wielu tragedii można by uniknąć, gdyby poszczególni uczestnicy ruchu drogowego wykazywali się większym zrozumieniem i ostrożnością. Stąd, właśnie w okolicach listopada, policja prowadzi różne akcje mające poprawić bezpieczeństwo niechronionych uczestników ruchu. Oprócz wzmożonej liczby patroli dotyczy to również działań o charakterze prewencyjno-edukacyjnym.

W tym miejscu wypada chociażby przypomnieć - skierowany do samych pieszych - spot zatytułowany "A wystarczyło ruszyć dyńką!" przygotowany przez świętokrzyską policję. Krótki filmik skierowany jest właśnie do pieszych i skupia się na kwestii korzystania z telefonu komórkowego w czasie przechodzenia przez jezdnię.

Przypomnijmy - tyko w okresie od 1 stycznia do 31 sierpnia bieżącego roku Policja interweniowała 2495 razy wobec pieszych, którzy zignorowali zakaz korzystania z telefonu lub innego urządzenia elektronicznego w czasie przechodzenia przez jezdnię, torowisko lub przejście dla pieszych. W wielu przypadkach oznacza to wejście na przejście dla pieszych, bez jakiegokolwiek rozglądania się na boki.

Bycie ofiarą nie zwalnia z myślenia

Spoty i kampanie kierowane do samych pieszych dzielą środowisko osób zajmujących się tematyką bezpieczeństwa ruchu drogowego. Najbardziej ortodoksyjni twierdzą, że tego typu działania są "skandaliczne" i prowadzą do "stygmatyzowania ofiar". Argument jest prosty - w kontakcie z samochodem poszkodowanym zawsze jest pieszy, a dbanie o bezpieczeństwo niechronionych uczestników ruchu to obowiązek zmotoryzowanych.

Policjanci opierają się takiej narracji doskonale zdając sobie sprawę, że dopóki za kierownicami samochodów siedzieć będą ludzie, na drogach dochodzić będzie do tragedii. Nikt nie wsiada przecież do jakiegokolwiek pojazdu z zamiarem pozbawienia życia innej osoby. Nie można jednak zakładać, że każdy z kierowców to osoba w sile wieku - z sokolim wzrokiem i czasem reakcji pilota myśliwca. Niestety - szybko zapadający zmrok i niska przejrzystość powietrza bezlitośnie obnażają nasze słabe strony i nie pozostawiają miejsca na błędy. A te zdarzają się wszystkim, bez względu na to, czy siedzimy za kierownicą, czy poruszamy się pieszo.

Lepiej zapobiegać niż leczyć, czyli o potrzebie edukacji

Najczęstsze przewinienia drogowe pieszych świadczą o kolosalnych brakach w edukacji dotyczącej przepisów ruchu drogowegoPiotr Zajac/REPORTERAgencja SE/East News

W Polsce bezpiecznego korzystania z przejść dla pieszych i poruszania się po jezdni uczy się dzieci już na etapie edukacji przedszkolnej. Wizyty w przedszkolach czy szkołach podstawowych wpisane są w obowiązki samych policjantów.

Problem w tym, że jedynym egzaminatorem okazuje się życie. W przeciwieństwie do chemii, fizyki czy chociażby religii, "ruch drogowy" nie dorobił się miana przedmiotu szkolnego, więc nikt nie weryfikuje poziomu zdobytej przez najmłodszych wiedzy. Sprawdziany i egzaminy dotyczą wyłącznie - dobrowolnych i pozalekcyjnych - kursów na kartę rowerową czy, w późniejszym okresie (wymóg ukończenia 13 roku życia) - prawa jazdy AM. Efekty są, niestety - zatrważające.

Najlepiej świadczy o nich fakt, że - jak poinformował Interię komisarz Robert Opas z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji - w pierwszej połowie bieżącego  537 pieszych ukarano za "chodzenie nieprawidłową stroną drogi", a 3502 osoby ukarane zostały za "brak elementów odblaskowych". Biorąc pod uwagę fizykę prowadzenia pojazdów - czas reakcji i drogę hamowania z prędkości 90 km/h (dopuszczalna przepisami prędkość poza obszarem zabudowanym na drogach jednojezdniowych), w warunkach jesiennej aury każda taka osoba jest potencjalną ofiarą śmiertelną wypadku drogowego.

Patrząc z takiej perspektywy, zasadnym wydaje się opracowanie i wdrożenie planu edukacyjnego z prawdziwego zdarzenia - z jasno nakreśloną podstawą programową, prawdziwymi sprawdzianami i oceną wpisaną na świadectwie.  Czy ktokolwiek ma jakieś wątpliwości, że w dorosłym życiu wiedza o poruszaniu się właściwą stroną jezdni czy noszeniu elementów odblaskowych jest zdecydowanie ważniejsza od tej dotyczącej rozmnażania się organizmów jednokomórkowych czy osiągnieć starożytnego Babilonu?

***

Moto Flesz - odcinek 62. Norma Euro 7, Lotus Eletre, koniec produkcji w FordzieMarek Wicher INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas