Ktoś krył Sebastiana M.? Nowe ustalenia w sprawie tragicznego wypadku na A1
Z każdym dniem na światło dzienne wychodzą nowe informacje dotyczące tragicznego zdarzenia na autostradzie A1. Po długo trwającym śledztwie służbom udało się ustalić i zatrzymać sprawcę zdarzenia, w którym zginęła cała rodzina. Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", dwie policyjne notatki sporządzone po wypadku znacząco się od siebie różnią. Policja jednak zaprzecza i informuje, że została sporządzona tylko jedna notatka urzędowa mówiąca o przebiegu zdarzenia.
Spis treści:
O tragicznym zdarzeniu na autostradzie A1, w którym kierowca BMW zabił całą rodzinę, słyszała całą Polska. Zdarzenie miała miejsce 16 września pod Łodzią.
Jechał jak wariat i zabił rodzinę
Gdy jadące z prędkością 250 km/h. BMW M850i uderzyło w tył osobowej Kii, koreański kompakt wpadł w bariery energochłonne, a chwilę później stanął w płomieniach. W ogniu zginęło dwoje dorosłych i 5-letnie dziecko.
Sprawą koszmarnego zdarzenia i wątpliwego postępowania policji zajęły się media. Do rozwiązania zagadki włączyli się także internauci, którzy trafili na wiele ciekawych poszlak. Niedługo po nagłośnieniu sprawy wiedzieliśmy już do kogo należał samochód, w jakiej firmie jest zarejestrowany, kiedy i jakim modyfikacjom został poddany oraz kim jest sprawca wypadku.
Policja działała wolno. Internet poznał prawdę szybciej
Zanim polska policja opublikowała kompletne oświadczenie, internet wiedział już wszystko. Gdy sprawa trafiła do mediów domniemany sprawca ulotnił się z kraju. Za mężczyzną wydano wówczas list gończy. Podejrzanego 32-latka udało się złapać na terenie Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdy wylegitymował się fałszywym dokumentem.
Policja kryła Sebastiana M? Nowe ustalenia w sprawie
Wokół całej tej sprawy od początku działo się wiele podejrzanych rzeczy. Zdaniem niektórych internautów ktoś w łódzkiej policji miał pomóc sprawcy zdarzenia, by ten nie poniósł konsekwencji za spowodowanie wypadku. Biorąc pod uwagę najnowsze ustalenia "Rzeczpospolitej", istnieje cień szansy, że ktoś od początku próbował kryć Sebastiana M.
Dziennikarze dotarli bowiem do dwóch notatek policyjnych, które zostały sporządzone po tragicznym wypadku. W pierwszej opisane są rzeczywiste okoliczności zdarzenia i znajduje się w niej także informacja, że BMW brało w nim udział. O wiele ciekawsza jest druga notatka, którą sporządził wysokiej rangi oficer policji. Jest ona kompletnie sprzeczna z pierwszą, która powstała zaraz po wypadku, i zdecydowanie umniejsza rolę kierowcy BMW w tej tragedii.
Sprawą tego, kto oraz co chciał osiągnąć fałszując dokumentację policyjną, zajęła się Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
17 października do Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęły materiały wyłączone z postępowania Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim. Dotyczą niedopełnienia obowiązków służbowych w związku z czynnościami podejmowanymi na miejscu wypadku drogowego oraz w okresie bezpośrednio po jego zaistnieniu, czyli czynu z art. 231 §1 kodeksu karnego.
Sebastian M. wciąż przebywa w Dubaju. Trwają formalności związane z jego ekstradycją do Polski.
Policja dementuje ustalenia o dwóch notatkach
W piątek po południu łódzka policja opublikowała oświadczenie, w którym zdementowała doniesienia "Rzeczpospolitej" o dwóch powypadkowych notatkach.
"W związku z dzisiejszą publikacja na łamach gazety Rzeczpospolita artykułu "Czy ktoś krył kierowcę" stanowczo podkreślamy, że po wypadku, do którego doszło 16 września 2023 roku na autostradzie A1 została sporządzona tylko jedna notatka urzędowa mówiąca o przebiegu zdarzenia. Jest to dokument napisany przez policjanta będącego na miejscu wypadku, a jej treść jest zgodna z ustaleniami policjantów i prokuratora, którzy prowadzili tam czynności procesowe.
Zawiera ona opis przebiegu zdarzenia wskazując na bezpośredni udział i związek bmw z wypadkiem. Autorem tego dokumentu nie jest "wysoki oficer policji" jak twierdzi redaktor "Rzeczpospolitej", a funkcjonariusz ruchu drogowego. Kategorycznie zaprzeczamy również, aby została sporządzona druga notatka urzędowa mówiąca o przebiegu przedmiotowego wypadku.
Ponownie podkreślamy, że na miejscu zdarzenia był obecny prokurator i to on nadzorował pracę funkcjonariuszy. To prokurator decydował o przebiegu czynności - w tym również o kwestiach ewentualnego zatrzymania uczestników wypadku." - napisali policjanci.