Kradli samochody metodą na grę komputerową. Policja była sprytniejsza

Policjanci od dawna rozpracowywali gang, który specjalizował się w kradzieży japońskich aut. Kiedy samochód, którym złodzieje docierali na miejsce akcji, okazał się zbyt rozpoznawalny, zamienili go na inny. Jednak próby przechytrzenia policji sposobem nawiązującym do serii gier komputerowych GTA (Grand Theft Auto) spełzły na niczym, ponieważ już wtedy byli śledzeni przez funkcjonariuszy.

Nowa metoda złodziei samochodów. Działali jak w GTA

Nad grupą trudniącą się kradzieżami samochodów policjanci z wydziału do spraw przestępczości samochodowej w stołecznej komendzie pracowali już od trzech miesięcy. Ustalili, że gang działał w województwie mazowieckim i łódzkim, a jego specjalnością były auta japońskich producentów.

Każdy członek grupy miał określone zadania. Pełniący funkcję liderów w grupie, typowali pojazdy, które miały zostać skradzione, a następnie przeprowadzali je do kryjówki znajdującej się na jednej z posesji w Sochaczewie Wsi. 29- i 39-latek odpowiadali za zorganizowanie sprzętu służącego do łamania zabezpieczeń i uruchamiania silnika. Organizowali także "samochody robocze", którymi złodzieje przemieszczali się na miejsce akcji. Oprócz tego dzielili oni zarobione wskutek przestępczych działań pieniądze.

Reklama

Po akcji skradzione auta były odbierane przez 37-latka. W wynajmowanych garażach, które znajdowały głównie we wspomnianej miejscowości, demontował on pojazdy na części. Te zaś, na pace Renault Mastera, przewoził do powiatu wołomińskiego i tam oferował je paserom. Z ustaleń funkcjonariuszy wynika, że przestępcze działania były źródłem utrzymania dla członków gangu oraz dla ich rodzin.

Nowy sposób kradzieży aut. Na czym polegał?

Policjanci ustalili, że początkowo na miejsce skoku złodzieje dojeżdżali czerwonym Audi A3. Za każdym razem zmieniali w nim tablice rejestracyjne. Po pewnym czasie przestępcy zorientowali się jednak, że mieszkańcy osiedli, z których kradzione były auta, rozpoznają ich dotychczasowy "samochód roboczy". W związku z tym zmienili oni auto na brązową Skodę Octavię. Właśnie tym autem dojechali na jedną z ulic Warszawy, z której następnie ukradli czerwonego Lexusa RX 450h.

Zapewne mężczyźni myśleli, że dzięki zmianie samochodu nie będą rzucać się w oczy. Prawda była jednak taka, że wszystkie ich działania śledzili już policjanci. Mało tego w rejonie dziupli przygotowano zasadzkę. Funkcjonariusze zwrócili uwagę, że do jednego z garaży posesji wjeżdża Toyota Camry. Wówczas policjanci zdecydowali się wkroczyć. Dwaj mężczyźni (jak się okazało, wspomniani 29- i 39-latek), którzy stali przy aucie, po zobaczeniu funkcjonariuszy, próbowali uciec. Ostatecznie jednak zostali zatrzymani.

Na miejscu obecny był również 36-letni właściciel posesji oraz 37-latek, który odpowiadał m.in. za demontaż samochodów. Ponadto funkcjonariusze znaleźli i zabezpieczyli zagłuszarki sygnałów GSM i GPS, specjalistyczny sprzęt oraz narzędzia, które służyły do kradzieży samochodów oraz radiostacje. Dodatkowo na policyjny parking trafiły "auta robocze" oraz wspomniana Toyota Camry.

Policjanci zatrzymali czterech członków gangu

Ostatecznie funkcjonariusze ze stołecznej "samochodówki", wspierani przez policjantów z Łodzi, Piotrkowa Trybunalskiego, Rawy Mazowieckiej i Sieradza, doprowadzili do zatrzymania czterech mężczyzn w wieku od 29 do 39 lat. Zebrany materiał dowodowy pozwolił prokuratorowi na postawienie im zarzutów. 29-latek odpowie za cztery kradzieże z włamaniem, 39-latkowi z kolei postawiono także zarzut kradzieży z włamaniem, ale dotyczący trzech samochodów. Decyzją sądu obaj mężczyźni trzy najbliższe miesiące spędzą w areszcie. Z kolei 36- i 37-latek odpowiedzą za pomocnictwo w kradzieży z włamaniem do pojazdów. Wobec nich zastosowano dozór policji.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: złodzieje samochodów | policja | kradzieże samochodów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy