Te trzy błędy popełniają kierowcy. Niszczą w ten sposób nowe auta
Nowoczesne silniki są bardziej wymagające niż jednostki sprzed lat. Paradoksalnie, im nowszy samochód, tym łatwiej go uszkodzić niewłaściwą eksploatacją. W wielu przypadkach chęć oszczędzenia silnika może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. Te trzy błędy, które popełniają kierowcy mogą ich później kosztować i prowadzić do przedwczesnych awarii.

Spis treści:
Współczesne jednostki napędowe, niezależnie od tego, czy mówimy o silnikach benzynowych, czy o dieslach, są nasycone technologiami, które w dużej części mają obniżać emisję spalin - filtry DPF/GPF, zawory EGR czy systemy start-stop faktycznie zmniejszają zużycie paliwa, ale wiele zależy też od stylu jazdy. Niewłaściwa eksploatacja może je szybko zdegradować, a ich naprawy (lub częściej - wymiana) mogą okazać się kosztowne.
Dlaczego krótkie trasy niszczą silnik?
Krótkie, kilkukilometrowe trasy to największy wróg współczesnych jednostek napędowych. Nawet, jeśli silnik szybko osiąga temperaturę roboczą (w autach benzynowych szybciej niż w dieslach) to i tak jazda na na trasie dom-praca-sklep nie jest dla niego zdrowa. Dlaczego?
Zimny olej ma konsystencję gęstego syropu i słabo smaruje. Części silnika pracują wtedy praktycznie na sucho, co przyspiesza zużycie łożysk, wałka rozrządu i tłoków. W dieslu problem jest jeszcze większy - filtr DPF potrzebuje temperatury 600 stopni do wypalenia sadzy. Bez tego zatyka się, a wymiana to wydatek 3-5 tys. zł.
Akumulator też cierpi. Rozruch zużywa dużo energii, a kilka minut jazdy to za mało na pełne naładowanie. Po kilku miesiącach takiej eksploatacji bateria odmawia posłuszeństwa, szczególnie zimą. Nic dziwnego, że wymiana akumulatora to jedna z częstszych czynności serwisowych w nowych autach - nawet tych z napędach hybrydowych. Dodatkowo w układzie wydechowym kondensuje się woda, która nie ma szans wyparować. Korozja tłumika i rur wydechowych postępuje błyskawicznie.
Rozwiązanie? Raz na dwa tygodnie przejechać 30-50 km trasą szybkiego ruchu. To wystarczy, żeby silnik się wygrzał, filtr DPF wypalił sadzę, a akumulator naładował do pełna.
Jak często wymieniać olej w nowych autach?
Producenci wydłużają interwały wymiany oleju do 30 tys. km lub nawet dwóch lat. Tego typu interwał, w połączeniu z eksploatacją typową miejską, jest jednak jak wyrok dla silnika.
Mechanicy zalecają wymianę maksymalnie co 15 tys. km lub raz w roku - w zależności co nastąpi wcześniej. Przy częstych zimnych rozruchach i krótkich trasach olej degraduje się szybciej. Niespalone paliwo miesza się z olejem, rozcieńczając go. Powstają osady i szlam, które zatykają kanały olejowe. Turbosprężarka, która obraca się z prędkością 200 tys. obrotów na minutę, cierpi z powodu zanieczyszczonego oleju. Jej łożyska wymagają idealnego smarowania. Zanieczyszczony olej działa jak pasta ścierna, niszcząc precyzyjne elementy w kilka miesięcy.
Szczególnie ważna jest pierwsza wymiana w nowym aucie. Fabryczny olej zbiera opiłki metalu z docierającego się silnika. Warto go wymienić już po 5-7 tys. km, nawet jeśli instrukcja mówi o 15-30 tysiącach. Wiele serwisów zaleca taką czynność nie tylko z powodu tego, że to dla nich dodatkowy zysk, ale właśnie z uwagi na zapewnienie długowieczności silnika.
Dlaczego niskie obroty niszczą silnik?
Jazda na zbyt niskich obrotach z wciśniętym gazem to także prosta recepta na problemy. Silnik benzynowy pracuje optymalnie między 2-3 tys. obrotów, diesel między 1,8-2,5 tys. obrotów.
Poniżej tych wartości jednostka się dławi. Gdy przy 1,5 tys. obrotów mocno wciskamy gaz próbując przyspieszyć, silnik wpada w drgania. Dwumasowe koło zamachowe próbuje je tłumić, ale przy ciągłej takiej jeździe może paść już po 40 tys. km. Koszt wymiany to 2-5 tys. zł wraz ze sprzęgłem. W turbodoładowanych silnikach benzynowych dochodzi do zjawiska LSPI - przedwczesnego samozapłonu. Mieszanka zapala się w wielu miejscach jednocześnie, powstaje fala uderzeniowa niszcząca tłoki i korbowody. Skutek? Pęknięte tłoki, pogięte korbowody, wybite panewki. Naprawa często oznacza wymianę całego silnika za 15-30 tys. zł.
Łańcuch rozrządu również cierpi przy jeździe na niskich obrotach. Nieprawidłowe napięcia prowadzą do jego rozciągania. Element, który teoretycznie powinien wytrzymać cały żywot auta, wymaga wymiany już po 100 tys. km. Koszt to także minimum 1,5 tys. zł.
Właściwa technika jazdy to dynamiczne przyspieszenie do docelowej prędkości przy 2,5-3 tys. obrotów, a potem jazda ze stałą prędkością. Lepiej zredukować bieg i przyspieszyć przy wyższych obrotach niż dławić silnik na wysokim biegu. To nie tylko bezpieczniejsze dla mechaniki, ale też bardziej ekonomiczne - silnik pracujący w optymalnym zakresie zużywa mniej paliwa.
Współczesne jednostki napędowe wymagają świadomej eksploatacji. Nie chodzi o jeżdżenie na wysokich obrotach czy agresywną jazdę, ale o zapewnienie silnikowi optymalnych warunków pracy.