Fremantle Highway wciąż płonie. Takich wypadków w ostatnich latach było znacznie więcej

Pojawiają się nowe informacje dotyczące pożaru samochodowca Fremantle Highway. Najpierw zweryfikowano podawaną początkowo liczbę transportowanych samochodów, następnie okazało się, że na pokładzie znajduje się kilkakrotnie więcej aut elektrycznych. To właściwie przesądza losy statku.

Od wtorkowej nocy służby walczą z opanowaniem pożaru na statku transportowym Fremantle Highway, dryfującym na Morzu Północnym.

Samochodowiec wypłynął z niemieckiego portu Bremerhaven, a jego port docelowy znajdował się w Singapurze. Niestety - podróż zakończyła się ok. 27 mil morskich, czyli ok. 50 km, na północ od wyspy Ameland.

Fremantle Highway stanął w ogniu, załoga skakała za burtę

Według pierwszych informacji na pokładzie znajdowało się 23 członków załogi i 2857 samochodów, w tym 25 elektrycznych. Pierwsze doniesienia mówiły, że źródłem pożaru był jeden z nich, ale później okazało się, że ta informacja wynikła z nieporozumienia między pracownikiem holenderskiej straży przybrzeżnej, a korespondentem Reutersa, który pytał o szczegóły dotyczące tego wypadku. 

Reklama

Później rzecznik prasowy straży przybrzeżnej wyraźnie odciął się od tego stwierdzenia, podkreślając, że o tym, co było przyczyną pożaru, będzie można się dowiedzieć dopiero po zakończeniu śledztwa. Jednak w czwartek wieczorem straż ogłosiła, że pożar zaczął się w pobliżu samochodu elektrycznego.

Pół tysiąca samochodów elektrycznych na pokładzie Fremantle Highway

Według ostatnich doniesień armatora, na które powołuje się serwis Automotive News Europe, na pokładzie transportowca znajduje się 498 samochodów elektrycznych. To właściwie przesądza los statku. Nie ma żadnej możliwości ugaszenia jednostki, na której pali się tyle aut bateryjnych.

Z innych doniesień wiadomo, że Fremantle Highway przewozi m.in. setki BMW i Mercedesów, ale producenci nie potwierdzili, czy wśród tych aut są pojazdy elektryczne. Nie jest wykluczone, że na pokładzie są również samochody Tesli, która w Niemczech ma jedną ze swoich gigafabryk. Amerykańska firma jednak ignoruje zapytania w tej sprawie.

Pożary statków transportujących samochody

Rzut oka na historie pożarów statków transportowych z ostatnich lat pokazuje, że takie nieszczęścia dzieją się nie tylko przez samochody elektryczne. 

Na początku lipca tego roku strażacy gasili pożar na Grande Costa D’Avorio, przewożącym ok. 1200 samochodów używanych i 157 kontenerów do Port Newark w New Jersey. Pożar wybuchł w trakcie rozładunku, a na pokładzie nie było samochodów elektrycznych, wyłącznie używane spalinowe. Śledztwo w tej sprawie ciągle trwa. 

Statek stał w porcie, a w trwającej pięć dni (!) akcji gaśniczej zginęło dwóch strażaków.

W lutym ubiegłego roku głośno było o pożarze na pokładzie Felicity Ace - transportowca przewożącego cztery tysiące samochodów, w tym auta elektryczne. Transportowca nie udało się ugasić. Po tym jak się wypalił, został wzięty na hol, jednak zatonął podczas holowania. Raport ze śledztwa informujący przyczynach tego wydarzenia nie został jeszcze opublikowany, przyczynę pożaru może być jednak trudno ustalić.

W czerwcu 2020 r. w Jacksonville na Florydzie przez tydzień gaszono statek Höegh Xiamen przewożący 2420 aut używanych. Śledztwo wykazało, że przyczyną wybuchu pożaru był nieprawidłowo odłączony akumulator w jednym z pojazdów. Nie udało się uratować ani statku, ani transportowanych aut.

W maju 2019 r. 25 mil od Palma de Mallorca zapłonęła Grande Europa. Statek przewoził 1687 pojazdów - aut osobowych, ciężarówek i maszyn budowlanych oraz 49 kontenerów, głównie z żywnością. Wstępne wyniki śledztwa jako źródło pożaru wskazały dwa nowe samochody stojące na pokładzie. Nie podano informacji, czy były to auta elektryczne. Wiadomo, że wybuchły tam dwa pożary.

W marcu 2019 r. w Zatoce Baskijskiej zatonęła Grande America. Wiozła z Hamburga do Casablanki m.in. 2100 samochodów - nowych i używanych. Efektów śledztwa jeszcze nie opublikowano, statku nie podnoszono z dna, nieoficjalnie mówi się, że przyczyną pożaru były iskry pochodzące z przewożonej ciężarówki.  

W lutym 2017 r. wybuchł pożar na płynącym z Wielkiej Brytanii do USA transportowca Honor. Na jego pokładzie znajdowało się 5 000 samochodów. Pożar ugaszono, analiza wykazała, że jego przyczyną była usterka solenoidu w rozruszniku jednym z przewożonych aut używanych. W tym przypadku pożar został szybko opanowany, uszkodził tylko kilkanaście aut, a straty oszacowano na przeszło 700 000 dolarów.

W 2015 r. amerykański Courage płynął z Bremerhaven do Southampton wioząc na pokładzie nowe auta, samochody używane oraz pojazdy wojskowe. Pożar, który według śledztwa powstał w wyniku zwarcia w kostce modułu ABS auta spalinowego przyczynił się do zniszczeń w statku i towarze wycenionych na 100 milionów dolarów. Transportowiec został zezłomowany.

Miliony samochodów w transporcie

Warto dodać, że opisane wyżej przypadki to kropla w morzu transportu morskiego. Przez port w Bremerhaven przewija się rocznie 1,7 mln samochodów. A firma transportowa BLG Logistics, do której należy m.in. ten popularny port o powierzchni większej niż Księstwo Monako, informuje, że w sumie rocznie transportuje 4,7 miliona samochodów. 

Co dalej z Fremantle Highway?

Ciasno zaparkowane samochody w ładowni samochodowca wykluczają desantowanie na pokład służb ratowniczych. Wykluczone jest również zbyt intensywne polewanie wodą, doprowadziłoby do zatonięcia jednostki.

Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada, że ogień zgaśnie samoczynnie, gdy jednostka wraz z ładunkiem się wypali. Wówczas podjęta zostanie próba doholowania jej do portu. Jeśli to się uda, możliwe będzie podjęcie śledztwa w celu ustalenia przyczyny pożaru.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: pożar
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy