Eksperci WEF ostrzegają: trzeba ograniczyć liczbę aut na świecie
Eksperci fundacji WEF szukają sposobu jak przygotować miasta na zmieniające się warunki – mieszkaniowe i klimatyczne. Proponują ograniczenie liczby samochodów o 75 proc.
Szacuje się, że dziś po świecie porusza się ok. 1,5 miliarda samochodów. Według modeli matematycznych, do 2050 r. będzie ich już 2,1 miliarda. Inne obliczenia przewidują, że do tego samego roku prawie 70 proc. światowej populacji będzie zamieszkiwać na obszarach miejskich. Analitycy Światowego Forum Ekonomicznego (World Economic Forum - WEF) twierdzą, że miasta trzeba do tego przygotować - zarówno ze względów ekologicznych, jak i komfortu życia i zdrowia mieszkańców.
2,1 miliarda samochodów będzie rocznie emitować do atmosfery 4,6 miliarda ton dwutlenku węgla. Dodatkowe samochody muszą mieć przestrzeń do poruszania się i parkowania. A ludzie chcą żyć zdrowo i wygodnie, co oznacza również swobodę przemieszczania się. Według ekspertów WEF to wszystko da się pogodzić, a wyjaśnienie jak osiągnąć ten cel opublikowano w raporcie The Urban Mobility Scorecard Tool: Benchmarking the Transition to Sustainable Urban Mobility.
Choć trudno w to uwierzyć, WEF twierdzi, że z dróg na świecie mogłoby zniknąć 75 proc. z tych 2,1 miliarda samochodów, które mają jeździć w 2050 r. Pół miliarda samochodów jeździło po świecie w połowie lat 80. ubiegłego stulecia. Od tamtego czasu świat mocno się rozwinął, przybyło ok. 3 miliardy ludzi i każdy chciałby móc się swobodnie przemieszczać.
Według ekspertów WEF pozwoli na to odpowiednie zarządzanie przestrzenią miejską i zmiany w infrastrukturze. Usunięcie 3/4 samochodów z dróg miałoby być osiągnięte dzięki doprowadzeniu do sytuacji, w której komunikacja w gęsto zaludnionych terenach miejskich zostałaby zoptymalizowana tak, by dla ludzi stała się wygodniejsza niż korzystanie z prywatnych aut.
W efekcie dałoby się zredukować emisję CO2 w transporcie o 80 proc., a przy okazji zmniejszyć koszty transportu o 40 proc. i zaoszczędzić 5 bilionów dolarów rocznie.
Sposobem na osiągnięcie tego celu miałoby być odpowiednie przygotowanie infrastruktury, dzięki której:
- transport stałby się dostępny dla wszystkich, niezależnie od ich zamożności oraz miejsca zamieszkania,
- system zostałby zaprojektowany tak, by w naturalny sposób wykorzystywać różne środki transportu, uniezależniając ludzi od prywatnych samochodów,
- zwiększenie udziału elektrycznych środków transportu w miastach wpłynęłoby korzystnie na zdrowie mieszkańców.
WEF zwraca uwagę, że nie ma jednego rozwiązania, które można by zaimplementować w dowolnym zakątku świata. Każda aglomeracja musi stworzyć swoje własne drogi, dopasowane do specyfiki danego miejsca.
Co może zaskoczyć, eksperci WEF wcale nie twierdzą, że samochody elektryczne będą lekiem na całe zło. Zwracają uwagę, że wobec zapotrzebowania transportu na paliwa, które sięga 60 proc. zapotrzebowania na ropę w ogóle, przejście na samochody elektryczne jest istotne. Ale nie rozwiąże problemu korków czy braku przestrzeni do parkowania.
Według WEF, żeby osiągnąć zakładane cele konieczne będzie wprowadzenie zmian w trzech zakresach: zarządzania, elastyczności i łączności. Pierwszy zakłada koordynację instytucyjną (przygotowanie odpowiednich planów zarządzania przestrzenią, inwestycji i zapewnienia budżetowania), a także wprowadzenie odpowiednich przepisów i wspieranie innowacyjności. Drugi filar ma odpowiadać za przygotowanie przemyślanej infrastruktury miejskiej, z naciskiem na mikromobilność, transport publiczny i współdzielony, ale także troskę o strefy parkingowe, czy centra logistyczne, pozwalające na optymalną dostawę towarów. Trzeci zakłada integrację różnych środków transportu w jeden wygodny system i stworzenie rozwiązań, dzięki którym korzystanie z nich będzie łatwe i dostępne dla każdego.
Pierwszymi miastami, które testowo przystąpiły do wytyczenia nowych ścieżek rozwoju zgodnie ze wskazówkami WEF, są Buenos Aires w Argentynie, Curridabat w Kostaryce i Singapur. W ramach prac nad tym projektem organizuje się tam miejskie "okrągłe stoły" w ramach których rządzący miastami konsultują ścieżki rozwoju ze stowarzyszeniami mieszkańców, przedsiębiorcami i dostawcami usług mobilnych. Projekt zakłada wskazywanie mocnych i słabych stron oraz tworzenie planów pozwalających na wprowadzanie zmian w podejściu do miejskiej mobilności.
Jak można się domyślać, pomysły Światowego Forum Ekonomicznego nie są przyjmowane bezkrytycznie. Na łamach The Wall Street Journal w sekcji Opinie pojawił się felieton o wiele mówiącym tytule "Światowe Forum Ekonomiczne idzie po wasze samochody". Zwrócono w nim uwagę, że majętni członkowie organizacji chcą odbierać ludziom możliwość swobodnego przemieszczania się, zachowując ją tylko dla podobnych sobie - innych majętnych, których będzie na to stać. Z różnych kierunków dobiegają głosy, że postanowienia WEF są niemożliwe do spełnienia, i że organizacja planuje "nową segregację klasową" i wprowadzanie ograniczeń wolności.
Biorąc pod uwagę dotychczasowe osiągnięcia włodarzy polskich miast, którzy zdają się wprowadzać zmiany raczej metodą kija niż marchewki, można się spodziewać, że propozycje WEF zostaną u nas przyjęte raczej chłodno. W końcu, jak podaje serwis lookapaplate.com, w Polsce na jednego mieszkańca przypada 0,77 samochodu, co stawia nasz kraj na 7. miejscu na świecie. Choć gdyby usunąć tzw. martwe dusze z bazy CEPiK, uplasowalibyśmy się znacznie dalej.
***