Duże nowości w przeglądach technicznych. Co się zmieni we wrześniu?
Jeszcze w tym roku kierowców czeka rewolucja dotycząca obowiązkowych badań technicznych pojazdów. Do końca września - przynajmniej jeśli wierzyć rządowym planom - spodziewać się można kilku istotnych zmian. Jakich?
1 września (taka data widnieje w najnowszym o projekcie, którego analizą zajmuje się obecnie Komisja Prawnicza) w życie wejść mają długo zapowiadane zmiany dotyczące m.in. fotografowania pojazdów przez diagnostów czy kar dla spóźnialskich. Na tym jednak nie koniec. 27 września zmieni się zakres samych kontroli i stosowane przez diagnostów nazewnictwo.
Teoretycznie, jak wynika z samego rządowego dokumentu, 1 września kierowcy mogą obudzić się w nowej rzeczywistości. W praktyce może być z tym różnie. Termin wprowadzenia nowych przepisów zmieniano już kilkukrotnie. Obecnie, ściślej - od lutego - nad projektem pracuje Komisja Prawnicza. Następnie zaakceptować musi go jeszcze Rada Ministrów i - ostatecznie - Sejm. Jest więc spora szansa, że i tej daty nie uda się dotrzymać, co w praktyce ucieszy większość zmotoryzowanych.
Przypomnijmy - zgodnie z propozycją w czasie obowiązkowego przeglądu diagnosta wykonywać ma co najmniej trzy fotografie dokumentujące obecność pojazdu w stacji kontroli. Dwie z nich ukazywać mają całą bryłę pojazdu na stanowisku kontrolnym (wykonywane z przekątnych z tyłu i z przodu). Trzecia - aktualny stan drogomierza.
Właśnie te zapisy spędzają od miesięcy sen z powiek właścicielom samochodów amerykańskich czy przystosowanych do sportów motorowych, których przeróbki stoją często w jaskrawej sprzeczności z polskimi przepisami. W przypadku "rajdówek" chodzi m.in. o ingerencje w fabryczny układ hamulcowy i - w praktyce - brak możliwości uzyskania odstępstwa od warunków technicznych. Właściciele tzw. "amcarów" - czyli aut sprowadzonych z USA - od lat zwracają za to uwagę na kwestie przeróbek oświetlenia (modyfikacja symetrycznych reflektorów czy zmiana barwy kierunkowskazów w oryginalnych lampach), które budzą wątpliwości wielu diagnostów.
W tym miejscu wypada dodać, że w wielu przypadkach - gdy auto nie było oferowane na europejskich rynkach - nie ma żadnej możliwości wyposażenia go w oświetlenie spełniające europejskie normy.
Inne z zapowiadanych od wielu miesięcy nowości to chociażby:
- kary za nieterminowe stawienie się na obowiązkowym badaniu technicznym,
- możliwość odwołania się od wyniku kontroli (wówczas ponowna kontrola ma zostać wykonana w obecności przedstawiciela Transportowego Dozoru Technicznego).
Jeśli pojawimy się w stacji kontroli pojazdów w terminie ponad 30 dni od wygaśnięcia badań technicznych, za przegląd trzeba będzie zapłacić podwójną stawkę. Z kolei jeśli przyjedziemy do SKP na mniej niż 30 dni przed datą wygaśnięcia badań, w przypadku pozytywnego wyniku kontroli, termin następnej liczony będzie od ostatniego dnia obowiązywania aktualnych. Mówiąc wprost - kierowca nie będzie "stratny".
Niestety, również te zapisy budzą spore kontrowersje wśród zmotoryzowanych. Niektórzy kierowcy wprost nazywają je "ukrytym podatkiem od naprawy samochodu". Wciąż brak nam bowiem przepisów wykonawczych dotyczących czasowego wycofania z ruchu samochodu osobowego, a wykonanie remontu blacharskiego czy naprawy głównej silnika pochłania często długie miesiące - wcześniej trzeba się przecież "wpisać do kalendarzyka" fachowca.
Podobnie wygląda też sprawa dotycząca przywracania do ruchu aut uszkodzonych w kolizjach i wypadkach. W przypadku mniej popularnych pojazdów problemem jest już samo skompletowanie potrzebnych części. W efekcie łatwo o sytuacje, w których właściciele starszych pojazdów - właśnie z uwagi na prace remontowe - nie będą w stanie zawitać do SKP w terminie do 30 dni od czasu wygaśnięcia badań technicznych i "z automatu" zmuszeni będą płacić podwójną stawkę.
Zdecydowanie bliższy terminowemu wprowadzeniu zdaje się inny projekt dotyczący przeglądów. Chodzi o nowelizację rozporządzenia Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej z dnia 26 czerwca 2012 r. w sprawie zakresu i sposobu przeprowadzania badań technicznych pojazdów oraz wzorów dokumentów stosowanych przy tych badaniach (Dz. U. z 2015 r. poz. 776, z późn. zm.). Termin 27 września wynika ze zobowiązań złożonych przez państwa członkowskie UE i związany jest z wdrożeniem dyrektywy delegowanej Komisji UE 2021/1717 z dnia 9 lipca 2021 roku.
W tym przypadku chodzi o ujednolicenie oznaczeń kategorii pojazdów oraz wprowadzenie wspólnej dla wszystkich krajów klasyfikacji usterek. W Polsce dzielimy je obecnie na:
- usterki drobne - niemające istotnego wpływu na bezpieczeństwo ruchu drogowego i ochrony środowiska;
- usterki istotne - mogące naruszać bezpieczeństwo ruchu drogowego i ochrony środowiska;
- usterki stwarzające zagrożenie - usterki stanowiące bezpośrednie i natychmiastowe zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego i ochrony środowiska w stopniu uniemożliwiającym używanie pojazdu w ruchu drogowym, niezależnie od okoliczności.
Ujednolicona unijna klasyfikacja mówi natomiast o usterkach:
- drobnych,
- poważnych,
- niebezpiecznych.
Zgodnie z Dyrektywą Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/45/UE z dnia 3 kwietnia 2014 r. (artykuł 9.) wynik badania uznaje się za negatywny w przypadku stwierdzenia usterek "poważnych" lub "niebezpiecznych".
Przypominamy, że wykaz usterek poważnych obejmuje m.in.:
- brak nakładki przeciwpoślizgowej na pedale hamulca (nakładka luźna lub wytarta),
- wycieki płynów innych niż woda,
- niedziałający system regulacji wysokości oświetlenia,
- uszkodzone klosze reflektorów,
- brak śruby lub nakrętki mocującej koło,
- nieszczelność lub niepewne mocowanie układu wydechowego,
- sygnalizację usterki systemu poduszek powietrznych
Dużą nowością jest dodanie do wykazu badanych przez diagnostów elementów systemu automatycznego powiadamiania o wypadkach Call. Przypominamy, że jest on obowiązkowym wyposażeniem wszystkich nowych samochodów homologowanych na terenie Unii Europejskiej po 31 marca 2018 roku.
Co ciekawe, w polskiej rzeczywistości kontrola systemu eCall ograniczać się będzie raczej do... organoleptycznego stwierdzenia obecności czerwonego przycisku z napisem SOS.
Dokumenty unijne zakładają wprawdzie uzupełnienie kontroli wzrokowej "użyciem interfejsu elektronicznego" w przypadku, "gdy umożliwia to charakterystyka techniczna pojazdu i w przypadku gdy są dostępne niezbędne dane". Biorąc jednak pod uwagę uwarunkowania polskich stacji kontroli pojazdów, szybkie wyposażenie je w interfejsy diagnostyczne wydaje się jednak skrajnie mało prawdopodobne.
***