Brawo policja. Wreszcie będą mandaty za jazdę lewym pasem jezdni
Policja zapowiada, że ostrzej zabierze się za kierowców, uporczywie jeżdżących lewym pasem jezdni. Mają posypać się mandaty. I właściwie należałoby tej inicjatywie tylko przyklasnąć, ale...
W Polsce obowiązuje ruch prawostronny. Zgodnie z Prawem o ruchu drogowym, "Kierujący pojazdem, korzystając z drogi dwujezdniowej, jest obowiązany jechać po prawej jezdni (...) Kierujący pojazdem, korzystając z jezdni dwukierunkowej co najmniej o czterech pasach ruchu, jest obowiązany zajmować pas ruchu znajdujący się na prawej połowie jezdni. (...) Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać możliwie blisko prawej krawędzi jezdni".
Z lewego pasa (cały czas mówimy o drodze z przynajmniej dwoma pasami ruchu w jednym kierunku) można korzystać tylko w trzech sytuacjach: podczas wyprzedzania, omijając przeszkodę (na przykład stojący na prawym pasie zepsuty samochód) oraz w związku z zamiarem skrętu w lewo.
Przepis wydaje się jasny, dlaczego więc jest tak powszechnie lekceważony? Częściową odpowiedź na to pytanie znajdujemy w internetowej dyskusji, która wywiązała się po informacji o policyjnej akcji "Ruch prawostronny".
"stary kierowca": "Trochę jeżdżę po Polsce i wcale nie jest tak, że jeżdżą lewym pasem. Owszem, lewym pasem jeżdżą kierowcy (ja też często jadę), ale na tych drogach, po których prawym pasem nie da się jechać, bo dziury, wyboje, koleiny itp. Na autostradach i drogach dwupasmowych, na których jest dobra, równa nawierzchnia, bardzo rzadko zdarza się, żeby kierowcy ciągle jechali lewym pasem."
"KK": "Na dwupasmówce w mieście wcale mi nie przeszkadza ktoś, kto jedzie 80 lewym pasem przy ograniczeniach do 70-80. Niemniej krew mrozi widok seicento na 4-pasmowej autostradowej obwodnicy, zasuwające lewym środkowym pasem. No tak, myśli sobie taki kierowca: prawy jest poboczem, po środkowym prawym jadą tiry, pewnie szybciej niż ja, ale to ich pas.... No i niestety ten skrajnie lewy na takiej drodze mimo ograniczenia do 140 jest zarezerwowany dla tych, co jadą ok. 200 km/h. Tak myślę, że mają rezerwację, bo jeżdżą po nim na długich światłach z lewym kierunkowskazem. Pytanie, jak wyprzedzić seicento jadące 100 km/h i dlaczego nie ma u nas patroli autostradowych. Ten od 200 powinien dostać mandat za prędkość, niezachowanie dystansu od poprzedzającego samochodu, za używanie świateł drogowych i nieprawidłowe użycie kierunkowskazu. Dobrze licząc, prawko powinien zostawić w radiowozie po takiej akcji."
"Bolo": "Szok, bo Janusze z Polski B muszą się dowartościować, jadąc lewym pasem, bo prawym to obciach. A że jedzie jak ofiara i z tyłu sznur aut musi wyprzedzać go prawym, to nieważne, on jadzie w kapeluszu i sandałach lewym. (...) Pojedźcie do Niemiec albo UK, to zobaczycie jak drogą poruszają się wysoko rozwinięte pod względem motoryzacji narody. Na zachodzie Polski nie jest źle, ale wschód to tragedia. Kultura i myślenie leży totalnie."
"rozbawioneUSA": "W USA często jeżdżę autostradami, które mają po siedem, osiem pasm ruchu w jedną stronę. Gdyby tutaj stosowali takie prawo, to te kilka pasów świeciłoby pustkami, a wszyscy mieli jechać po prawej stronie?"
"Zawsze prawym!": "Zjeżdżanie na prawy pas powinno być odruchem, jak włączenie kierunkowskazu. Coś, nad czym się nie zastanawiamy, a wykonujemy automatycznie. Ale u nas zawsze znajdą się mądrzejsi, którzy znajdą argumenty na to, że przepisy są głupie i jazda lewym to ich prawo."
"HeronX": "Często jeżdżę na A4, chciałbym większość drogi jechać prawym pasem, ale niestety jest zajęty przez TIR-y. Najczęściej jadą jeden za drugim w odległości ok. 50 m pomiędzy sobą i co mam robić? Wlec się pomiędzy nimi i narażać na potrącenie? Prawie wszyscy kierowcy osobówek tak jak ja jadą więc pasem lewym, rzadko jest okazja powrotu na prawy."
To tylko kilka z setek wypowiedzi, ale i te głosy dobrze ilustrują zróżnicowanie opinii w sprawie, o której mowa.
Żeby była jasność: nas też denerwują mozolnie wyprzedzające się ciężarówki i ślamazary, bezmyślnie blokujące lewy pas na drogach szybkiego ruchu. Szanujemy również zapisy prawa. Mimo to nie potrafimy pozbyć się pewnych wątpliwości...
Wyobraźmy sobie dwupasmową autostradę, którą jadą wyłącznie samochody, poruszające się z maksymalną dozwoloną prędkością. Ich kierowcy są legalistami, zatem trzymają się "możliwie blisko prawej krawędzi jezdni". W tej wyimaginowanej, ale przecież możliwej (ba, pożądanej sytuacji) lewy pas jest cały czas pusty. Czy naprawdę stać na budowę dróg, których połowa powierzchni pozostaje niewykorzystana? Ewentualnie oddana do dyspozycji tym, którzy za nic mają przepisy ruchu? Że lewy pas musi być wolny, by mogły nim swobodnie przejechać służby ratunkowe? Hm... Ciekawe, kiedy ostatni raz byliście świadkami takiego przejazdu? Kierowców w Europie Zachodniej uczą, by w autostradowych zatorach zjeżdżać i zatrzymywać się jak najbliżej obu krawędzi jezdni - prawej i lewej - pośrodku tworząc "ścieżkę ratunkową". To wystarcza.
Jeszcze inaczej wygląda sytuacja w miastach. Zbliżacie się do skrzyżowania na miejskiej dwupasmówce i widzicie, że na prawym pasie przed światłami czeka, powiedzmy, osiem aut (oba prowadzą na wprost), a lewy pozostaje wolny. Chyba tylko zdeklarowany masochista nie skorzystałby z okazji i nie ominął korka (zakładamy, że oba pasy pozwalają na jazdę na wprost).
Nadrzędnym kryterium, decydującym o zachowaniu użytkowników dróg, musi być płynność i bezpieczeństwo ruchu. Dlatego choć przepisy są ważne, to jednak zawsze najważniejsze jest myślenie i zdrowy rozsądek.