Ale numer! Policjant wygrał w sądzie. Z policją!

Nietypowy finał miało zdarzenie drogowe, do jakiego doszło w listopadzie 2017 roku. W nieoznakowanym radiowozie w czasie jazdy otworzyła się maska. Komendant wojewódzki chciał, by koszty naprawy pokrył z własnej kieszeni policjant kierujący autem. Sprawa trafiła do sądu w Toruniu.

Sprawa dotyczyła sytuacji z 9 listopada 2017 roku. Wykonując obowiązki służbowe, radiowozem kierował wówczas policjant z wydziału kryminalnego komisariatu Toruń Śródmieście. Nagłe otwarcie maski w czasie jazdy poskutkowało jej zniszczeniem, uszkodzone zostały ponadto: przednia szyba, antena i dach. Na szczęście nikomu nic się nie stało.

Ubezpieczyciel wycenił naprawę na ponad 2 tys. zł. Kosztorys sporządzony przez policyjną stację obsługi opiewał nie nieco ponad 1,5 tys. zł.

Co ciekawe, Komendant Miejski Policji w Toruniu podpisał się pod wnioskami powołanej w celu zbadania okoliczności zdarzenia komisji, która stwierdziła, że kierujący "nie ponosi winy za zdarzenie". Innego zdania byli jednak przełożeni z Komendy Wojewódzki Policji w Bydgoszczy, którzy domagali się, by policjant pokrył koszty naprawy. W sumie funkcjonariusz z własnej kieszeni zapłacić miał 1833 zł. Kierujący w chwili zdarzenia policjant nie zgodził się z takimi postawieniem sprawy. Ostatecznie, na wniosek Komendanta Wojewódzkiego Policji w Bydgoszczy, sprawą zajął się Sąd Rejonowy w Toruniu.

Reklama

W opinii powoda przyczyną usterki pojazdu była nieprawidłowa eksploatacja, w związku z czym ponosi on odpowiedzialność za zdarzenie.

W pozwie przeczytać można było że: "w dniu (...) pozwany wykonał wymaganą przez obowiązujące przepisy obsługę codzienną, co potwierdził własnoręcznym podpisem. Po odholowaniu pojazdu do Wydziału (...) w B. powołano Komisję na okoliczność ustalenia rozmiarów powstałej w pojeździe szkody. Komisja ta dokonała oględzin pojazdu i sporządziła kosztorys naprawy. Na podstawie tych oględzin ustalono, że zamek pokrywy silnika na dzień naprawy powypadkowej był sprawny. Pozwany funkcjonariusz w dniu powstania szkody tj. (...) wykonał obsługę codzienną, a zatem musiał otworzyć pokrywę silnika pojazdu. Skoro zamek pokrywy silnika po zdarzeniu był sprawny, to świadczy to o tym, że pozwany nie zamknął prawidłowo pokrywy silnika, co skutkowało jej otwarciem w trakcie jazdy, a w konsekwencji uszkodzeniem pojazdu służbowego. W sprawie podkreślenia wymaga fakt, że podczas wykonywania obowiązków służbowych w dniu (...) przez pozwanego działania funkcjonariuszy nie wymagały dynamicznych czynności, które mogłoby w jakimś stopniu przyczynić się do niekontrolowanego otwarcia pokrywa silnika. Potwierdzają to również notatki funkcjonariuszy uczestniczących w zdarzeniu związanym z uszkodzeniem pojazdu służbowego".

Pozwany policjant zapewniał jednak, że - przy okazji tzw. obsługi codziennej - prawidłowo zamknął pokrywę silnika. Argumentował przy tym, że "jest to czynność rutynowa, a więc nie jest możliwe, aby jej nie wykonał, zwłaszcza, że jest doświadczonym kierowcą. Wskazywał też, że gdyby do tego doszło, to z pewnością zostałoby to zauważone przez niego lub drugiego z policjantów podróżującego autem, "gdyż pokrywa silnika znacząco wystawałaby ponad błotniki pojazdu, a także podczas jazdy, zwłaszcza po uszkodzonej nawierzchni wewnętrznej parkingu Komisariatu, wydawałaby dźwięki".

Ostatecznie sąd dał wiarę wyjaśnieniom policjanta. Kluczową rolę odegrał tu m.in. kosztorys naprawy. Nie wymieniono w nim zamka pokrywy przedniej, jak również pokrywy silnika. Na tej podstawie można założyć, że sam zamek maski był sprawny. Sęk w tym, że do naprawy wykorzystano maskę z innego radiowozu (była w posiadaniu policji), a przed jej wymianą nie dokonano szczegółowych oględzin uszkodzonej pokrywy silnika. Ściślej - nie zbadano jaki był stan zaczepu, w który wchodzi rygiel zamka.

W uzasadnieniu wyroku czytamy, że "powód nie dostrzegł jednak, że mocowanie pokrywy silnika do pojazdu jest dwuelementowe. Składa się ono z zamka wraz z ryglem oraz ze znajdującego się na pokrywie silnika zaczepu. Jest to wiedza na tyle powszechnie dostępna i znana, że nie wymagała ona dopuszczenia dowodu z opinii biegłego (art. 278 § 1 k.p.c.). Dowód dotyczący podstawy domniemania faktycznego powinien zatem obejmować również kwestię stanu technicznego zaczepu pokrywy silnika".

"W konsekwencji, powód nie zdołał wykazać w niniejszej sprawie przesłanek odpowiedzialności majątkowej, o których mowa w art. 2 ustawy. Nie można było jednoznacznie stwierdzić, że przyczyną szkody było zawinione niewłaściwe wykonanie obowiązków służbowych przez pozwanego. Możliwa jest sytuacja, że do jej powstania doszło wskutek złego stanu technicznego zaczepu pokrywy silnika" - stwierdził sąd.

W uzasadnieniu wskazano ponadto, że wskazany samochód został wprowadzony do eksploatacji w 2005 roku a z "uwagi na częstotliwość użytkowania oraz wiek było to auto zużyte".

Komenda Wojewódzka pokryć musi koszty procesowe w wysokości 675 zł.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy