Aktywiści znów atakują. Tym razem wzięli na cel bilbordy reklamowe
W największych miastach Europy aktywiści klimatyczni podmienili bilbordy reklamowe, na własne plakaty atakujące przemysł motoryzacyjny. Skoordynowana akcja miała na celu zwrócenie uwagi na działania producentów przeciwko klimatowi i ochronie środowiska.
Aktywiści klimatyczni nie odpuszczają i ponownie dają o sobie znać. Niestety kolejny raz nie do końca w zgodzie z prawem.
Po ubiegłorocznych, głośnych happeningach, którym nierzadko towarzyszyła dewastacja mienia, tym razem wzięli na cel bilbordy reklamowe w największych miastach Europy.
Aktywiści zarzucają koncernom samochodowym hipokryzję
Działacze trzech popularnych w mediach społecznościowych grup ekologicznych podmienili ponad 400 bilbordów reklamowych, zastępując je swoimi plakatami. Ich treści atakowały producentów motoryzacyjnych - głownie BMW i Toyotę - wskazując na rzekomą hipokryzję przemysłu motoryzacyjnego w kwestii ochrony środowiska. Cała akcja zbiegła się w czasie z rozpoczęciem setnej edycji salonu samochodowego w Brukseli.
Oprócz niechęci do motoryzacji jako takiej oraz do koncernów paliwowych, fałszywe plakaty nawoływały również do wprowadzenia zakazu reklamowania spalinowych pojazdów, a także wskazywały na agresywny lobbing producentów przeciwko polityce klimatycznej.
Na jednym z nich można było ujrzeć zdjęcie Akio Toyody z podpisem "screw the climate" ("chrzanić klimat"), co miało zapewne nawiązywać do krytycznych wypowiedzi szefa Toyoty na temat elektromobilności. Inny plakat uderzał m.in. bezpośrednio w BMW, stwierdzając, że niemiecki koncern testuje emisje spalin na swoich klientach, co oczywiście jest kompletnie kuriozalne.
SUV-y to całe zło tego świata?
Aktywiści wybrali sobie za cel także SUV-y - nawet te elektryczne. Ich zdaniem duże samochody to bezapelacyjnie największe zło tego świata i trzeba z nimi walczyć wszelkim metodami. Jak przekonują między innymi na Tik Toku - pojazdy takie zużywają dużo energii, zatykają europejskie miasta i stanowią zagrożenie dla pieszych.
Niestety wspomniane metody nie różnią się niczym od zwykłego wandalizmu. Aktywiści zakradają się późną porą pod domostwa, a następnie przebijają opony w samochodach lub ręcznie spuszczają powietrze. W swoim mniemaniu zmuszają w ten sposób kierowców do zrezygnowania z SUV-ów, a w praktyce tylko utrudniają im życie, narażają na koszty i raczej nie przekonują ich do popierania ruchów ekologicznych.
***