11 lat temu ukradli mu auto. Teraz prokuratura nie chce mu go oddać
Wydaje się, że prawo dotyczące kradzionych samochodów, jest jednoznaczne - jeśli kupimy pojazd pochodzący z kradzieży, nawet nieświadomie, jest on nam odbierany i wraca do prawowitego właściciela. Pan Kazimierz przekonał się jednak, że jego ta zasada nie dotyczy i nie może liczyć na odzyskanie swojej własności.
Pan Kazimierz Świerczyński mieszka w Przywidzu niedaleko Gdańska. W 2004 roku kupił Audi A6 2.5 TDI. Nie wykupił ubezpieczenia AC, więc nie mógł liczyć na ubezpieczenie w przypadku kradzieży. Na auto zaciągnął kredyt.
- Kosztowało około 52 tysięcy złotych. Sądziłem, że wystarczy mi do końca życia - mówi pan Kazimierz.
- Cieszyłem się nim przez około dwa lata. Pewnego dnia pojechałem do centrum onkologii w Gdańsku-Wrzeszczu. Poszedłem na wizytę do lekarza i wracając od lekarza - nie ma samochodu. Nie ma żadnych śladów, rozbitych szyb. Po prostu nie ma. Na tym miejscu stał już inny samochód. Od razu zgłosiłem to na policję. Miesiąc później postępowanie umorzono, ze względu na nieznalezienie sprawcy - wspomina.
Pan Kazimierz, chociaż auta już nie miał, to jeszcze przez kilka lat spłacał kredyt. Nie spodziewał się, że po 11 latach od kradzieży otrzyma telefon z prokuratury, że samochód został odnaleziony. Liczył, że skoro tak się stało, to Audi A6 do niego wróci.
- W 2019 roku otrzymałem postanowienie z prokuratury w Białogardzie, że samochód został odnaleziony i kilkakrotnie zmieniał właściciela i oddają go ostatniemu właścicielowi. Ponieważ ostatni właściciel kupił go w dobrej wierze, nie wiedząc, że samochód jest kradziony - mówi pan Kazimierz.
- Pokrzywdzony kwestionował, że prokurator podjął decyzję o zwrocie samochodu ostatniemu właścicielowi. Sąd się z tą decyzją prokuratury zgodził, nie uwzględnił tego zażalenia z jednego prostego powodu - artykuł 169 Kodeksu Cywilnego chroni nabywców w dobrej wierze- tłumaczy sędzia Sławomir Przykucki, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Koszalinie.
Okazało się, że dwa lata temu kradzione auto nieświadomie kupił mieszkaniec Białogardu. Gdy pojechał na przegląd, diagnosta zorientował się, że numery identyfikacyjne samochodu zostały podrobione. Audi A6 zabezpieczyła policja. Dziś, mimo że sprawy w sądzie się zakończyły, również obecny właściciel nie może korzystać z auta. Prokuratura od roku się z nim nie kontaktuje.
- Sprawa w toku jest i po prostu czekamy na jakąkolwiek odpowiedź z prokuratury. Auto po prostu jest u rodziców, dopóki nie otrzymamy zezwolenia z prokuratury, że możemy się nim poruszać, to po prostu stoi - tłumaczy żona obecnego właściciela.
- Mąż musiał wyjechać znowu za granicę, żeby kupić drugi samochód, którym będzie mógł po prostu dojeżdżać do pracy. A ten samochód stoi. A tak, ubezpieczenie trzeba zapłacić na cały rok, przegląd też trzeba zrobić - dodaje.
Jak to się stało, że przez 11 lat, auto co roku przechodziło badanie techniczne i nikt nie zorientował się, że jest kradzione? Pan Łukasz, który prowadzi Stację Kontroli Pojazdów w Warszawie, twierdzi, że złodzieje coraz lepiej podrabiają numery pojazdów.
- Wielkie brawa dla diagnosty, który to dostrzegł, zgłosił. Osobie, której samochód został skradziony, powinna mu podziękować. A jak to się dalej prawnie potoczy, to już niech nam wymiar sprawiedliwości odpowie - tłumaczy diagnosta Łukasz Nagraba.
- To jest taka sytuacja, że nigdy nie będzie tak, że wszyscy będą zadowoleni. Z jednej strony rzeczywiście mamy pokrzywdzonego, który jest uczciwym człowiekiem i został mu skradziony ten samochód. Ale z drugiej strony mamy uczciwego nabywcę tego samochodu, człowieka uczciwego, który zapłacił za ten samochód. Gdyby mu zabrano ten samochód, to on byłby pokrzywdzony. Nie ma możliwości, żeby wszyscy byli zadowoleni - tłumaczy sędzia Sławomir Przykucki.
- Nadal czuję się właścicielem tego auta. Tylko ja mogę zadysponować, co chcę zrobić z tym samochodem. Czy oddać na złom, czy jeździć, czy sprzedać, czy zrobić z niego "gołębnik". To jest moja własność i tylko ja mam do tego prawa - mówi pan Kazimierz.