Dlaczego samochód, który nie jeździ, musi mieć OC?

Zgodnie z Ustawą o ubezpieczeniach obowiązkowych każdy samochód osobowy, który nie spełnia definicji pojazdu zabytkowego, posiadać musi ważne ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej.

W myśl cytowanej ustawy z wymogu tzw. ciągłości OC  zwolnione są wyłącznie pojazdy historyczne, czyli takie, które liczą sobie więcej niż czterdzieści lat.

Tak sformułowane prawo to ukłon w stronę firm ubezpieczeniowych i sól w oku miłośników motoryzacji. Oznacza bowiem, że - w przeciwieństwie chociażby do Niemiec - nasz pojazd musi legitymować się ważną polisą OC, nawet wówczas gdy nie jest wykorzystywany. Dotyczy to np. szeroko pojętych "klasyków", których odbudowa ciągnie się latami. W tym czasie nie uczestniczą one w ruchu drogowym, ale - mimo tego - właściciel musi opłacać polisy OC.

Reklama

Podobny absurd związany z ciągłością OC dotyczy motocyklistów. Płacą oni "pełny wymiar" składki, mimo że przez zdecydowaną większość roku ich maszyny stoją przykryte kocami w garażach...

Właśnie z tego względu co jakiś czas powraca temat czasowego wyrejestrowania pojazdu (obecnie możliwe wyłącznie w przypadku autobusów i samochodów ciężarowych), które pozwalałoby na "wstrzymanie" polisy OC. Niestety, o czym informowaliśmy wielokrotnie, najnowsze pomysły władz (a ściślej - Ministerstwa Infrastruktury) zdają się być jawną kpiną z kierowców. Przypomnijmy - autorzy projektu chcą, by " samochód osobowy mógł być czasowo wycofany z ruchu, ale nie dłużej niż na okres od 3 do 12 miesięcy i nie częściej niż po upływie 3 lat od daty poprzedniego wycofania z ruchu".

Co więcej, taka możliwość pojawi się wyłącznie w przypadku "konieczności wykonania naprawy w związku z uszkodzeniem zasadniczych elementów nośnych konstrukcji pojazdu". Wniosek - z tej furtki skorzystać będzie można wyłącznie odbudowując auto po wypadku lub fundując mu gruntowny remont. Pojawiają się jednak dwa problemy. Po pierwsze - tego typu naprawa często pochłania zdecydowanie więcej czasu, niż określone w projekcie 12 miesięcy (w przypadku "klasyka" mówimy przecież o rozbrojeniu pojazdu, piaskowaniu, odbudowie blacharskiej i ponownym lakierowaniu całego nadwozia). Po drugie - projekt autorstwa Ministerstwa zupełnie pomija kwestię jednośladów.

Nieoczekiwanie pojawiło się jednak światełko w tunelu. Okazuje się bowiem, że aktualna wersja Ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych daje się we znaki samorządom.

Jak informuje Polskie Biuro Ubezpieczycieli Komunikacyjnych, do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości trafiło pytanie prejudycjalne w sprawie pojazdu niezdolnego do jazdy i przeznaczonego do zniszczenia. Sąd Rejonowy w Ostrowie Wielkopolskim stara się ustalić, czy powiat, który nabył na podstawie orzeczenia sądu prawo własności takiego pojazdu, ma obowiązek jego ubezpieczenia.

Chodzi o sytuację, gdy jednostka samorządu terytorialnego nabyła, na podstawie orzeczenia sądu, prawo własności pojazdu, który to pojazd "jest niezdolny do jazdy i znajduje się na terenie prywatnym w postaci parkingu strzeżonego poza drogą publiczną i wskutek decyzji jego właściciela jest przeznaczony do zniszczenia".

Sprawa wbrew pozorom nie jest błaha. Przykładowo, tylko w Warszawie każdego roku z ulic usuwanych jest blisko 6 tys. wraków. W większości są to porzucone i zdekompletowane pojazdy, które po 6 miesiącach od daty usunięcia z ulicy przechodzą na własność gminy. Sęk w tym, że zgodnie z Ustawą o ubezpieczeniach obowiązkowych, nowy właściciel ma obowiązek zawarcia polisy OC najpóźniej w dniu "rejestracji" pojazdu.

W ustawie czytamy np., że "W razie przejścia lub przeniesienia prawa własności pojazdu mechanicznego zarejestrowanego, którego posiadacz wbrew obowiązkowi nie zawarł  umowy ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych, posiadacz, na którego przeszło lub zostało przeniesione prawo własności jest obowiązany zawrzeć umowę ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych w dniu przejścia lub przeniesienia prawa własności pojazdu mechanicznego, ale nie później niż z chwilą wprowadzenia pojazdu mechanicznego do ruchu. Jeżeli nastąpiło przeniesienie posiadania pojazdu mechanicznego zarejestrowanego bez przejścia lub przeniesienia prawa własności tego  pojazdu, dotychczasowy posiadacz pojazdu wbrew obowiązkowi nie zawarł umowy ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych, kolejny posiadacz pojazdu jest obowiązany zawrzeć umowę ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych w dniu wejścia w posiadanie tego pojazdu, ale nie później niż z chwilą wprowadzenia pojazdu mechanicznego do ruchu" (art. 31.1 pkt 3).

Oczywiście auta, które przeszły na własność powiatu z reguły od razu trafiają do stacji demontażu (czasami na przetargi). Tyle tyko, że zgodnie ze stanowiskiem ubezpieczycieli - powinny posiadać polisę OC. Argument o tym, że nie uczestniczą w ruchu drogowym i znajdują się na terenie prywatnym jest raczej kiepski - dokładnie tak samo dzieje się przecież w przypadku setek tysięcy motocykli czy przechodzących remonty aut należących do osób prywatnych.

W skali kraju chodzić może o ogromne pieniądze. Pamiętajmy, że Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny nalicza ustawowe(!) kary za brak ciągłości OC. W przypadku samochodu osobowego 14 dni zwłoki oznacza obecnie konieczność zapłacenia tej instytucji kwoty 4200 zł. Kary za ewentualny brak OC (względem UFG) samą tylko Warszawę kosztować więc mogą w skali roku ponad... 25 mln zł.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy