Po co jest ESP?

Kierowcy, którzy na co dzień ścigają się czy to na torze, czy na rajdowych trasach zgodnie twierdzą, że nie ma takiego samochodu, którym nie dałoby się "wydachować".

Dlatego właśnie do wyników tzw. "testu łosia" część z nich podchodzi często z dystansem. W wielu przypadkach za wywrotkę samochodu odpowiada bowiem głównie błąd kierowcy. Nie zmienia to jednak faktu, że większość kierujących nie dysponuje umiejętnościami, które pozwalałyby im wystrzegać się tego typu błędów, więc to, czy dany samochód, prowadzony przez przeciętnego kierowcę, wykazuje w czasie takiego testu tendencję do wywrotki jest niezwykle istotne.

Wpadka Mercedesa

Na pomysł słynnego "test łosia" polegającego na szybkiej zmianie pasa ruchu i powrocie na poprzedni tor jazdy wpadli Szwedzi. Łosie często wybiegają bowiem na tamtejsze drogi, co zmusza kierowców do szybkich manewrów, których celem jest ominięcie niespodziewanej przeszkody. Najgłośniejszą ofiarą tego testu stał się w latach dziewięćdziesiątych mercedes klasy A, który przy próbie ominięcia przeszkody przewrócił się. Niemieccy inżynierowie zostali wówczas zmuszeni do wprowadzenia kilku zmian konstrukcyjnych (stąd koszmarnie sztywne zawieszenie A-klasy), najważniejszym krokiem było jednak wyposażenie samochodu w seryjny system ESP.

Reklama

Niestety, w 13 lat po głośnej wpadce Mercedesa, wciąż nie wszystkie nowe pojazdy mają na wyposażeniu system elektronicznej stabilizacji toru jazdy. O tym, ile kosztować nas mogą oszczędności na tym systemie można się przekonać na podstawie testu łosia, któremu w Wielkiej Brytanii poddano trzy bliźniacze konstrukcyjnie modele niewielkich MPV - fiata qubo i citroena nemo i peugeota bipper..

ADAC testuje

Auta różnią się w zasadzie tylko znaczkiem. Powstały na tej samej płycie podłogowej, w zawieszeniu zastosowano identyczne rozwiązania. Jedyną różnicą jest fakt, że do fiata (ale tylko z silnikami diesla) zamówić można jako opcję ESP (w Polsce dopłata 2 tys. zł), natomiast w samochodach koncernu PSA system ten nie jest w ogóle dostępny.

Jak można się było spodziewać, wyposażony w ESP qubo nie miał większych problemów z zaliczeniem testu. Auto nie wykazało tendencji do niekontrolowanych zachowań i zmieściło się w ograniczonym pachołkami obszarze. Tego samego nie można jednak powiedzieć o citroenie, dla którego nagła zmiana pasa ruchu przy prędkości 50 mil/h (80 km/h) skończyła się na dachu. W tej sytuacji, ze względów bezpieczeństwa zrezygnowano z testowania peugeota bipper.

Po opublikowaniu testu w brytyjskich mediach przedstawiciele PSA poinformowali, że do nemo i bippera z silnikami diesla, podobnie jak w przypadku Fiata, niezwłocznie będzie można zamawiać system ESP. A co z wersjami benzynowymi? Tutaj sprawa nie jest taka prosta, bowiem Fiat, który opracował układ stosowany w qubo, musi dostroić go do potrzeb silników benzynowych. A to wymaga czasu. Niezbędne prace zostały jednak już podjęte.

ESP będzie obowiązkowe

O tym, jak ważna dla drogowego bezpieczeństwa jest elektroniczna stabilizacja toru jazdy świadczy rozporządzenie Parlamentu Europejskiego z 2009 roku, w myśl którego, od 2011 roku wszystkie nowe modele samochodów sprzedawane na terenie Unii Europejskiej będą musiały posiadać ESP. Zdaniem ekspertów ESP jest w stanie zapobiegać nawet 80% wypadków, które spowodowane są niekontrolowanym poślizgiem.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kierowcy | ESP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy