Nissan Ariya evolve+ jest tak szybki, że musi zniknąć z oferty
Niedawno Nissan zaprezentował nowy model z zarezerwowanym dla najostrzejszych samochodów japońskiej marki oznaczeniem Nismo. Nie było to jednak żadne sportowe coupe, ale Ariya, czyli elektryczny SUV klasy średniej. Co ciekawe, już wcześniej Ariyę można było kupić w wersji niemal równie szybkiej i taki właśnie samochód miałem okazję przetestować.

Spis treści:
Samochody sportowe od zawsze kojarzyły się z mocnymi spalinowymi coupe i roadsterami. Później kolejni producenci przekonywali nas, że piorunujące osiągi można mieć również w reprezentacyjnych sedanach oraz rodzinnych kombi. Obecnie nikogo nie dziwi określenie „sportowy SUV”, podobnie jak sportowe auto elektryczne.
Połączeniem tych dwóch koncepcji (czyli sportowego SUV-a i elektryka) jest Nissan Ariya Nismo, którym mieliśmy już okazję jeździć. Jego przydomek przywodzi na myśl najmocniejsze odmiany modeli 370Z oraz GT-R. Mocy tu rzeczywiście nie brakuje - 435 KM to o 91 KM więcej niż w przypadku 370Z Nismo i choć trudno porównywać niewielkie coupe do sporego SUV-a, to Ariya Nismo przyspieszając do 100 km/h w 5,0 s, jest o 0,2 s szybsza od „Zetki”.

Nissan Ariya evolve+ oferuje sportowe osiągi
Te parametry robią wrażenie, ale są niemal identyczne jak w testowanej Ariyi evolve+. Bazuje ona na wersji evolve e-4ORCE, a więc mającej dużą baterię i dwa silniki elektryczne, ale o mocy zwiększonej z 306 do 394 KM. Pozwala to na skrócenie czasu potrzebnego na sprint do 100 km/h z 5,7 do 5,1 s.
Podczas codziennej jazdy auto nie narzuca się jednak kierowcy ze swoją mocą i wydaje się preferować spokojny i zrelaksowany styl jazdy. Dopiero mocne wciśnięcie gazu (najlepiej w trybie Sport) sprawia, że Ariya gwałtownie wyrywa się do przodu, mocno wciskając podróżnych w fotele.

Sportowe osiągi nie idą jednak w parze ze sportowym układem jezdnym - ten pozostawiono dla odmiany NIsmo. Mimo to podczas dynamicznej jazdy nie wypada źle, co jest między innymi zasługą nisko położonego środka ciężkości, zapewnianego przez baterię w podłodze. Ariya prowadzi się pewnie i dość długo pozostaje neutralna, ale jeśli potraktujecie ją jak auto sportowe, zacznie o sobie dawać wysoka masa własna, wynosząca 2,2 t.
Dobre zachowanie w zakrętach ma jednak swoją cenę - japoński SUV na nierównościach okazuje się dość sztywno zawieszony i nie zapewnia takiego komfortu, jakiego można by oczekiwać po dużym SUV-ie (które to auta kojarzą się raczej z wygodnym i rodzinnym środkiem transportu). Swoje trzy grosze dorzucają tu też (seryjne w wersji evolve+) 20-calowe felgi z oponami w rozmiarze 255/45.

Jaki zasięg ma Nissan Ariya evolve+?
Jedną z typowych „przypadłości” mocnych elektryków jest stosunkowo nieduży realny zasięg. Ariya evolve+ nie jest jednak bardzo „prądożerna” - według oficjalnych danych jej średnie zużycie energii to 20,4 kWh/100 km, natomiast podczas testu auto zużywało 21-22 kWh/100 km w ruchu miejskim, a na trasie Warszawa-Kraków potrzebowało 25,7 kWh/100 km

Mimo to realny zasięg podczas testu wyraźnie odbiegał od podawanego przez producenta. Przy jeździe miejskiej było to 320-340 km, podczas gdy według oficjalnych danych Ariya powinna przejechać 499 km. Spory wpływ na taki wynik miała z pewnością temperatura powietrza, która wynosiła kilka stopni Celsjusza.
Warunki atmosferyczne odbijały się także na szybkości ładowania. Elektryczny SUV Nissana przyjmuje prąd o mocy do 130 kW, co pozwala na uzupełnienie energii od 20 do 80 proc. w pół godziny. Niestety po podpięciu samochodu do ładowarki o mocy 200 kW, zobaczyliśmy najwyżej 83 kWh mocy ładowania. Ariya ma na szczęście funkcję podgrzewania baterii nim dojedziemy do ładowarki, dzięki czemu auto może szybciej przyjmować jak największą moc.

Koszt naładowania Nissana Ariya 87 kWh do pełna na szybkiej ładowarce wynosi około 274 zł, zależnie od wybranego operatora. Znacznie taniej wyjdzie oczywiście naładować auto w domu (około 96 zł), ale czas ładowania ze zwykłego gniazdka (10-100 proc.) to 36 h. Można go skrócić do jedynie 5 godzin korzystając z wallboxa, ale musielibyśmy mieć przyłącze o mocy 22 kW dla samej tylko ładowarki.
Kabina Nissana Ariya jest naprawdę przestronna
Niewątpliwie jednym z największych wyróżników Nissana Ariya w momencie premiery, była prezencja i podobnie jest dzisiaj. Uwagę zwraca opadająca linia dachu oraz wyjątkowo wąskie reflektory, które zlewają się z czernią przodu, podkreślając futurystyczną stylistykę.
W przypadku testowanego egzemplarza nie było to jednak dobrze widoczne, ponieważ pokrywał go perłowy lakier „zielony aurora”, który w niemal każdym świetle wygląda jak czarny. Decydując się na jaśniejsze barwy, wyczerniony przód będzie dobrze z nimi kontrastował podobnie jak lakierowany na czarno dach.

Również wnętrze Ariyi było tym, co robiło duże wrażenie w momencie premiery modelu i robi je po dziś dzień. Zgodnie z panującymi już od kilku lat trendami, kokpit zdominowany jest przez dwa duże ekrany umieszczone pod wspólną taflą szkła (12,3 cala każdy).

I chociaż wszystkimi funkcjami sterujemy właśnie z ich poziomu, to znajdziemy także kilka wydzielonych przycisków (między innymi do sterowaniem temperaturą klimatyzacji), które umieszczono bezpośrednio w drewnianych wstawkach. To świetny przykład tego jak łączyć nowoczesne rozwiązania z klasyczną elegancją.

Nowoczesność wnętrza Ariyi zaburza fakt, że same multimedia i cyfrowe zegary oraz ich grafika nie należały do najnowocześniejszych już w momencie debiutu modelu, co tym bardziej odczuwalne jest teraz. Również logika sterowania wieloma ustawieniami (które znajdziemy nie w centralnym ekranie, ale na wyświetlaczu zegarów) trochę nie pasuje do nowoczesnego samochodu.

Trudno narzekać natomiast na przestronność kabiny. Ariya ma 4,6 m długości i powstała na platformie CMF-EV przeznaczonej dla samochodów elektrycznych, co pozwoliło na wygospodarowania dużej ilości miejsca również na tylnej kanapie.

Z kolei zupełnie płaska podłoga poprawia wrażenie przestronności także z przodu, ponieważ kierowca i pasażer oddzieleni są od siebie tylko wysoką, ale elektrycznie przesuwaną, konsolą środkową. Producent zdecydował się nawet na zastosowanie po jednym dużym dywaniku z przodu i z tyłu, co tylko podkreśla wrażenie przestrzeni.

Bardzo przeciętnie wypada tylko bagażnik, który ma jedynie 415 l. Niewiele jak na tak dużego SUV-a, a do tego nie ma co liczyć na drugi mały bagażnik pod maską, stosowany w wielu elektrykach. Jeśli zależy wam na przestrzeni bagażowej musicie wybrać którąś z odmian mających napęd tylko na przednie koła - wtedy kufer ma 468 l.

Nissan Ariya - cena i konkurenci
Ceny Nissana Aryia zaczynają się od 195 tys. zł, natomiast testowana odmiana, dostępna tylko z najbogatszym wyposażeniem, wyceniona została na 285 tys. zł. Warto jednak odnotować, że w autach na rok modelowy 2025 Nissan nie oferuje już Ariyi evolve+, co jest zrozumiałe, jako że rolę topowej odmiany przejęła wersja Nismo. Różnica w osiągach między nimi jest symboliczna, podobnie jak w cenie, wynoszącej 290 tys. zł.
Co ciekawe, chociaż producenci samochodów od lat inwestują w elektryczne modele i wielu z nich ma całe gamy elektryków, Nissana Ariya nie ma zbyt wielu konkurentów. Należy do nich Ford Mustang Mach-E, który w wersji o mocy 370 KM wyceniony jest na 308 tys. zł. Z kolei 268 tys. zł zapłacimy za Volkswagena ID.5 GTX (340 KM). Alternatywą jest także Skoda Enyaq Coupe RS, ale model ten przeszedł niedawno modernizację i tej odmiany nie ma jeszcze w cennikach.

Dane techniczne | |
Silnik | 2x elektryczny |
Moc | 394 KM |
Maksymalny moment obrotowy | 300+300 Nm |
Pojemność baterii (netto) | 87 kWh |
Osiągi | |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 5,1 s |
Prędkość maksymalna | 200 km/h |
Średnie zużycie energii | 20,4 kWh/100 km |
Zasięg | 499 km |
Wymiary | |
Długość | 4595 mm |
Szerokość | 1850 mm |
Wysokość | 1660 mm |
Rozstaw osi | 2775 mm |
Pojemność bagażnika | 415 l |
Masa własna | 2218 kg |
Cena | 285 tys. zł |







