Zestaw naprawczy - na ile faktycznie się przydaje?

Podchodzisz do samochodu, już masz wsiadać, patrzysz - a tu kapeć... Niestety, to się zdarza.

Zdarzyło się i nam, z testowaną Toyotą Auris TS Hybrid. Był późny sobotni wieczór, auto stało na bezpiecznym parkingu, więc dalsze działania postanowiliśmy odłożyć do następnego dnia.

W "naszym" Aurisie nie ma koła zapasowego, nawet dojazdówki, i byliśmy trochę niespokojni, czy uda się zaradzić kłopotowi za pomocą firmowego zestawu naprawczego, czy też trzeba będzie wzywać pomoc.

Użycie wspomnianego zestawu okazało się banalnie proste. Jedną końcówkę plastikowej butelki z płynem uszczelniającym wystarczy wkręcić na zawór w uszkodzonym kole, na drugiej zamocować przewód znajdującego się w komplecie poręcznego kompresora, zasilanego z samochodowego gniazda 12V. Kompresor wtłacza do wnętrza opony uszczelniacz, a jednocześnie ją pompuje. Cała operacja trwa zaledwie kilka minut. Instrukcja obsługi zaleca, by nie usuwać z opony przedmiotu, który spowodował utratę powietrza, jadąc autem z naprawionym prowizorycznie ogumieniem nie przekraczać prędkości 80 km/godz., a po 3-5 km sprawdzić ciśnienie w kole.

Reklama

Nazajutrz pojechaliśmy do serwisu, którego pracownik znalazł sprawcę nieszczęścia, czyli wbity w bieżnik metalowy wkręt, zdemontował oponę, bez problemu wypłukał z jej wnętrza płyn uszczelniający, załatał dziurę, oczyścił felgę, ponownie nałożył oponę, wyważył koło. W sumie - standard. Także pod względem ceny usługi.

Wniosek: zestawu naprawczego nie trzeba się bać, dawać wiary opowieściom o spustoszeniu, jakie rzekomo wywołuje w ogumieniu. Z jego użyciem da sobie radę nawet największy laik. Ba, pójdzie mu to zdecydowanie łatwiej niż klasyczna wymiana koła. Zwłaszcza, gdyby przyszło to czynić na drodze, przy złej pogodzie, w ciemnościach, podczas wakacyjnej podróży z rodziną i zapakowanym po brzegi bagażnikiem. Oczywiście jest jeden warunek: na wykorzystanie zestawu naprawczego musi pozwolić umiejscowienie, rodzaj i rozmiary uszkodzenia opony. Gdy przetniemy ją na większej długości uratuje nas jedynie "zapas" lub pomoc drogowa.

Najlepszym rozwiązaniem wydaje się zatem jednoczesne wożenie dojazdówki i zestawu naprawczego. Przezorny zawsze zabezpieczony. Na wszelkie okazje.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy