Odstępstwa techniczne. Może nie będzie łatwiej, ale za to 45 razy drożej!
Kilka dni temu informowaliśmy, że nowelizacja Prawa o ruchu drogowym skutkować może łatwiejszym uzyskaniem odstępstwa od warunków technicznych w przypadku pojazdów, które nie spełniają wymogów dotyczących mas, wymiarów czy - chociażby - norm emisji spalin.
"By usprawnić obsługę obywateli" w zakresie uzyskiwania odstępstw, zamiast Ministra Infrastruktury, za ich wydawanie odpowiadać ma teraz dyrektor Transportowego Dozoru Technicznego. Zmianę odebraliśmy pozytywnie - optymistycznie zakładając, że od 1 stycznia 2022 roku (wówczas nowe przepisy mają wejść w życie) łatwiej będzie uzyskać odstępstwo chociażby w przypadku pojazdów amerykańskich, które nie spełniają wymogów Prawa o ruchu drogowym np. w kwestii oświetlenia.
Z błędu szybko wyprowadził nas jednak rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury - pan Szymon Huptyś - który, w korespondencji z naszą redakcją stwierdził kategorycznie, że - przynajmniej obecnie - "w przypadku samochodów osobowych posiadających oświetlenie spełniające normy amerykańskie nie są udzielane odstępstwa od warunków technicznych pojazdów w zakresie oświetlenia".
Takie postawienie sprawy pozwala przypuszczać, że po przekazaniu kompetencji w zakresie odstępstw z Ministerstwa Infrastruktury do Transportowego Urzędu Technicznego, raczej nic się w tej kwestii nie zmieni. Mówiąc wprost - właściciele amerykańskich aut wciąż będą musieli na własną rękę dokonywać przeróbek oświetlenia naginając tym samym przepisy (np. homologacja). Skoro więc wiadomo już, że - przynajmniej w kwestii samochodów osobowych - o odstępstwo nie będzie wcale łatwiej, to co - dokładnie - się zmieni?
Odpowiedź przynosi szykowane (druk sejmowy 1608) brzmienie art. 67. Czytamy w nim, że "1. Dyrektor Transportowego Dozoru Technicznego może, w drodze decyzji administracyjnej, w indywidualnym uzasadnionym przypadku, zezwolić na odstępstwo od warunków technicznych, jakim powinien odpowiadać pojazd, mając na uwadze: 1) konieczność zapewnienia bezpiecznego korzystania z pojazdu oraz bezpieczeństwa pieszych; 2) zapewnienie możliwie najmniejszego negatywnego wpływu pojazdu na środowisko i infrastrukturę drogową; 3) przeznaczenie pojazdu oraz sposób jego wykorzystania."
W omawianym artykule kluczowy jest jednak nowy ustęp 3., który stanowi że: "Zezwolenie na odstępstwo od warunków technicznych, jakim powinien odpowiadać pojazd, jest wydawane na wniosek właściciela lub posiadacza pojazdu, po uiszczeniu opłaty. Maksymalna wysokość opłaty nie może przekroczyć 600 zł". Zagadka wyjaśniona! O odstępstwo nie będzie wprawdzie łatwiej, ale za to jego uzyskanie będzie zdecydowanie droższe niż do tej pory!
W uzasadnieniu do projektu czytamy, że owe 600 zł to opłata maksymalna, ale w stosownym rozporządzeniu opłatę za wydanie odstępstwa ustalono na 450 zł. To zaledwie 45 razy (!) więcej niż do tej pory. Obecnie, do wniosku o odstępstwo, doliczyć należy bowiem opłatę skarbową w wysokości 10 zł!
W uzasadnieniu można też przeczytać, że chociaż TDT posiada wszelkie kompetencje mogące zastąpić ministra infrastruktury w wydawaniu odstępstw, by przyspieszyć obsługę interesantów i tak trzeba będzie stworzyć dwa dodatkowe stanowiska pracy. Dziwne, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że właśnie troską o "usprawnienie obsługi obywateli w tym zakresie" motywowane jest przesunięcie sprawy odstępstw od MI do TDT. Obecnie Ministerstwo otrzymuje około 1400 tego typu wniosków rocznie i - mówiąc wprost - nie wyrabia się z robotą. W tym miejscu rodzi się jednak pytanie, po co w ogóle przesuwać kwestie odstępstw na TDT, skoro dodatkowych pracowników można by przecież zatrudnić bezpośrednio w Ministerstwie?
Niewykluczone, że odpowiedzią jest uzasadnienie projektu, w którym czytamy, że "opłata w wysokości 450 zł będzie pokrywała wszelkie koszty i wydatki związane z wydaniem zezwolenia na odstępstwo od warunków technicznych pojazdów", co sugeruje, że obecnie resort infrastruktury musiał dokładać do interesu z pieniędzy podatników. Intrygującym jest natomiast punkt, w którym czytamy, że na wysokość opłaty - oprócz wynagrodzeń dla nowych pracowników czy np. opłat za usługi telekomunikacyjne - składa się też "30 proc. zweryfikowanego zysku TDT przekazywanego do budżetu państwa"...
Paweł Rygas
***