Ważna zmiana w przeglądach technicznych. Od stycznia łatwiej o odstępstwo?

Rząd wraca do pomysłu zaostrzenia przepisów dotyczących przeglądów technicznych pojazdów. Zmnienić ma się nie tylko samo badanie techniczne, ale też procedura uzyskania tzw. odstępstwa od warunków technicznych. Może to być dobra wiadomość dla właścicieli pojazdów nietypowych, jak np. samochody amerykańskie.

Wymagania techniczne spełnione, ale co z homologacją?
Wymagania techniczne spełnione, ale co z homologacją?INTERIA.PL

Jak już informowaliśmy, w ostatnim czasie wrócił pomysł zmian dotyczących badań technicznych pojazdów, które szykowane były jeszcze w 2018 roku. Chodzi m.in. o konieczność wykonywania przez diagnostów zdjęć kontrolowanych pojazdów i zwiększenia roli Transportowego Dozoru Technicznego. Nadzór administracyjny nad przedsiębiorcami prowadzącymi SKP pozostanie w rękach starostów, ale sami diagności podlegać mają właśnie pod TDT.

Rozszerzenie uprawnień TDT paradoksalnie ucieszyć może wielu kierowców. Ministerstwo Infrastruktury przygotowało właśnie kolejną nowelę Prawa o ruchu drogowym, która zwiększy rolę Transportowego Dozoru Technicznego. Na jej mocy, dyrektor TDT przejąć ma dotychczasowe uprawnienia Ministra Infrastruktury w zakresie wydawania odstępstw od warunków technicznych pojazdów. Dzięki nowemu rozwiązaniu "usprawniona zostanie obsługa obywateli dotycząca wydawania odstępstwa od warunków technicznych pojazdów".

W obecnym stanie prawnym minister właściwy do spraw transportu może "w indywidualnych, uzasadnionych przypadkach zezwolić na odstępstwo od warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać pojazdy, na podstawie art. 67 ust. 1 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. - Prawo o ruchu drogowym, biorąc pod uwagę względy bezpieczeństwa ruchu drogowego oraz ochrony środowiska". Procedura odstępstw od warunków technicznych dotyczy w szczególności pojazdów nienormatywnych, które nie spełniają wymagań m.in. w zakresie mas, nacisków, wymiarów, określonych w  rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 31 grudnia 2002 r. w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia (Dz. U. z 2016 poz. 2022 oraz z 2017 r. poz. 2338). Stworzono ją z myślą o pojazdach, których nietypowa budowa (np. wysokość, nacisk na oś itd.) nie zezwala na legalne poruszanie się po polskich drogach, jak chociażby niektóre pojazdy specjalne.

Problem w tym, że - jak informuje Ministerstwo Infrastruktury - obecnie wpływa już średnio 1400 tego typu wniosków rocznie, co mocno komplikuje prace resortu. Przesunięcie kompetencji w stronę dyrektora TDT, przynajmniej teoretycznie, może ułatwić i przyspieszyć proces uzyskania odstępstwa.

Wzrost zainteresowania obywateli odstępstwami od warunków technicznych to pokłosie - zapowiadanych jeszcze w 2018 roku - zmian w sposobie przeprowadzania badań technicznych pojazdów. Zapowiadane przez resort zdjęcia, dokumentujące obecność pojazdu na stanowisku kontrolnym, wywołały popłoch wśród właścicieli aut, które - zgodnie z obowiązującymi przepisami - nie mają prawa zaliczyć obowiązkowego przeglądu. Chodzi m.in. o samochody sprowadzone z USA, do których - w wielu przypadkach - nie da się kupić reflektorów z europejską homologacją. Przepisy UE wymuszają bowiem na producentach stosowanie lamp asymetrycznych (by nie razić kierowców jadących z przeciwka), w Stanach dopuszcza się stosowanie lamp symetrycznych oraz czerwonych kierunkowskazów.

Do tej pory właściciele takich pojazdów radzili sobie z przepisami na różne sposoby - najczęściej przerabiając oświetlenie we własnym zakresie. Problem w tym, że takie przeróbki to wciąż "naginanie" obowiązujących przepisów. Zdając sobie sprawę z ułomności polskiego prawa i skali problemu (po polskich drogach porusza się grubo ponad 235 tys. amerykańskich aut), diagności często "przymykali oko" na tego typu postępowanie. Zapowiedź fotograficznego dokumentowania obiektu przeglądu położyłaby kres takiemu postępowaniu.

Jak czytamy w uzasadnieniu projektu: "aktualnie średni czas uzyskania odstępstwa od warunków technicznych wynosi około 3 miesięcy". Problem w tym, że bez zaświadczenia o odstępstwie właściciel nie może zarejestrować pojazdu, a za przekroczenie terminów w tym zakresie starosta może nałożyć karę pieniężną od 200 zł do 1000 zł. Autorzy projektu zauważają więc, że może dochodzić do sytuacji, "w której właściciel pojazdu za niezawinione przez siebie niedopełnienie obowiązku rejestracji pojazdu w terminie [...] ze względu na długi czas uzyskiwania w Ministerstwie Infrastruktury odstępstwa od warunków technicznych, będzie domagał się zadośćuczynienia finansowego".

Nowe rozwiązania mają wejść w życie 1 stycznia 2022 r., z wyjątkiem niektórych przepisów, które zaczną obowiązywać w innym terminie.

Paweł Rygas

***

Motoflesz (4). Podsumowanie tygodniaINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas