Usunąłeś DPF? Będzie problem na SKP. Nowe zasady badania
Już wkrótce na polskich Stacjach Kontroli Pojazdów mogą pojawić się nowe urządzenia do badania jakości spalin. Pozwolą one sprawdzić, czy w danym samochodzie nie tylko czy filtra cząstek stałych nie usunięto, ale również, czy działa on poprawnie.
Przed nowymi władzami szereg wyzwań, a jednym z nich jest zajęcie się sporem z diagnostami oraz właścicielami Stacji Kontroli Pojazdów. Chodzi o zmianę obowiązującego od 2004 roku, czyli od 20 lat, rozporządzenia określającego ceny za badania techniczne pojazdów. Argumentem ku temu są nie tylko wyższe koszty związane z utrzymaniem stacji. Przedstawiciele branży wskazują również na konieczność inwestycji w nowy sprzęt.
W czasie ostatnich spotkań przedstawicieli Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów z nowymi władzami Ministerstw Infrastuktury i Cyfryzacji jednym z poruszanych tematów były właśnie zmiany w przeprowadzaniu badań technicznych pojazdów. Wśród nowości znajduje się sposób kontrolowania spalin. Ten zaś najprawdopodobniej dotknie tych kierowców, którzy zdecydowali się usunąć ze swoich aut z silnikiem Diesla filtr cząstek stałych. Prezes Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów, Marcin Barankiewicz, w rozmowie z Interią stwierdził, że prowadzone są rozmowy na temat wyposażenia SKP w liczniki cząstek stałych, które będą sprawdzać samochody z silnikami Diesla spełniającymi normy Euro 5 oraz wyższe.
W zamyśle wprowadzenie nowych urządzeń ma na celu uszczelnienie obecnego systemu badań technicznych pojazdów. Szczególnie chodzi tutaj o auta z silnikami wysokoprężnymi, które spełniają normy emisji spalin Euro 5 i Euro 6, wyposażone w filtry cząstek stałych i urządzenia do selektywnej redukcji katalitycznej (SCR) tlenków azotu NOx (tzw. "mokre" filtry cząstek stałych, wykorzystujące AdBlue).
Problemem w badaniu jakości spalin są zapisy rozporządzenia Ministra Infrastruktury z 2022 r. dotyczącego zakresu i sposobu przeprowadzenia badań technicznych pojazdów. W znacznym stopniu bazują one jeszcze na przepisach z 2008 r. Rozporządzenie stanowi, że do badania spalin silników wysokoprężnych stosuje się dymomierze oraz pomiar zadymienia spalin według skali procentowej Hartridge'a (HRT). Wyniki następnie porównuje się z danymi tabelarycznymi lub np. z informacją zawartą na tabliczce znamionowej pojazdu. Jak tłumaczy Barankiewicz, w przypadku samochodów spełniających normy od Euro 5 w górę "zakres pomiarowy" takiego dymomierza "jest po prostu nieskuteczny".
Inny problem polega na tym, że nowe samochody posiadają ograniczniki prędkości obrotowej na postoju. W przypadku badania dymomierzem natomiast pomiaru należy dokonać przy pełnej prędkości obrotowej i wyliczyć średnią z trzech takich pomiarów. Zmiana obowiązującego rozporządzenia oraz wyposażenie SKP w nowe dymomierze (tzw. liczniki cząstek stałych), które mierzą PM i NOx, pozwoliłaby rozwiązać te problemy.
Trudno powiedzieć, kiedy dokładnie pojawią się nowe urządzenia, ale co do tego, że to się wydarzy nie można mieć wątpliwości. Do wprowadzenia nowych rozwiązań zobowiązuje nas bowiem unijna dyrektywa, która powinna być wprowadzona najpóźniej 20 maja 2018 roku. Dotychczas wszystkie próby jej wprowadzenia kończyły się jednak fiaskiem.