Widziałem nową Hondę Prelude. Ten napęd to niespodzianka
Gdy wszyscy przesadzają swoich klientów do SUV-ów, najchętniej elektrycznych, Honda wybiera inną drogę. Już niedługo wprowadzi do salonów sportowe coupé tankowane benzyną – kolejną generację modelu Prelude.
To jeden z najbardziej znanych i cenionych modeli marki. Zadebiutował na rynku w 1978 r. jako czteromiejscowe coupé, zbudowane na bazie Civica drugiej generacji. Klienci pokochali ten model i do 2001 r. powstało pięć jego generacji. Niestety, ostatnie nie przyciągnęły do siebie zadowalającej liczby fanów i Honda Prelude zniknęła z salonów na przeszło 20 lat.
Japończykom udało się skrzętnie ukryć prace nad nową generacją modelu. Poniekąd mogło wynikać to z faktu, że sami nie do końca wiedzieli nad czym pracują. Tomoyuki Yamagami, szef zespołu odpowiedzialnego za to auto przyznał, że początkowo nie wiązano prac z nazwą Prelude. Cel był jasny: zbudować sportowe, czteromiejscowe coupé, które nie będzie szokowało ceną i będzie dostępne dla szerokiego grona klientów. Jednak efekt, który osiągnięto, uznano za godny nawiązania do historii.
Gdy pod koniec ubiegłego roku koncepcyjną wersję tego modelu postawiono na Tokyo Auto Show, pojawiły się głosy, że będzie to samochód elektryczny. Wszak dążenie do węglowej neutralności wymusza na producentach opracowywanie nowych rozwiązań z dziedziny zeroemisyjności. Jednak Japończycy mają w sobie nutę przekory - Toyota wciąż inwestuje w hybrydy, Mazda dopieszcza Wankla, a i Honda szuka alternatyw dla wodoru i elektryfikacji.
Biorąc pod uwagę, że Prelude ma być modelem łatwodostępnym finansowo, inżynierowie Hondy oparli się więc pokusie zamontowania tu napędu elektrycznego i skorzystali z rozwiązania hybrydowego. Akurat w tym są świetni - budują hybrydy od 25 lat, a ostatnia, stosowana chociażby w najnowszym Civicu, CR-V i ZR-V, ociera się o geniusz. Wykorzystuje dwulitrową jednostkę benzynową do produkcji energii elektrycznej, a koła napędza silnik elektryczny. Dodając do tego dopracowaną symulację zmiany przełożeń i sporą baterię, uzyskano konfigurację, w której auto daje kierowcy przyjemność z prowadzenia, łącząc ją z nieprzyzwoicie niskim zużyciem paliwa.
Przyjemność z prowadzenia ma być priorytetem i tu. Gdy zapytałem Tomoyuki Yamagami, czy Prelude ma ambicje ścigać się z Civikiem Type R stwierdził kategorycznie, że nie. Ten drugi ma być maksymalnie efektywny i wykręcać co się da z przednionapędowej konfiguracji napędu na torze. Prelude oczywiście będzie miało sportowy charakter, ale ma być raczej granturismo, maksymalizującym wrażenia zza kierownicy. Będzie zatem czymś pomiędzy oszczędnym i praktycznym Civikiem-hybrydą a bezkompromisowym i drogim Civikiem Type R.
Tego nikt nie przyznał wprost, ale między słowami wyczytałem, że tak jak w przypadku modelu pierwszej generacji, tu znowu mówimy o trzewiach modelu Civic. A to oznaczałoby dopracowaną platformę opartą o 143-konną jednostkę benzynową o pojemności dwóch litrów i 184-konny silnik elektryczny. W sumie układ generuje 184 KM mocy i 315 Nm momentu obrotowego. Yamagami-san przyznał, że pracując nad napędem Prelude inżynierowie skoncentrowali się przede wszystkim na stworzeniu oprogramowania, które pozwoliłoby na wyciśnięcie pokładów sportowości w maksymalizację wrażeń z jazdy dla kierowcy i pasażerów. Niestety nie chciał zdradzić żadnych detali dotyczących parametrów końcowych, ale jestem przekonany, że tam jest przestrzeń, do wyciśnięcia lepszych osiągów, niż w przypadku Civica.
Czy tak faktycznie będzie, jak będzie jeździła nowa Honda Prelude i ile będzie kosztowała? Przekonamy się bliżej premiery, którą zaplanowano na "połowę tego dziesięciolecia", co oznacza, że gotowego auta możemy się spodziewać w przyszłym roku, albo najpóźniej w 2026. I biorąc pod uwagę, że zostało ono opracowane na bazie klocków, które Honda już posiada, będzie pewnie popularniejsze niż ostatni NSX, który nawet nie trafił na nasz rynek. I przy tym nie powinno być przesadnie drogie. Czy to wystarczy, by przekonać do siebie klientów?