Polskie drogi

Śmierć podczas pościgu. Poważny zarzut dla policjanta

​Nie rozpoczął się jeszcze proces policjanta, który podczas pościgu za motocyklistą doprowadził do zderzenia, w wyniku którego kierujący jednośladem 23-latek poniósł śmierć.

Do zdarzenia doszło 22 kwietnia 2019 roku w Dobrym Mieście. Policjanci zauważyli crossowy motocykl, na którym nie było założonej tablicy rejestracyjnej - to częsta praktyka wśród osób, które takimi motocyklami poruszają się po terenach objętych zakazem ruchu - lasach czy polach uprawnych.

Nie wiadomo, czy policjanci zauważyli motocyklistę podczas tankowania i dali mu wyjechać na drogę, jak twierdzi ojciec ofiary, czy też zauważyli go dopiero po tym, jak wyjechał ze stacji, jak twierdzi policja.

Policjanci poruszali się nieoznakowanym radiowozem bmw, włączyli sygnały uprzywilejowania i rozpoczęli pościg za motocyklistą. Początkowo odbywał się on ulicami Dobrego Miasta, wkrótce samochód wyprzedził motocyklistę, doszło do pierwszego kontaktu między pojazdami. Motocyklista zachował równowagę, wyprzedził radiowóz i kontynuował ucieczkę polną drogą, dość popularną wśród spacerowiczów. Od tego momentu nie można mieć również wątpliwości, że motocyklista wiedział, że jest ścigany i świadomie uciekał.

Reklama

Po chwili doszło do kolejnej zderzenia. Radiowóz, który wówczas poruszał się z prędkością około 100-110 km/h uderzył w tył motocykla. Wysoka prędkość obu pojazdów spowodowała, że kierowca jednośladu nie był już w stanie utrzymać się na motocyklu, a wywracając się wpadł wprost pod koła radiowozu.

Nieoznakowane bmw przejechało po mężczyźnie, w efekcie poniósł on śmierć na miejscu.

Po półrocznym śledztwie prokuratura uznała, że kierujący policyjnym bmw 32-letni Karol S. miał nie zachować szczególnej ostrożności i nie utrzymać odstępu niezbędnego do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania się ściganego. W wyniku takiego zachowania kierowcy radiowozu miało dojść do uderzenia przodem samochodu w tylne koło motocykla, co w konsekwencji spowodowało upadek i śmierć 23-letniego motocyklisty.

Policjant w toku śledztwa nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień.

Tymczasem w internecie pojawiło się nagranie z policyjnego wideorejestratora, będące głównym dowodem w sprawie. Widać na nim, że policjant raczej używa radiowozu jako środka przymusu bezpośredniego, czyli celowo uderza w motocykl, by zakończyć pościg, niż nie zachowuje szczególnej ostrożności, jak to przyjął prokurator.

Policjanci coraz częściej decydują się na takie kończenie pościgów, na nagraniach widać nawet, że podobnie jak policja amerykańska (która dąży do jak najszybszego zatrzymania podejrzanego, aby nie stwarzać zagrożenia dla osób postronnych), celowo uderzają w tylny błotnik ściganych samochodów, na wysokości koła, co powoduje utratę panowania na pojazdem przez uciekiniera i wypadnięcie z drogi. Policjanci jednak nigdy nie przyznają się do tego wprost, uciekając się do stwierdzeń typu "podczas pościgu doszło do kolizji".

Kilka lat temu zaostrzono przepisy, obecnie każda próba ucieczki przed policją przestępstwem zagrożonym karą więzienia do lat pięciu. Mimo tego, ludzie wciąż próbują szczęścia, czasem z zupełnie błahych powodów. Kilka dni temu pisaliśmy o 17-latku, który uciekał bo nie miał prawa jazdy. Tak uciekał, że wypadł z drogi, uderzył w słup i zmarł w szpitalu...

Wydaje się, że brakuje jasnych deklaracji ze strony organów ścigania. Czy podczas pościgu radiowóz może stać się "środkiem przymusu bezpośredniego"? Czy policjant powinien wjeżdżać w uciekającego, by jak najszybciej zakończyć pościg? A może powinien kolizji unikać, narażając tym samym innych, niewinnych użytkowników drogi, którzy mogą ucierpieć podczas przedłużającego się pościgu. Warto dodać, że zwykle kończą się one wypadkami - uciekinier albo wypada z drogi, albo uderza w innego uczestnika ruchu.

Jazda bez tablic, nawet bez prawa jazdy to już przeważnie tylko wykroczenie zagrożone w większości przypadków mandatem. Za ucieczkę groziło do 5 lat, jednak 23-latek poniósł najwyższą możliwą karę.

Za niedopełnienie obowiązków służbowych i spowodowanie wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym, a takie zarzuty usłyszał policjant, grozi do ośmiu lat pozbawienia wolności.

Proces, ze względu na chorobę sędziego, został przełożony na sierpień.

Mirosław Domagała

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy