Czy wrocławscy policjanci przeprowadzili najkrótszy pościg w historii?
Ucieczka przed policją to przestępstwo, ponieważ stwarza ogromne zagrożenie. Okazuje się jednak, że dla policjantów może nie być różnicy między szaloną ucieczką, łamaniem szeregu przepisów i koniecznością urządzania blokad na drogach, a niezatrzymaniem się natychmiast po zobaczeniu za sobą sygnałów.
Policjanci z wrocławskiej drogówki zauważyli podczas patrolu kierowcę Opla Astry, który zachowywał się nerwowo. Włączyli sygnały świetlne i dźwiękowe, nakazując mu zatrzymanie się. Kierowca zrobił to, ale dopiero po kilkuset metrach, chociaż miał możliwość bezpiecznego zatrzymania się wcześniej. Policjanci uznali to za... próbę ucieczki! Kierowca nie przyspieszał, nie wykonywał żadnych podejrzanych manewrów, po prostu nie zatrzymał się od razu. W opinii funkcjonariuszy to kwalifikuje się jako przestępstwo zagrożone karą 5 lat pozbawienia wolności.
Po zatrzymaniu okazało się, że kierowca ma naprawdę sporo na sumieniu (tym razem już bezsprzecznie). Podczas kontroli było bardzo zdenerwowany i przyznał, że nie wykupił obowiązkowego ubezpieczenia OC. Kiedy podał swoje dane, okazało się, że posiada sądowy zakaz kierowania pojazdami. Widząc nerwowość mężczyzny, policjanci spytali go, czy nie zażywał środków odurzających. Po chwili 31-latek przyznał, że tak - była to amfetamina. Którą, jak się okazało, miał także przy sobie w kilku opakowaniach.
Podczas kontroli również pasażer zachowywał się nerwowo, więc on także został przeszukany, Miał przy sobie kilkanaście porcji marihuany. Badanie obu mężczyzn wykazało też obecność między innymi amfetaminy i metamfetaminy.
Wieczór zakończył się dla obu wrocławian w policyjnym areszcie, a samochód, którym podróżowali, trafił na strzeżony parking. O ich dalszym losie zadecyduje sąd, który podczas orzekania, na pewno weźmie pod uwagę mnogość popełnionych, zwłaszcza przez 31-letniego kierowcę, przestępstw, zagrożonych karą nawet 5 lat pozbawienia wolności.