Afera spalinowa. Mercedes też oszukiwał na potęgę?
Mercedes był bardziej zaangażowany w aferę spalinową niż wydawało się do tej pory. Tak przynajmniej wynika z raportu przygotowanego przez Deutsche Umwelthilfe, czyli niemieckiej organizacji non-profit zajmującej się zagadnieniami ochrony środowiska.
Ekspert ds. oprogramowania motoryzacyjnego Felix Domke na zlecenie amerykańskiej kancelarii prawnej, opisał łącznie osiem wcześniej nieznanych urządzeń fałszujących emisje spalin w samochodzie Mercedes-Benz Klasy E z silnikiem Diesla, spełniającym normę Euro 6. Chodzi o wersję 350 BlueTEC.
Zdaniem DUH, te wyraźnie nielegalnie tzw. "urządzenia fałszujące" zmniejszają poziom efektywnego oczyszczania spalin przez katalizator SCR. Wynik: rzeczywista emisja tlenków azotu na drogach jest nawet o 500 procent wyższa niż prawnie określona wartość graniczna.
Do tej pory Daimler konsekwentnie zaprzeczał stosowaniu nielegalnych urządzeń fałszujących w samochodach z silnikami wysokoprężnymi sprzedawanymi w Europie.
- Ekspercki raport Felixa Domke ostatecznie dowodzi, że Daimler jest winny. Pokazuje on, w jaki sposób firmie udaje się przestrzegać limitów prawnych w laboratorium testowym i jednocześnie zalewać nasze miasta szkodliwymi tlenkami azotu podczas rzeczywistego użytkowania dróg. Manipulacja oczyszczaniem spalin nie jest wykonywana ze względów fizycznych lub w celu ochrony silnika. Powód jest prosty i cyniczny: chodzi o maksymalizację zysków kosztem środowiska i zdrowia mieszkańców - mówi Jürgen Resch, dyrektor krajowy DUH - Żądamy od nowego rządu Niemiec, aby wszystkie pojazdy z silnikami wysokoprężnymi z urządzeniami fałszującymi w systemie oczyszczania spalin zostały wycofywane z eksploatacji lub naprawione na koszt producentów, tak jak ma to miejsce w USA.
- Światowa Organizacja Zdrowia wezwała niedawno do obniżenia limitu dwutlenku azotu ze średniej rocznej 40 do 10 µg/m3. Aby to osiągnąć, musimy zlikwidować wszystkie nielegalne źródła spalin z silników diesla. Należy w końcu podjąć działania - konkluduje Resch.
Ekspert wykrył łącznie osiem urządzeń fałszujących i szczegółowo je opisał. Sześć z nich jest powiązanych z systemem SCR. Trzy z nich zależą od wieku pojazdu, a w raporcie opisany został również "czynnik starzenia". W znacznym stopniu obniża on progi, przy których aktywują się urządzenia wyłączające. W dwóch przypadkach, to zjawisko zaczyna zachodzić w samochodzie już po zestarzeniu się o około 1 procent w stosunku do żywotności pojazdu - czyli już po przejechaniu kilku tysięcy kilometrów od momentu wyjazdu z salonu.
Dalsza redukcja następuje po zestarzeniu się pojazdu o około 20 procent. Dwa nielegalne urządzenia fałszujące są połączone z systemem recyrkulacji spalin pojazdu i nie ma żadnego uzasadnionego powodu dla ich stosowania.
- Znalezione urządzenia fałszujące emisje aktywują się w sytuacjach, które są powszechne w warunkach drogowych. Nawet w normalnych warunkach jazdy co najmniej jedno urządzenie fałszujące prawie zawsze aktywnie zapobiega zmniejszeniu poziomu emisji, nawet jeśli nie jest to fizycznie konieczne lub konieczne dla ochrony silnika. To znacznie zmniejsza ilość wtryskiwanego czynnika AdBlue, który jest niezbędny do neutralizacji tlenków azotu w katalizatorze SCR; podobnie zmniejsza się szybkość recyrkulacji spalin. W rezultacie skuteczny zwykle sprzęt do oczyszczania spalin często działa tylko w ułamku swojej potencjalnej wydajności, a pojazd emituje niepotrzebnie duże ilości tlenków azotu - mówi ekspert Felix Domke.
Ekspertyza jest poparta aktualnymi pomiarami spalin uzyskanymi na drodze przez Instytut Kontroli Emisji (EKI) powiązany z DUH. Pokazują one, że Daimler zainstalował kilka nielegalnych urządzeń fałszujących w badanym pojeździe - Mercedesie klasy E 350 BlueTEC (wersję tę produkowano w latach 2014-2016). Pojazd spełnia prawne wartości graniczne tlenku azotu podczas badania na stanowisku badawczym. Jednak w oparciu o podobny profil jazdy na drodze pomiary spalin EKI wskazują na wzrost emisji tlenków azotu nawet o 500 procent i więcej.
Niemiecki Federalny Urząd ds. Pojazdów Samochodowych i Transportu (KBA) zażądał już aktualizacji oprogramowania dla badanego modelu. Nielegalne urządzenia fałszujące zostały usunięte w zaktualizowanym oprogramowaniu. Emisje tlenków azotu były również poniżej ustawowej wartości granicznej podczas testów drogowych. Taki wynik udowadnia, że osprzęt pojazdu zawsze był w stanie zredukować emisje do poziomów zgodnych z prawem, jednak zostało to celowo uniemożliwione przez oprogramowanie.
- Twierdzenia producentów samochodów, że to warunki jazdy prowadzą do wysokiej emisji zanieczyszczeń na drogach, są pod tym względem absurdalne - wyjaśnia ekspert ds. środowiska i transportu Axel Friedrich. - Należy mieć nadzieję, że sądy przestaną również wierzyć w bezsensowne twierdzenia producentów samochodów i wreszcie pomogą właścicielom samochodów dochodzić ich praw.
Mimo że w tej sprawie zbadano tylko jeden pojazd, ekspert zakłada, że inne pojazdy Mercedesa z porównywalnymi silnikami i technologiami zawierają podobne nielegalne urządzenia ograniczające skuteczność. Kilka pomiarów spalin przeprowadzonych przez EKI w innych samochodach marki Mercedes z silnikami wysokoprężnymi dostarczyło już wyraźnych wskazówek na ten temat.
KBA również wykryło nielegalne urządzenia fałszujące w wielu pojazdach producenta. - Z prawnego punktu widzenia stan faktyczny jest jasny - komentuje Glenn Phillips, partner zarządzający międzynarodowej firmy prawniczej Milberg, która zleciła ekspertyzę. - Dochodzenie wykazało, że Grupa Daimler zainstalowała dużą liczbę nieautoryzowanych urządzeń fałszujących, które wyraźnie naruszają obowiązujące prawo. Poszkodowani konsumenci mają teraz oczywiście prawo do odszkodowania, ponieważ sprzedano im wadliwy pojazd, za który zapłacili pełną cenę zakupu. Z prawnego punktu widzenia można to uznać za oszustwo - popełnione nie tylko przeciwko środowisku, ale także przeciwko konsumentom. Kierowcy Mercedesów powinni sprawdzić, czy dotyczy to ich pojazdu z silnikiem diesla.
Daimler nie ustosunkował się oficjalnie do zarzutów Deutsche Umwelthilfe.
***