Samochody elektryczne będą jeszcze droższe. Na rynku robi się nerwowo
Zgodnie z umową dotyczącą Brexitu, od początku 2024 roku samochody elektryczne wyprodukowane w Wielkiej Brytanii i sprzedawane na terenie Unii Europejskiej, oraz wyprodukowane na terenie UE, a sprzedawane na Wyspach Brytyjskich, powinny być obłożone cłem w wysokości 10 proc.
To oznacza znaczną podwyżkę cen i tak drogich samochodów oraz jest wodą na młyn dla producentów chińskich. Dlatego przemysł motoryzacyjny apeluje o utrzymanie dotychczasowych zasad wzajemnego eksportu samochodów.
W umowie brexitowej zawartej między Wielką Brytanią a Unią Europejską znajduje się zapis mówiący o wzajemnym obłożeniu cłami w wysokości 10 proc. samochodu elektrycznego, jeśli komponenty pochodzące z Europy stanowią mniej niż 45 proc. jego wartości. Niestety, dotyczy to większości samochodów, bowiem są one wyposażane w akumulatory wyprodukowane w zdecydowanej większości w Azji. A to właśnie akumulator jest najdroższym elementem samochodu bateryjnego, zwykle odpowiada za 40 proc. ceny auta.
10-procentowa podwyżka cen mocno uderzyłaby w producentów, szczególnie, że sprzedaż i tak drożejących aut bateryjnych spada, a poszczególne fabryki okresowo wstrzymują produkcje (stało się tak m.in. z zakładami Volkswagena produkującymi ID.3 i Cuprę Born, czy zakładami Fiata, w których powstaje model 500e).
Jednocześnie byłaby to woda na młyn dla producentów z Chin oraz Tesli. To właśnie chińskie firmy stają coraz poważniejszymi graczami w Europie, a głównym atutem chińskich samochodów jest bardziej przystępna cena. Problem zrobił się tak dotkliwy, że wkrótce rozpocznie się dochodzenie, które ma wyjaśnić, czy chińscy producenci nie korzystają z rządowych dofinansowań, co zaburza warunku rynkowej konkurencji.
Europejscy producenci samochodów apelują, by wprowadzenie wzajemnych ceł przesunąć o trzy lata, co pozwoli opanować kryzys bateryjny i uruchomić produkcję akumulatorów w Europie. Dzięki temu samochody produkowane w krajach UE i na Wyspach Brytyjskich przekroczyłyby wymagany próg, powyżej którego cła nie są stosowane.
Problem w tym, że Unia Europejska jest zdecydowanie przeciwna renegocjacji umowy brexitowej, obawiając się, że stało by się to precedensem i umowa byłaby ciągle zmieniana.
Czy z tej patowej sytuacji znajdzie się wyjście? Łotewski komisarz UE ds. handlu Waldis Dombrowskis uważa, że wzajemne cła to rozwiązanie, na którym nie skorzysta nikt poza Chinami. Jego zdaniem możliwe jest przesunięcie terminu wejścia w życie nowych regulacji bez ingerowania w umowę brexitowej. Łotysz nie podał jednak żadnych szczegółów tego rozwiązania.
Dombrowskis, który na początku września przebywał w Chinach, zapowiedział jednocześnie, że unijne dochodzenie ws. chińskich subsydiów nie będzie dotyczyć wyłącznie chińskich producentów samochodów, ale wszystkich, którzy produkują auta elektryczne w państwie Środka. Dotyczy to więc również Tesli, ale również szeregu europejskich marek.