Samochody elektryczne

Autobusy elektryczne zimą paraliżują miasta. Ich zasięg to kilkadziesiąt km

Kraków to kolejne miasto, które zimą ma problemy z eksploatacją autobusów elektrycznych. Ostatnio jeden z takich pojazdów rozładował się na Moście Dębnickim, generując w okolicy potężne korki. MPK zapowiada rozbudowę sieci stacji ładowania, ale ostrzega, że to powolny i skomplikowany proces.

Zima bez litości uwidacznia wszystkie ograniczenia technologii elektrycznej. W niskich temperaturach spada pojemność baterii i rośnie zużycie prądu, znacznie wolniejsze jest również ładowanie zimnych baterii. W efekcie elektryczne autobusy albo nie są w stanie dojechać do pętli, albo wypadają z kursów, bo zamiast obsługiwać linie jadą na stacje ładowania i stoją tam w kolejkach.

Elektryczne autobusy nie sprawdzają się zimą. Ich zasięg to kilkadziesiąt km

Z takimi problemami zmagają się wszystkie miasta. Szczególny problem ma Oslo, które przestawiło transport miejski na elektryczny i zimą musiało się ratować wycofanymi z eksploatacji autobusami z silnikami Diesla. Ale problem dotyka również Warszawę, Gdańsk czy Kraków. 

Reklama

O kłopotach z elektrycznymi autobusami w Krakowie pisano ostatnio na profilu społecznościowym prowadzonym przez pasjonatów komunikacji z Krakowa. Obraz, jaki można sobie stworzyć na podstawie tego opisu jest raczej mało optymistyczny. Autorzy wpisu twierdzą, że zasięg autobusów spadł z 200-300 km latem do nawet zaledwie kilkudziesięciu zimą!

Zupełnie inaczej sprawę przedstawia samo MPK. Przedsiębiorstwo nie zająknęło się o problemach, zapowiedziało jedynie rozwój sieci stacji ładowania. Z wpisu przedsiębiorstwa można jednak wyciągnąć kilka ciekawych faktów.

14 szybkich ładowarek na 121 autobusów w Krakowie

W Krakowie jest 121 autobusów elektrycznych i zaledwie... 14 szybkich ładowarek prądu stałego zlokalizowanych w ośmiu punktach miasta. To zdecydowanie za mało, szczególnie zimą. MPK zdaje sobie z tego sprawę, dlatego mają zostać uruchomione nowe stacje ładowania. W tym roku powstanie... jedna. 

Reszta to dopiero plany na dalszą przyszłość, bo jak zauważa MPK: "budowa stacji do ładowania autobusów to proces wymagający wielu przygotowań i czasu. Na samo przygotowanie dokumentacji, niezbędnej do uzyskania pozwolenia na budowę i uzyskania warunków do przyłączenia stacji do sieci energetycznej potrzeba około roku. Kolejne dziewięć miesięcy to czas potrzebny do budowy stacji, z czego ok. 2 miesiące należy przeznaczyć na odbiory w celu uzyskania pozwolenia na użytkowanie oraz decyzję Urzędu Dozoru Technicznego. Koszt budowy jednego stanowiska w zależności od lokalizacji waha się od ok. 0,5 mln zł do nawet 2 mln zł."

W tym miejscu warto też wspomnieć, że producenci samochodów elektrycznych nie zalecają ładowania baterii szybką ładowarką do 100 proc oraz rozładowywania poniżej 20 procent, w dłuższym okresie prowadzi to bowiem do degradacji baterii, a więc spadku zasięgu. W ten sposób kółko się zamyka i drogi elektryczny pojazd może być szybciej wycofywany z eksploatacji niż to było przewidziane. A to właśnie bateria jest najdroższym elementem całego autobusu elektrycznego i w przypadku używanego egzemplarza, koszt nowego akumulatora może przewyższać wartość całego pojazdu. Zużycie baterii oznaczać więc będzie, że pojazd trafi na złom (bez baterii, którą trzeba będzie poddać recyclingowi).

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samochody elektryczne | autobusy elektryczne | Kraków
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy