Elektryczne autobusy sparaliżowały miasto. „Trzeba się do tego przyzwyczaić”

Oslo znów ma problemy ze swoją flotą elektrycznych autobusów i ponownie chodzi o zimowe warunki atmosferyczne. Miasto nie zamierza jednak pozwolić, aby stanęło to na drodze elektryfikacji całego taboru.

Elektryczne autobusy w Oslo znowu nie radzą sobie z mrozem

Jak informują norweskie media, mieszkańcy Oslo mają poważny problem. Wczoraj w godzinach popołudniowych firma Ruter, odpowiedzialna za transport publiczny w stolicy Norwegii, ogłosiła, że wszystkie autobusy na południu miasta przestają kursować. W sumie przez cały dzień anulowano około 1000 kursów z 13 tys. zaplanowanych. Spowodowało to poważne problemy dla tłumów pasażerów, którzy przy temperaturach poniżej -10 st. C czekali na przystankach.

Utrudnienia wynikają z tego, że elektryczne autobusy nie radzą sobie przy bardzo niskich temperaturach. Oslo zaś ma już niemal wyłącznie elektryczny tabor. Pozostawiono co prawda spalinowe autobusy na awaryjne sytuacje, ale miasto dysponuje zaledwie dziewięcioma takimi pojazdami. A to o wiele za mało. Poważne problemy z funkcjonowaniem komunikacji miejskiej przewidywane są również na najbliższe dni.

Reklama

Miasto liczyło się ze zbyt małym zasięgiem autobusów, ale nie aż tak małym

Na temat problemów Oslo z elektrycznymi autobusami pisaliśmy już miesiąc temu. Okazało się wtedy, że problemem nie był bynajmniej duży spadek zasięgu przy niskich temperaturach. To znaczy spadek taki występował, ale władze miasta podkreślały, iż zdawały sobie z tego sprawę. Plan był taki, że pojazdy będą w ciągu dnia zjeżdżały ze swoich tras, aby się doładować. Niestety niskich temperatur nie wytrzymały ładowarki na jednej z baz.

Tym razem nikt jednak nie mówi o awarii. Po prostu podczas kolejnej fali mrozów, zasięg autobusów spadł tak bardzo, że firma Ruter nie radzi sobie z dostarczaniem naładowanych pojazdów na trasy. Rzeczniczka firmy Elisabeth Skarsbo Moen nie precyzuje jednak, czy problemem jest zbyt mały tabor, niepozwalający na bieżącą wymianę rozładowanych autobusów, zbyt mała liczba kierowców czy ładowarek, czy też długie czasy ładowania zmarzniętych baterii. Możliwe, że wszystkie te czynniki się nawarstwiły.

Problemy te nie zrażają jednak władz Oslo, które planuje, aby wszystkie autobusy były wyłącznie elektryczne. Od 1 listopada tego roku wyłącznie elektryczne będą mogły być też taksówki. Pytana o kolejne potencjalne problemy, związane z elektrycznymi autobusami, Moen odpowiedziała:

Problemy z zasięgiem pojazdów elektrycznych szybko nie znikną

Problem z zasięgiem elektrycznych autobusów (i w ogóle wszystkich pojazdów bateryjnych) nie jest czymś, co będzie można szybko rozwiązać. Potrzebny do tego byłby nowy rodzaj baterii i choć istnieje już kilka nowych technologii, trudno powiedzieć, kiedy któraś z nich mogłaby zostać skomercjalizowana. W przypadku autobusów Solaris (Oslo w zeszłym roku kupiło 183 takie pojazdy) deklarowany zasięg w realnych warunkach wynosi około 200 km, choć producent chwali się też nowszymi akumulatorami, pozwalającymi pokonać nawet 250 km.

Trzeba jednak pamiętać, że wraz ze spadkiem temperatury, wyraźnie spada wydajność ogniw. Ponadto spora część energii jest wykorzystywana do ogrzewania wnętrza pojazdu. Sama bateria również musi być utrzymywana w optymalnej temperaturze, aby uniknąć jej uszkodzenia (przez to pojazdy elektryczne tracą zasięg również, gdy stoją zaparkowane). W sumie przy niskich temperaturach realny zasięg może być nawet o połowę mniejszy od uzyskanego podczas oficjalnych testów homologacyjnych.

Nie można też zapominać, że częste korzystanie z szybkich ładowarek negatywnie wpływa na żywotność baterii. Zalecane jest też, aby ładować je tylko do 80 procent - z tego samego powodu. Część producentów samochodów domyślnie ustawia zakończenie ładowania właśnie na tym poziomie, a chcąc mieć w pełni naładowaną baterię, trzeba wybrać odpowiednią opcję. Wyraźnie wtedy spada jednak szybkość ładowania, aby chronić ogniwa. Nie jest też zalecane całkowite rozładowywanie akumulatora - najlepiej jest podpinać pojazd do ładowarki, gdy ilość energii spadnie poniżej 20 procent.

Jak jednak pokazuje praktyka, w przypadku autobusów elektrycznych nie można sobie pozwolić na luksus trzymania się tych zaleceń. Pojazdy te nawet w pełni naładowane, muszą być doładowywane w ciągu dnia. Nie ma też mowy o korzystaniu z wolnych stacji ładowania, ze względu na rozmiary akumulatorów. Wspomniane już Solarisy mają baterie o pojemności 553 kWh, czyli około dziesięciokrotnie większe niż kompaktowe auto osobowe.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samochody elektryczne | autobusy elektryczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy