Polskie drogi

Tomasz Tosza: „Na drogach znają się wszyscy. Znaki ustawiają debile"

Jaworzno w województwie śląskim jest stawiane za wzór, jako miasto, które doskonale dba o bezpieczeństwo uczestników ruchu drogowego, zwłaszcza pieszych. A Tomasz Tosza, zastępca dyrektora tamtejszego Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów, stał się idolem i wyrocznią dla aktywistów i przodowników frontu walki z "lobby samochodziarzy", wciąż jakoby bezczelnie się panoszącym. Bardzo jesteśmy ciekawi waszej opinii na temat poglądów i działań tego niewątpliwie energicznego, przepełnionego poczuciem misji urzędnika.

Sześć lat temu władze Jaworzna wytyczyły śmiały cel: Wizję Zero; zero śmiertelnych wypadków drogowych. I cel ten osiągnęły. "Od maja 2016 roku do stycznia 2018 w blisko stutysięcznym mieście nie zginął nikt. Dziś od jedenastu miesięcy nie mieliśmy nawet ciężko rannych" - pisze Tomasz Tosza w obszernym, zdradzającym temperament polemisty i felietonisty podsumowaniu, opublikowanym w internetowym "Obserwatorze Gospodarczym" pod znamiennym tytułem: "Debile nastawiali znaków ograniczeń prędkości".

"Na drogach znają się wszyscy. Znaki ustawiają debile. A projektują durnie. Taka jest powszechna opinia wśród kierowców" - zauważa ze smutkiem wicedyrektor jaworznickiego MZDiM. Sam odżegnuje się od "strażników Świętej Przepustowości i wyznawców Błogosławionych Miejsc Parkingowych" i ludzi, dla których "samochód jest władcą i należy mu nieba przychylić". 

Reklama

W Jaworznie nikt zmotoryzowanym nieba nie przychyla. Przeciwnie. Jednym z kierunków działań jest "kameralizowanie" ulic. Aby zrozumieć, co kryje się pod tym pojęciem, należy spojrzeć na tamtejszą ul. Podwale, gdzie kiedyś doszło do tragicznego wypadku - "(...) w rejonie przystanku zginęła starsza pani, która miała za daleko do przejścia dla pieszych." Na szczęście to już mroczna przeszłość, bowiem "Dziś na tej ulicy nie ma szans, by doszło do takiego wypadku. Jezdnia w jego miejscu ma 5 metrów szerokości mniej, przejście jest przeniesione bliżej i doświetlone wertykalnymi lampami, które wydobywają z mroku postać pieszego. Wcześniej jest wyniesione przejście dla pieszych, dalej wyniesione skrzyżowanie. "Szybko ale bezpiecznie" nie da się tam jechać więcej niż 40 km/h."

Jeszcze lepszym przykładem dobrej zmiany jest ul. Mickiewicza, która "była obrzydliwym ściekiem komunikacyjnym zawalonym samochodami". Teraz na jej środku rosną drzewa, obok jest "szeroki na 8 metrów chodnik z ławkami, a samochodom zostało 3 metry w korytarzu ze słupków, żeby nie próbowały nawet zaparkować."

A propos parkingów. Zdaniem wiceszefa jaworznickiego zarządu dróg problemem w miastach nie jest brak miejsc postojowych, lecz nadmiar aut. "Sporej części [miejsc parkingowych] w śródmieściu się pozbyliśmy z przestrzeni publicznych. Główne parkingi trafiają pod ziemię, do ciemnych nór" - pisze Tomasz Tosza, przywołując słowa Jana Gehla, profesora, który "odmienił Kopenhagę": "Chcesz mieć korki - buduj parkingi."

Według autora omawianego tekstu człowiek z natury rzeczy nie sprawdza się w roli kierowcy. "Nie jesteśmy gatunkiem ewolucyjnie przystosowanym do prowadzenia pojazdów. Dlatego zabijamy nimi. Słabo widzimy w mroku, słabo na boki, nie potrafimy prawidłowo ocenić prędkości zbliżających się pojazdów. Łatwo nas zdekoncentrować, potrafimy być agresywni na drodze" - czytamy, nie znajdując, niestety, podpowiedzi, który z innych przedstawicieli świata ssaków lepiej spisywałby się za kierownicą samochodu.

W puencie swojego elaboratu Tomasz Tosza odwołuje się do sukcesu Wizji Zero: "(...) najcenniejsze jest to, że tym wielkim ZEREM można zamknąć wydarte gęby tych co chcą sobie po publicznych ulicach "pozapier....ać". Nie macie racji. Nigdy nie mieliście. A teraz milczeć durnie, bo wasze pomysły zabijają ludzi. Mogą was zabić również."

Mocno powiedziane. To zresztą nie pierwsza tego rodzaju publiczna wypowiedź dyr. Toszy. Znaleźliśmy też inny tekst jego autorstwa, pochodzący ze stycznia ubiegłego roku. Deklaruje się w nim jako przeciwnik przejść podziemnych i kładek dla pieszych. "Każdy stopień dla pieszego to jak dodatkowe 2,7 m w poziomie. Czyli przejście przez podziemne przejście to ekwiwalent ponad stu metrów do pokonania. Dodatkowo. Z kładką jest jeszcze gorzej, bo do pokonania jest dwa razy więcej schodów - dwieście metrów. W imię czego? Przepustowości? Możliwości zapier...ania, czyli tego co kierowcy nazywają "szybkoalebezpiecznie"?" - pyta.    

Precz ze "strażnikami Świętej Przepustowości i wyznawcami "Błogosławionych Miejsc Parkingowych". Parkingi "w ciemnych norach". Stanowcze nie dla utrudniających życie pieszym kładek i przejść podziemnych. Likwidacja "obrzydliwych ścieków komunikacyjnych" przez zwężanie ulic i poszerzanie chodników, obudowywanych słupkami, uniemożliwiającymi parkowanie aut. Jazda z prędkością nie większą niż 30 km/godz. Czy taka przyszłość czeka zmotoryzowanych w miastach całej Polski?

Ostatni wypadek śmiertelny w Jaworznie miał miejsce 10 grudnia 2018 roku. Jeden z kierowców jechał pod prąd i doprowadził do czołowego zderzenia.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy