Głupie przepisy promujące rowerzystów
Polski kodeks drogowy pełen jest różnych nieżyciowych, a w dodatku zawiłych przepisów. Dotyczy to m.in. ruchu rowerowego. Od pewnego czasu autorzy prawa starają się „iść z duchem czasu” i zapewniać rowerzystom rozmaite ułatwienia i przywileje. Nie byłbym jednak na miejscu decydentów taki pewien, że cykliści docenią te starania. Dlaczego? Bo oni i tak jeżdżą jak chcą, a po drugie większości przepisów nie znają. O wiele bardziej niepokojące jest to, że radosna twórczość w kodeksie drogowym czyli tworzenie przepisów bez koniecznej fachowości i wiedzy, przepisów oderwanych od realiów, stwarza poważne zagrożenie i może być przyczyną poważnych kłopotów dla kierowców.
Prawo o ruchu drogowym powinni tworzyć praktycy, a więc doświadczeni kierowcy zawodowi, policjanci pracujący na drogach i inżynierowie zajmującą się organizacją ruchu. W naszym kraju twórcami przepisów są natomiast urzędnicy. Rezultaty widać...
Pierwszeństwo na przejeździe dla rowerzystów
Art. 27 ust. 1 ustawy Prawo o ruchu drogowym stanowi:
"Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejazdu dla rowerzystów, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa rowerowi znajdującemu się na przejeździe."
Zwróćcie uwagę, że nie ma tu mowy o rowerzyście zbliżającym się do przejazdu, a tylko tym, który już na tym przejeździe się znajduje. Zupełnie niesłuszne są zatem pretensje rowerzystów, którzy z dużą prędkością wjeżdżają na przejazd i oczekują, że samochód zatrzyma się i ustąpi im pierwszeństwa. Ta zasada jest analogiczna do pierwszeństwa pieszych na przejściu. Pierwszeństwo przed pojazdem ma tylko ten pieszy, który już znajduje się na przejściu, a nie ten, który do przejścia dopiero zbliża się do przejścia. Niestety, w umysłach rowerzystów zakorzeniło się zupełnie błędne przekonanie, że mają pierwszeństwo na przejeździe rowerowym tak samo jak na skrzyżowaniu.
W przypadku pieszych art. 14 ust. 1 lit. a określa:
"Zabrania się (...) wchodzenia na jezdnię (...) bezpośrednio przed jadący pojazd, w tym również na przejściu dla pieszych."
Podobny przepis jeszcze niedawno dotyczył także rowerzystów. Uchylony obecnie art. 33 ust. 4 ustawy głosił:
"Na przejeździe dla rowerzystów kierującemu rowerem zabrania się: wjeżdżania bezpośrednio przed jadący pojazd."
Przyczyny, dla których ten przepis uchylono, są zupełnie niezrozumiałe. Istnieje natomiast drugi obowiązujący przepis, a mianowicie art. 27 ust. 1a:
"Kierujący pojazdem, który skręca w drogę poprzeczną, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa rowerzyście jadącemu na wprost po jezdni, pasie ruchu dla rowerów, drodze dla rowerów lub innej części drogi, którą zamierza opuścić."
Litera "a" przy wspomnianym ustępie wskazuje wyraźnie, że go dopisano. W ten oto sposób kierującego pojazdem, który skręca i zbliża się dla przejazdu dla rowerzystów, obciążono dodatkowym wymogiem. Ma on obowiązek ustąpić pierwszeństwa rowerzyście, który porusza się jakąkolwiek częścią drogi i zamierza ją opuścić. Co to oznacza w praktyce? Skręcając w drogę poprzeczną macie obowiązek ustąpić pierwszeństwa nie tylko rowerzyście znajdującemu się na przejeździe, ale także takiemu, który jedzie np. drogą dla rowerów i właśnie wjeżdża na przejazd.
Tak zredagowany przepis prowadzi do swoistego paradoksu. Pojazd jadący prosto (czyli nieskręcający w drogę poprzeczną) musi ustąpić pierwszeństwa tylko rowerowi już znajdującemu się na przejeździe, natomiast pojazd skręcający musi ustąpić pierwszeństwa także temu rowerzyście, który wjeżdża naprze jazd lub zbliża się do przejazdu.
Proszę zwrócić także uwagę na bardzo niejednoznaczne i kontrowersyjne sformułowanie zawarte w cytowanym wyżej przepisie: "innej części drogi". Częścią drogi jest także chodnik. Wprawdzie przepisy ściśle określają warunki, jakie muszą być spełnione, aby rowerzyście wolno było jechać po chodniku. Wiemy jednak doskonale, że wymogi te podobnie jak inne przepisy rowerzyści mają w głębokim poważaniu.
Załóżmy zatem, że radosny rowerzysta jedzie sobie po chodniku i właśnie zbliża się do przejścia dla pieszych. Wprawdzie inny przepis wymaga, aby rowerzysta pokonując przejście zszedł z roweru i go przeprowadził, ale oczywiście i ten przepis jest notorycznie lekceważony przez cyklistów. Co się zatem stanie, jeśli ten radosny rowerzysta wjedzie sobie z chodnika na przejście i napotka akurat skręcający pojazd?
Występuje tu sprzeczność, bo z jednej strony rowerzyście nie wolno przejeżdżać wzdłuż po przejściu dla pieszych, a z drugiej strony jeśli już na nie wjechał to czy ma pierwszeństwo jako rowerzysta "opuszczający inną drogę"? Ba, zależy to, jaką interpretację przyjmie sąd albo biegły sądowy. Praktyka dowodzi, że prezentowane przez sądy interpretacje bywają bardzo różne i niekiedy całkowicie odmienne.
Ponadto stworzenie wymogu, aby kierowca skręcającego pojazdu ustępował pierwszeństwa rowerzyście zbliżającemu się do przejazdu powoduje postawienie tego kierowcy w bardzo trudnej sytuacji. Popatrzcie na rysunek:
W pewnych warunkach widoczność takiego przejazdu dla rowerów może być bardzo ograniczona. Sprawiają to często samochody zaparkowane nieprawidłowo tuż przy skrzyżowaniu, jakieś obiekty przydrożne lub rozrastające się dziko krzaki, których oczywiście nikt nie przycina. W tej sytuacji kierowca pojazdu może dostrzec zbliżającego się ze znaczną prędkością rowerzystę bardzo późno, dosłownie w ostatniej chwili.
Aby spełnić warunek ustąpienia mu pierwszeństwa, kierowca podczas skręcania powinien zatrzymywać pojazd przed każdym przejazdem dla rowerzystów. Na wszelki wypadek, bo może akurat nadjeżdża rowerzysta. Czy jest to realne? Jakie tamowanie ruchu spowodowałoby takie postępowanie? O tym już ustawodawca nie pomyślał. Potrąciłeś rowerzystę, to jesteś winien. Tak jest najłatwiej.
Kierowca zbliżając się do przejścia dla pieszych z pewnością nie napotka przechodnia, który poruszałby się z prędkością 30-40 km/h. Pieszy porusza się znacznie wolniej i to daje kierującemu możliwość bezpiecznego zatrzymania pojazdu w razie potrzeby. Zupełnie inna sytuacja występuje w przypadku pędzącego na złamanie karku rowerzysty. Tutaj nie będzie już czasu na właściwą reakcję i zatrzymanie auta.
Ponadto przepisy nie nakładają na rowerzystów obowiązku zachowania szczególnej ostrożności podczas zbliżania się do przejazdu rowerowego. Zupełnie nie rozumiem dlaczego, skoro taki wymóg nałożony jest na pieszych podczas przechodzenia po przejściu. Pomimo to każdy rozsądny rowerzysta, zbliżając się do przejazdu, powinien we własnym interesie zmniejszyć prędkość i być przygotowanym do hamowania, jeżeli okazałoby się, że któryś z pojazdów nie ustąpi mu pierwszeństwa. Niestety, rozsądnych rowerzystów jest niewielu, bo ogromna większość cyklistów wjeżdża na przejazd z bardzo dużą prędkością tak, jakby kierowali pojazdem uprzywilejowanym.
Taki wymóg decydowałby jednak o ewentualnej współwinie za wypadek, jeśli doszłoby do potrącenia rowerzysty, który wjechał na przejazd ze znaczną prędkością. Tę prędkość da się określić na podstawie uszkodzeń pojazdów lub obrażeń ciała rowerzysty.
Rowerzysta może wyprzedzać z prawej strony
Mówi o tym art. 24. ust. 12 ustawy:
"Kierujący rowerem może wyprzedzać inne niż rower powoli jadące pojazdy z ich prawej strony."
Przepis ten miał zalegalizować możliwość przeciskania się rowerem pomiędzy samochodami poruszającymi się w korku w żółwim tempie. Oczywiście trudno wymagać, rowerzysta stał w korku i wąchał spaliny poprzedzającego go samochodu. Nie określono jednak, co to znaczy "jadące powoli pojazdy".
Niestety, zezwolenie na wyprzedzanie z prawej strony, w połączeniu z cytowanym wyżej przepisem nakładającym wymóg ustąpienia pierwszeństwa rowerzyście przez skręcający pojazd, stało się powodem kolejnych niejasności i kontrowersji. Oto przykład:
Samochód skręca na skrzyżowaniu w prawo, ale w tym czasie z prawej strony usiłuje wyprzedzić go rowerzysta. W rezultacie zostaje potrącony. Kto zawinił? Zapewne większość z was, a zwłaszcza cykliści powiedzą, że oczywiście kierowca. Na skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną (czyli o ruchu kierowanym) dozwolone jest wyprzedzanie. Trzeba jednak pamiętać, że przepisy zezwalające na wyprzedzanie przez rowerzystę z prawej strony nie zwalniają go bynajmniej od obowiązku respektowania art. 24 ust. 1 pkt. 3 ustawy. Stanowi on:
"Kierujący pojazdem jest obowiązany przed wyprzedzaniem upewnić się w szczególności, czy (...) kierujący, jadący przed nim na tym samym pasie ruchu, nie zasygnalizował zamiaru wyprzedzania innego pojazdu, zmiany kierunku jazdy lub zmiany pasa ruchu."
Kierowca samochodu wyraźnie sygnalizował zamiar skręcenia w prawo czyli zamiar zmiany kierunku jazdy. Nawet jeśli rowerzysta nie znał w ogóle żadnego przepisu kodeksu drogowego, to zwykły rozsądek albo instynkt samozachowawczy powinien podpowiedzieć mu, że ten samochód za chwilę skręci i może przejechać mu np. po nogach. Niestety cechą charakterystyczną znacznej liczby rowerzystów jest kompletny brak rozsądku i wyobraźni.
Moim zdaniem wspomniany przepis zezwalający na wyprzedzanie innych pojazdów z prawej strony powinien być doprecyzowany następująco:
"Jeżeli rowerzysta widzi, że jadący przed nim pojazd sygnalizuje zamiar skręcenia w prawo, stanowi to dla rowerzysty nakaz niezwłocznego powstrzymania się od wyprzedzania tego pojazdu z prawej strony."
Rowerzyści obok siebie
Aby przypodobać się cyklistom, wprowadzono przepis zezwalający w pewnych warunkach na jazdę dwóch rowerzystów obok siebie. Jest on zawarty w art. 33 ust. 3a ustawy:
"Dopuszcza się wyjątkowo jazdę po jezdni kierującego rowerem obok innego roweru lub motoroweru, jeżeli nie utrudnia to poruszania się innym uczestnikom ruchu albo w inny sposób nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego."
Niestety, ocenę czy taka jazda nie utrudnia poruszania się innym uczestnikom ruchu lub nie stwarza zagrożenia, pozostawiono samym rowerzystom. W rezultacie można napotkać jadących obok siebie rowerzystów także na ruchliwych arteriach:
Jadą sobie jak im się podoba... No bo wszystko im wolno, bo niech kierowca się martwi. I jak tu nie nazywać ich "świętymi krowami"? W dodatku na tej drodze obowiązuje zakaz ruchu rowerów, ale kto by zwracał na to uwagę. Ci osobnicy czują się najwidoczniej zupełnie bezkarni. W rzeczywistości jazda obok siebie dwóch rowerzystów może odbywać się co najwyżej na jakichś wiejskich odludnych drogach, a na pewno nie w mieście na ruchliwych jezdniach.
Uporządkujcie przepisy i edukujcie rowerzystów
Przepisy dotyczące ruchu rowerów wymagają uporządkowania i zracjonalizowania. Nie mogą zawierać wymogów nierealnych, które bardzo trudno spełnić kierowcom. Nie jestem wcale wrogiem rowerzystów, natomiast jestem zdecydowanym przeciwnikiem utwierdzania ich w przekonaniu, że wszystko im wolno i to kierowca samochodu ma na nich uważać. Właśnie w ten sposób, stwarzając rowerzystom dodatkowe przywileje i propagując chore wzorce, stwarzacie, szanowni twórcy prawa, dla tych rowerzystów zagrożenie.
Wprowadzając kolejne radosne zmiany w przepisach ruchu drogowego nie można też liczyć na to, że rowerowa społeczność z zapałem zasiądzie do czytania którejś tam noweli ustawy. Trudno się nawet temu dziwić, bo ja też nie czytam ustaw dotyczących przepisów gastronomicznych czy występów baletowych.
To Ministerstwo oraz Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego powinny przygotować krótkie filmiki uczące rowerzystów, jak należy zachować się na przejeździe, na przejściu dla pieszych, podczas wyprzedzania itd. Takie klipy powinny być emitowane w internecie, a także w stacjach telewizyjnych i to kilka razy dziennie.
Aby wymagać przestrzegania przepisów, należy najpierw zaprezentować je, wytłumaczyć, a następnie edukować i wbijać je do głów zainteresowanych. Aż do znudzenia. Jestem przekonany, że taka działalność edukacyjna podniosłaby poziom bezpieczeństwa rowerzystów o wiele bardziej niż wprowadzanie kolejnych przepisów mających na celu podlizanie się rowerowej społeczności.
Polski kierowca