Polski kierowca

Dziecko wypadło z samochodu. Czy ty też nie włączasz blokady drzwi?

Kilka dni temu w Tarnowskich Górach z taksówki skręcającej na skrzyżowaniu wypadło 4-letnie dziecko. Na szczęście nic mu się nie stało i skończyło się na strachu. Ale jak w ogóle mogło dojść do takiej sytuacji?

Na nagraniu widać, że dziecko trzyma klamkę tylnych drzwi auta. Można zatem przepuszczać, że chłopiec sam pociągnął za klamkę, a siła odśrodkowa działająca na zakręcie wyrzuciła go z auta. Oczywiście do tego zdarzenia nie doszłoby, gdyby dziecko było przewożone w prawidłowo zamocowanym foteliku (według kierującego autem ojca dziecka, czterolatek wyślizgnął się z fotelika). Wówczas, nawet gdyby otworzyło drzwi, nie wypadłoby z pojazdu. Znamienne jest również, że w aucie podróżowała jego babcia, ale siedziała z przodu obok kierowcy. Gdyby zajmowała miejsce z tyłu obok dziecka, miałaby kontrolę nad poczynaniami swojego wnuczka. Zabrakło wyobraźni, umiejętności przewidywania...

Reklama

W mediach oczywiście to zdarzenie było prezentowane i obszernie komentowane. Najbardziej rozśmieszyło mnie to, że na pewnym portalu wypowiadał się ekspert, który wyjaśniał, że należy używać blokady drzwi, bo wówczas maluch nie otworzy ich od wewnątrz. No właśnie! Czy o tym musi mówić ekspert? Czy rodzice-kierowcy sami tego nie wiedzą?

Oczywiście znaczna część komentujących to zdarzenie obarczała winą i potępiała ojca dziecka, który kierował taksówką. Osądzić go, ukarać, zamknąć, zabrać mu prawo jazdy - w tym duchu wypowiada się rozemocjonowane społeczeństwo. W mediach pojawiła się informacja, że sprawa prawdopodobnie trafi do prokuratury, a mężczyźnie grożą bardzo poważne konsekwencje za narażenie swojego dziecka na możliwość utraty życia lub zdrowia.

Wina tego kierowcy nie ulega oczywiście wątpliwości, ale spójrzcie najpierw na siebie.

Bardzo wielu rodziców też naraża dzieci na możliwość utraty życia lub zdrowia, wioząc je w swoim aucie i pędząc na złamanie karku, rozmawiając w tym czasie przez komórkę, ryzykownie wyprzedzając, nie ustępując pierwszeństwa na skrzyżowaniu albo nieostrożnie wjeżdżając na przejazd kolejowy. A ilu jest rodziców, którzy przebiegają z dzieckiem przez jezdnię przy czerwonym świetle? Ile dzieciaków jeździ beztrosko na rowerkach czy hulajnogach po ulicach, a rodzice w ogóle się tym nie interesują?

Jeśli tak, to wszyscy tacy rodzice też powinni trafić przed oblicze prokuratora. Proponuję więc komentującym żądnym krwi, zwolennikom surowego karania, zacząć od siebie. Jeżeli macie dzieci i przewozicie je w swoich autach, odpowiedzcie sobie na pytanie: czy sami zawsze używacie blokady drzwi?

Ja bynajmniej nie bronię tego kierowcy, ale należy zadać sobie pytanie, jaki pożytek będzie z tego, jeśli zostanie on skazany, pozbawiony możliwości wykonywania swojej pracy. Czy to będzie korzystne dla tego małego dziecka? O tym zdarzeniu społeczeństwo wkrótce zapomni, a dzieciak pozostanie bez ojca! Czy o to chodzi? Temida, chociaż podobno jest ślepa, nie powinna działać automatycznie.

Piszę o tym, zanim sąd podejmie jakieś decyzje. Ten ojciec z pewnością ciężko przeżył zaistniałe zdarzenie i wyciągnie z niego wnioski. Zanim uruchomiona zostanie bezduszna machina sprawiedliwości, warto zastanowić się również nad przyczynami tego groźnego wypadku. Nasuwa się podstawowe pytanie: dlaczego w ogóle tak niska jest świadomość motoryzacyjna naszego społeczeństwa? Dlaczego tak ważnych rzeczy nie uczy się na kursach na prawo jazdy?

Wielokrotnie już pisałem, że media powinny regularnie popularyzować podstawowe zasady bezpieczeństwa na drogach, czynić to ustawicznie, aż do znudzenia. Wówczas byłaby o wiele większa szansa, że te zasady do kogoś dotrą. Przecież taka sama jest istota reklam. Po to wbijają wam do głów nazwę proszku do prania, suplementu diety albo podpasek, aby utkwiło to w waszej podświadomości. Tyle tylko, że na reklamy przeznaczone są ogromne pieniądze, a kto miałby płacić za spoty edukacyjne?

Dawno temu, w latach 70., w Szwecji popularyzowano sens używania pasów bezpieczeństwa. W telewizji regularnie emitowano spoty uświadamiające społeczeństwo, co dzieje się z pasażerem samochodu, który nie zapiął pasów. No i do społeczeństwa to dotarło. W krajach zachodnich zapięcie pasów jest dla każdego kierowcy wręcz odruchem.

Włoskie samochody w tamtym okresie miały na szybach tylnych drzwi specjalne pomarańczowe naklejki przypominające rodzicom o konieczności włączenia blokady drzwi:

A dziś? Czy producenci aut uznają, że wszyscy rodzice są tak świadomi, iż nie trzeba im tego przypominać? Nic bardziej błędnego!

Szukałem w internecie filmu, który wyjaśniałby konieczność używania blokady drzwi, kiedy przewozimy w aucie dzieci. Znalazłem tylko jeden, zrealizowany amatorsko przez jakiegoś pana, któremu chwała za to, że zadał sobie trud by, to zrobić:

Jeżeli do tej pory nie wiedzieliście o takiej blokadzie albo nie używaliście jej, gorąco do tego namawiam. Nigdy nie można przewidzieć, co zrobi wasze dziecko. Może zdarzyć się, że klamkę drzwi pociągnie mimowolnie albo z ciekawości. Odpowiedzialny, mający wyobraźnię rodzic, umie to przewidzieć.  W instrukcji obsługi samochodu jest informacja o tym, jak tę blokadę uruchomić. To naprawdę niewielka fatyga, a bezpieczeństwo o wiele większe.

Moim zdaniem taki materiał edukacyjny powinno profesjonalnie zrealizować chociażby ministerstwo albo Krajowa Rada BRD. Należałoby do niego dołączyć także filmik obrazujący to niebezpieczne zdarzenie, do którego doszło w Tarnowskich Górach. A przesłanie byłoby proste: zobacz rodzicu co może się stać z twoim dzieckiem, jeśli nie włączysz blokady drzwi.

Byłoby to o wiele skuteczniejsze i lepiej trafiające do świadomości, niż wypowiedzi jakichś ekspertów. I taki film powinno się prezentować na kursach na prawo jazdy, a także regularnie w mediach. Kiedyś telewizja pełniła podobno misję edukacyjną. A czego dziś można nauczyć się z telewizji...?

Po raz kolejny zadam również pytanie: ile jest warte szkolenie polskich kierowców, skoro tak wielu nie wie, że trzeba włączać blokadę drzwi, kiedy przewozimy dziecko? Są tacy, którzy w ogóle nie wiedzą, że taka blokada istnieje! A ilu kierowców przewozi dzieci bez fotelików?

Ilu kierowców nie wie, że z przejazdu kolejowego można uciec wyłamując barierę, jeśli już na nim utkwiliśmy, że każde zatrzymanie auta na autostradzie stwarza ogromne niebezpieczeństwo, ilu nie rozumie, do czego służy pas rozbiegowy? Podobne braki wiedzy wykazują także kierowcy zawodowi, jak choćby ten taksówkarz przewożący swoje dziecko.

Okazuje się, że polski system szkolenia jest anachroniczny, zacofany i nie uczymy kandydatów na kierowców tego, co naprawdę ważne i potrzebne. Czy decydenci w końcu to zrozumieją?

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy