Czy jesteś mądrym rodzicem?
1 września - koniec wakacji, a zarazem początek roku szkolnego. Jak zwykle w mediach pojawiają się okazjonalne apele i przypomnienia, jak to bardzo leży nam na sercu bezpieczeństwo dzieci na drogach. Kilku mądrych wygłasza pouczenia do kierowców. Szkoły z zapałem zabierają się za realizowanie ambitnego programu wychowania komunikacyjnego. Wszyscy są zadowoleni, bo tyle robimy, tak wspaniale działamy. A dzieci będą nadal ginąć na drogach tak jak dotychczas.
W 2016 roku w Polsce miały miejsce 2973 wypadki drogowe z udziałem dzieci w wieku 0-14 lat. W zdarzeniach tych 72 dzieci poniosło śmierć, a 3260 doznało obrażeń. W stosunku do roku 2015 wzrosła: liczba wypadków o 153 (+ 5,4 %), liczba zabitych dzieci o 2 (+ 2,9 %) i liczba rannych dzieci o 182 (+ 5,9 %). Polska ma w tym zakresie jeden z najwyższych wskaźników w Europie!
Statystyki wykazują, że najwięcej dzieciaków ginie w wypadkach właśnie we wrześniu. Dzieci żyją jeszcze niedawnymi wakacjami, są rozkojarzone, a w miarę ciepła pogoda sprzyja zabawom na ulicy. Rodzice zresztą jakże często sami dają swoim pociechom fatalny przykład, przechodząc z nimi na czerwonym świetle albo w miejscach niedozwolonych.
A z drugiej strony wśród kierowców wciąż nie brakuje takich, którym myślenie sprawia wyraźny kłopot, którzy zamiast prawa jazdy powinni otrzymać skierowanie na badania psychofizyczne i na elementarny test inteligencji...
Tak kierowcy traktują dzieci
Teoretycznie wszyscy bardzo troszczą się o dobro dzieci i niezwykle bulwersują ich zdarzenia, w których naszym milusińskim dzieje się krzywda. Hipokryzja i zakłamanie nie znają granic, albowiem ci sami kierowcy właśnie dzieciom wyrządzają krzywdę przez swoje niebezpieczne zachowania, brak wyobraźni i lekceważenie podstawowych zasad bezpieczeństwa. Popatrzcie:
Chłopiec usiłuje przejść przez jezdnię. Jeden z kierowców, autor tego filmu, zatrzymuje samochód przed przejściem. Dzieciak wchodzi na pasy, ale na szczęście obserwuje, czy inni kierowcy też zatrzymają się. Widocznie miał już okazję przekonać się, że dorośli kłamią: dużo opowiadają o bezpieczeństwie dzieci, a sami postępują jak smarkacze. Tak jak kierowca Volkswagena Passata, który bezczelnie wjeżdża na przejście i zmusza chłopca do zatrzymania się.
Niestety nie wszystkie dzieci mają taką wiedzę o realiach ruchu drogowego i potrafią zachować ostrożność. Tutaj było już groźnie:
Chłopiec na hulajnodze zasugerował się tym, że jeden z kierowców zatrzymał się przed przejściem. Niestety, sąsiednim pasem pędził młody kierowca, któremu zapewne spieszyło się tak bardzo, że miał gdzieś bezpieczeństwo pieszych.
Zdarzają się kierowcy, którym nawet powierzenie taczki mogłoby okazać się niebezpieczne. Przed przejściem dla pieszych zatrzymuje się (najpewniej nieoznakowany) radiowóz z wideorejestratorem:
Na pasy wchodzi matka prowadząca wózek z dzieckiem. Osobnik jadący lewym pasem oczywiście tego nie zauważa. Beztrosko omija ze znaczną prędkością stojący radiowóz, ale na szczęście tym razem nie dochodzi do wypadku. Gdyby jednak ta kobieta przechodziła nieco szybciej, samochód uderzyłby w dziecięcy wózek. W tym przypadku sprawiedliwości stało się zadość i pozbawiony wyobraźni delikwent został chwilę potem surowo ukarany. On też zapewne bardzo troszczy się o bezpieczeństwo dzieci. Ale nie na drodze.
Czy ktoś uczył te dzieci, jak zachować się na drodze?
Prawdą jest, że zachowania wielu dzieci na drogach mogą być dla kierowców zupełnie zaskakujące i nieprzewidywalne. Oczywiście zaraz ktoś "mądry" powie, że to przecież są tylko dzieci i że kierujący pojazdem powinien przewidywać ich niebezpieczne postępowanie.
Niestety, nie wszystko da się przewidzieć. Trudno wymagać od kierowcy, by zakładał, że zza każdego zaparkowanego samochodu może wybiec na jezdnię dziecko. Tak, jak na przykład w tej sytuacji:
Chłopiec wbiega nagle na jezdnię w ogóle nie rozglądając się. Na szczęście kierowcy jechali tutaj z niewielką prędkością i dlatego nie doszło do tragedii. Warto jednak zapytać, gdzie są rodzice tego dziecka, czy w ogóle uczyli go, jak należy przechodzić przez jezdnię?
I podobny przypadek:
Kilkuletni chłopiec bez zastanowienia wbiega na jezdnię. Kierowca jechał powoli i zdołał zahamować. Gdyby jednak potrącił to dziecko, media i gawiedź obwołałyby go drogowym piratem i bandytą. Drań rozjechał dziecko! A ja znowu pytam: gdzie są rodzice tego dzieciaka? Dlaczego nie wpojono mu, że przed każdym wejściem na jezdnię należy uważnie się rozejrzeć?
Niewiele warci rodzice
Niestety, nawet jeśli rodzice są w pobliżu, nie gwarantuje to wcale, że zapewnią dzieciom bezpieczeństwo na drodze. Popatrzcie na tę sytuację:
Malutkie dziecko na hulajnodze wjeżdża wprost przed samochody. A dopiero po chwili nadbiega rozkoszna mamusia. Czym była zajęta, skoro nie zauważyła, że jej pociecha wjeżdża na jezdnię? Może przeglądała bardzo ważne wiadomości na "fejsie"? A może pisała bardzo pilny SMS do przyjaciółki? A może zagadała się z koleżanką? Tak czy inaczej nic nie usprawiedliwia braku nadzoru nad tak malutkim dzieckiem. Jakże prawdziwy okazuje się pogląd, że nie wszyscy powinni mieć dzieci...
Mało tego, są i tacy rodzice, którzy sami dają swoim pociechom fatalny przykład lekceważenia znaków, przepisów, sygnalizacji:
Ten przypadek nie wymaga komentarza. Czy można się dziwić, że tylu jest nieobliczalnych, pozbawionych zdolności myślenia pieszych i rowerzystów? Czym skorupka za młodu nasiąknie... Te dzieciaki za kilka lat będą postępować właśnie tak, jak ci młodzieńcy. Rowerem prosto pod samochód. Zero myślenia.
Poświęćcie swojemu dziecku chociaż godzinę
Popatrzcie na to zdarzenie:
Czy gdyby rodzice tych chłopców poświęcili im trochę czasu i pokazali, jak i gdzie należy przechodzić przez jezdnię, to doszłoby do tego makabrycznego wypadku?
Oczywiście nie można wykluczyć, że są dzieci nieposłuszne, nadpobudliwe albo po prostu rozwydrzone (czyli wychowane "bezstresowo") i takie zapewne nie będą słuchać ostrzeżeń swoich rodziców. Niemniej jednak, im więcej czasu poświęcicie waszemu dziecku, tłumacząc i pokazując prawidłowe zachowania na drodze, tym większa jest szansa, że nie popełni ono tragicznego błędu.
Właśnie ten filmik powinien być wyświetlany dzieciakom na lekcjach wychowania komunikacyjnego. Oczywiście zaraz jakiś nawiedzona psycholożka powie, że to zbyt drastyczne, przerażające, nie nadające się do pokazywania dzieciom. Nie słuchajcie takich bzdur.
W telewizji, w filmach dozwolonych od lat 7 lub 12, krew leje się strumieniami, wulgaryzmy lecą jeden po drugim. Nawet w bajkach dla dzieci różne stworki i potworki leją się deskami po głowach, odgryzają sobie kończyny itd. Nie słuchajcie więc zakłamanego, "poprawnego politycznie" umoralniania. Gdyby dzieci zobaczyły taki filmik i przekonały się, co stało się z ich rówieśnikami, byłyby ostrożniejsze podczas wchodzenia na jezdnię. To o wiele bardziej skuteczna edukacja niż słuchanie jałowych przestróg albo ględzenia pani nauczycielki.
Odpowiedzcie jednak sami sobie na pytanie, ile czasu poświęciliście osobiście na to, by nauczyć wasze dziecko prawidłowego przechodzenia przez jezdnię? Kiedy po raz ostatni rozmawialiście ze swoim dzieckiem na ten temat? Kiedy poszliście z nim razem na spacer, by pokazać w praktyce, jak należy zachowywać się na drodze?
A może liczycie na szkołę, uważacie, że ona wszystkiego nauczy wasze pociechy? Pamiętajcie, że zawsze najważniejsza jest rola rodziców, że to wy jesteście za to odpowiedzialni.
Popatrzcie na tego jakże mądrego chłopca:
Kierowca zatrzymuje się przed przejściem, ale chłopiec stoi, nie wchodzi na pasy. Widzi, że z przeciwnej strony jadą samochody. Wie, że mogą nimi kierować zakłamani i głupi dorośli, którzy tylko w słowach tak bardzo troszczą się o dzieci i je kochają, a tak naprawdę są zupełnie nieodpowiedzialni. Wie również, że w tył samochodu uprzejmego kierowcy, który zatrzymał się przed przejściem, może wjechać jakiś nieobliczalny pan albo niemądra pani i wepchnie to auto na pasy. Woli więc poczekać na chodniku. Bardzo słusznie!
Ten chłopiec potrafi myśleć i analizować sytuację na drodze. Z pewnością ma mądrych rodziców, którzy nauczyli go zasad bezpieczeństwa na drodze. Czy wy też możecie to o sobie powiedzieć?
Polski kierowca