Ukryty podatek od zepsutego samochodu? Rząd szykuje nowe kary dla kierowców

Samorządy boją się efektów zapowiadanych na styczeń zmian w Centralnej Ewidencji Pojazdów. Chodzi o wprowadzenie obowiązku przerejestrowania samochodu po zakupie i związanych z tym kar. Te, przynajmniej w teorii, objąć mogą nawet ponad milion zmotoryzowanych. Czy kierowcy i pracownicy wydziałów komunikacji rzeczywiście mają się czego obawiać?

Przypomnijmy - jak informowaliśmy już w maju -  trwają właśnie prace nad ustawą o "zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia niektórych skutków kradzieży tożsamości". Przy jej okazji - w ramach złożonej autopoprawki - dla kierowców szykuje się prawdziwa rewolucja. Chodzi m.in. o wyczyszczenie Centralnej Ewidencji Pojazdów z tzw. "martwych dusz", czyli "rekordów archiwalnych" - samochodów, które w zdecydowanej większości - istnieją dziś wyłącznie na papierze.

To właśnie one odpowiadają za - pojawiające się w mediach notorycznie - kłamliwe informacje dotyczące chociażby liczby zarejestrowanych w Polsce aut czy pojazdów przypadających na tysiąc mieszkańców.

Reklama

Mówiąc wprost - jednym ruchem resort Infrastruktury planuje "wykreślić" z CEPiKu - a ściślej "wygasić" decyzję o rejestracji - dla pojazdów zarejestrowanych przed 14 marca 2005 roku, które:

  • nie mają ważnego badania technicznego,
  • nie posiadają ważnej polisy OC,
  • nie były aktualizowane w bazie CEP w ostatnich 10 latach.

W sumie "wielka czystka" objąć może nawet 7 mln pojazdów czyli ponad 1/5 ogółu zarejestrowanych.

Nowy obowiązek przy zakupie. Zniknie zgłoszenie nabycia pojazdu

Historyczne prządki w CEPiKu wymagają jednak zdyscyplinowania kierujących. Chcąc utrzymać porządek w państwowej ewidencji, twórcy nowych przepisów planują wprowadzenie nowego obowiązku przerejestrowania pojazdu w terminie - maksymalnie - 30 dni od jego zakupu. W efekcie, z dniem 1 stycznia 2024 roku, nowy obowiązek zastąpić ma dotychczasowe przepisy, które wymagają jedynie "zawiadomienia starosty o nabyciu pojazdu".

Z punktu widzenia kierowców to fundamentalna zmiana. Po pierwsze - obecnie, by wywiązać się z obowiązku zawiadomienia starosty o nabyciu pojazdu, nie musimy osobiście fatygować się do urzędu. Zgłoszenie nabycia lub zbycia pojazdu wysłać można korzystając chociażby z rządowego serwisu ePUAP i profilu zaufanego.

Dzięki temu kierowca nie musi tracić dnia urlopu na dopełnienie spraw urzędowych i - po wysłaniu wspomnianego zawiadomienia - może udać się do wydziału komunikacji w wygodnym dla siebie terminie. Po pierwszym stycznia 2024 roku nie będzie już takiej możliwości. W urzędach można się więc spodziewać większej liczby interesantów tym bardziej, że nowe przepisy przewidują też wprowadzenie "sztywnych" - wynikających wprost z ustawy - kar za ociąganie się z rejestracją

Nowe kary za nieprzerejestrowanie samochodu

Obecnie za niewywiązanie się z obowiązku "poinformowania" starosty o zakupie lub zbyciu pojazdu grozi kara w wysokości od 200 do 1000 zł. Ostateczna wysokość zależy od decyzji urzędnika, ale - zgodnie z obowiązującym prawem - nie ma możliwości jej uniknięcia.

Projekt nowych przepisów kończy z "uznaniowością" i ułatwia pracę urzędnikom. Procedowana ustawa przewiduje "sztywną" kwotę kary pieniężnej:

  • 500 zł dla właściciela pojazdu, który w terminie 30 dni nie złożył wniosku o rejestrację pojazdu,
  • 250 zł dla właściciela pojazdu zarejestrowanego, który nie zawiadomił starosty o zbyciu pojazdu,
  • 1000 zł dla przedsiębiorców prowadzących działalność gospodarczą w zakresie obrotu pojazdami.

1000 zł kary (zamiast 500 zł) otrzyma również osoba prywatna, która spóźni się z wnioskiem o pierwszą rejestrację samochodu w Polsce o dłużej niż 180 dni. 

Rząd wprowadzi ukryty podatek od zakupu uszkodzonego samochodu?

O ile mało kto kwestionuje sens proponowanych rozwiązań, o tyle kształt proponowanych przepisów budzi poważne wątpliwości zmotoryzowanych. Każdego roku do Polski sprowadzanych jest nawet do miliona używanych samochodów, a liczba transakcji na rynku wtórnym sięga 2,5 mln. Chcąc uniknąć kary w wysokości 500 zł każdy z nabywców będzie musiał przerejestrować auto w terminie - maksymalnie - 30 dni od daty zakupu, co w wielu przypadkach będzie po prostu niemożliwe.

Proponowane zapisy najmocniej uderzą w najmniej zamożnych kierowców, którzy często kupują dla siebie samochody wymagające poważniejszych napraw i następnie, samodzielnie, remontują je "sposobem gospodarczym". Nie jest przecież tajemnicą, że duża część - zwłaszcza najtańszych aut używanych - trafia na rynek wówczas, gdy zbliża się termin badania technicznego i samochód musi przejść szereg napraw. Przywrócenie go do pełnej sprawności w terminie krótszym niż 30 dni bywa fizycznie niewykonalne (część kierowców - ze względów finansowych - nie może też pozwolić sobie na jednorazowy zakup części), a do zarejestrowania pojazdu niezbędne jest przecież ważne badanie techniczne.

Jakby tego było mało, polskie przepisy nie przewidują czasowego wycofania z ruchu samochodu osobowego, jeśli ten ma usterki mechaniczne. Z takiej opcji - na okres od 3 do 12 miesięcy - skorzystać można jedynie w przypadku uszkodzenia "struktury nośnej" karoserii.

Podobnie rzecz ma się w przypadku używanych aut sprowadzonych do Polski z zagranicy. Wiele z nich - przed wprowadzeniem na rynek - wymaga poważnych napraw, a terminy u blacharzy czy lakierników sięgają przeważnie kilku tygodni. Wprowadzenie nowego obowiązku w rzeczywistości może więc spotęgować zjawisko fałszowania dokumentów (jak np. tworzenia fikcyjnych umów zakupu), co dodatkowo utrudni nabywcom zweryfikowanie historii konkretnego pojazdu.

W tym przypadku chodzi również o dodatkowe koszty wynikające z obowiązku zawarcia obowiązkowej polisy OC dla posiadaczy pojazdów mechanicznych. Ta musi zostać zawarta najpóźniej w dniu rejestracji, co w przypadku handlarzy - czyli prywatnych importerów - oznacza koszty idące w tysiące złotych.

Zbliża się koniec czarnych tablic. Lepiej dopilnuj zgłoszenia

Obowiązek przerejestrowania auta po zakupie pod groźbą kary 500 zł niepokoi też miłośników czarnych tablic rejestracyjnych, które w gronie sympatyków youngtimerów - urosły ostatnimi czasy do miana kultowych. Chodzi o rejestracje z czarnym tłem i białymi literami, których wydawania zaprzestano w Polsce 2000 roku. Obecnie w CEPiKu aktywnych jest jeszcze ponad 860 tys. pojazdów wykorzystujących posiadających takie tablice - przeszło 14-krotnie więcej niż pojazdów zabytkowych (z żółtymi tablicami rejestracyjnymi). Większość z nich - chociaż często stanowią prawdziwe oczko w głowie właścicieli - nie może jeszcze zostać zarejestrowana jako pojazdy zabytkowe, bo nie wypełnia kryterium dotyczącego minimalnego wieku (większość konserwatorów zabytków już dziś stosuje dolną granicę 30 lat od daty zarejestrowania).

Wbrew temu, co wyczytać można w części publikacji dotyczących planowanych przepisów, nie będą ona zmuszały właścicieli takich pojazdów do ich obowiązkowego zarejestrowania na siebie, o ile ci wcześniej wywiązali się z obowiązku poinformowania starosty o ich nabyciu. Taki obowiązek pojawi się dopiero w momencie nabycia auta z czarną tablicą rejestracyjną.

Teoretycznie, od kilku miesięcy, przerejestrowując samochód mamy wprawdzie możliwość pozostawienia dotychczasowych tablic rejestracyjnych, ale z takiej możliwości skorzystać można wyłącznie jeśli dotychczasowe rejestracje nie są zniszczone (nie mogą być uszkodzone i musza być czytelne) i są to tablice aktualnego wzoru. 

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy