Przepisy niezgodne z konstytucją, ale działają. "To skomplikowana kwestia"

Wciąż nie wiadomo, jak rozwiązać kwestię niezgodnego z konstytucją zatrzymywania praw jazdy na trzy miesiące za przekroczenie prędkości. Obowiązuje od 2015 oku roku zakwestionował Trybunał Konstytucyjny w grudniu 2022 roku. Przepisy jednak nadal obowiązują, a kierowcy tracą prawa jazdy, chociaż są pozbawieni prawa do obrony.

W połowie grudnia Trybunał Konstytucyjny orzekł, że niezgodne z konstytucją są przepisy dotyczące zatrzymywania przez starostów prawa jazdy za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h lub przewożenie niedozwolonej liczby osób na podstawie wyłącznie nieweryfikowalnej informacji policji. Wyrok już obowiązuje, został opublikowany 19 grudnia w Dzienniku Ustaw.

Zmiana przepisów bez zmiany przepisów

Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł powiedział, że aby dostosować przepisy do orzeczenia TK... nie będzie zmiany przepisów. Jego zdaniem to starostowie muszą dostosować się do zaleceń Trybunału przy wydawaniu decyzji. To oznacza, że starostowie musieliby stać się sędziami i oceniać np. czy policjant wykonujący nagranie wideorejestratorem nie wykonał tzw. najazdu i nie zawyżył w ten sposób prędkości nagrywanego pojazdu (wideorejestrator mierzy prędkość radiowozu, więc cały pomiar odbywa się na oko policjanta, który musi utrzymywać stały dystans za namierzanym samochodem).

Reklama

Nic dziwnego, że ze zdaniem Warchoła nie zgadza się Związek Powiatów Polskich, według którego należy znowelizować przepisy.

Przepisy są niezgodne z konstytucją, a kierowcy tracą prawa jazdy

Pytany w środę o tę kwestię w RMF24 wiceminister infrastruktury Rafał Weber zaznaczył, że niezgodne z konstytucją przepisy nadal obowiązują i kierowcy mają się czego obawiać. "Mam nadzieję, że się obawiają, zresztą widać to po statystykach z poprzedniego roku, że mieliśmy do czynienia z mniejszą liczbą tego typu wykroczeń. Także ta idea zatrzymania prawa jazdy przez Trybunał Konstytucyjny nie została zakwestionowana, została zakwestionowana sama procedura" - mówił Weber.

Pytany o to czy będą zmiany w prawie poinformował, że odbyło się już w tej sprawie pierwsze spotkanie ze stroną samorządową. "W kolejnych dniach odbędą się następne spotkanie. Zresztą też rozmawialiśmy ostatnio w trójkącie z wiceministrem sprawiedliwości i ministrem spraw wewnętrznych i administracji, wczytując się już w sam wyrok" - powiedział. W ocenie Webera "ta reakcja jest potrzebna po to, aby była prawna jednolitość postępowania przez starostów w tym zakresie".

To tylko problem "interpretacji"?

"Będziemy chcieli tym tematem w odpowiedni sposób zarządzić, aby ta interpretacja była jednolita i żeby była świadomość wśród polskich kierowców, że przekroczenie prędkości powyżej 50 km/h na obszarze zabudowanym jest złamaniem przepisów prawa i za to grozi zatrzymanie prawa jazdy" - zaznaczył.

"Bardzo trudne zagadnienie"

Zapytany o to, co się zmieni i w którą stronę pójdą te zmiany odparł, że do tego tematu trzeba podejść na spokojnie. "To jest zagadnienie bardzo trudne, bardzo skomplikowane. Z jednej strony nie chcemy stworzyć przepisów, które otworzą jakieś okienko, żeby jednak tej procedury nie realizować, ale z drugiej strony musimy wypełnić wskazania TK i w odpowiedni sposób podejść do tego tematu" - podkreślił.

Za niekonstytucyjny TK uznał przepis wprowadzony nowelizacją Kodeksu karnego z marca 2015 r., który zobowiązuje starostę - po otrzymaniu informacji od policji - do zatrzymania prawa jazdy.

Jakie zastrzeżenia miał Trybunał Konstytucyjny

W uzasadnieniu wyroku sędzia sprawozdawca Piotr Pszczółkowski wskazał, że starosta nie dokonuje samodzielnie ustaleń faktycznych co do rzeczywistego przebiegu zdarzenia. "Jest związany treścią informacji organu kontroli ruchu drogowego. Treść informacji sporządzonej przez funkcjonariusza policji lub innej uprawnionej służby korzysta ze swoistego domniemania prawdziwości, które nie może być przez stronę podważone w toku postępowania administracyjnego w sprawie zatrzymania prawa jazdy" - mówił sędzia.

W związku z tym - według TK - zakwestionowany przepis nie wyklucza zatrzymania prawa jazdy w sytuacji, w której w rzeczywistości nie doszło do naruszenia przepisów Prawa o ruchu drogowym. "Strona nie ma zatem gwarancji rozstrzygnięcia jej sprawy administracyjnej zgodnie ze standardami sprawiedliwej i rzetelnej procedury" - argumentował TK. Dodano przy tym, że aby procedura spełniała te warunki musi zapewniać wszechstronne i staranne zbadanie okoliczności istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy oraz gwarantować wszystkim stronom prawo do wysłuchania.

Wniosek do TK w tej sprawie złożyła w kwietniu 2021 r. I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska.
***

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy