Problem kierowców na S7. Zamiast na nową drogę, wjeżdżają do lasu

Od kilku dni kierowcy mogą skorzystać z nowego odcinka drogi ekspresowej S7. Niestety nie brakuje przypadków, kiedy zamiast na trasę, kierujący wjeżdżają do lasu.

Od wtorku został udostępniony kolejny odcinek drogi ekspresowej S7 w Małopolsce. Liczący niespełna 19 km fragment drogi między Moczydłem i Miechowem ma wpływać na skrócenie czasu podróży między Warszawą i Krakowem. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zaznaczała, że mieszkańcy Miechowa, w którym kończy się obecnie bieg droga ekspresowa S7, mogą dojechać nią bezpośrednio do Warszawy w około dwie i pół godziny. Oczywiście o ile trafią na odcinek. Z tym jednak, jak się okazuje, bywa różnie.

Zamiast na S7 kierowcy wjeżdżają do lasu

Drogowcy zwracają bowiem uwagę, że wielu kierowców zamiast na trasę, ostatecznie trafia do lasu - informuje RMF FM. Problem ma wynikać z faktu, że mapy serwisów z nawigacjami nie zostały zaktualizowane o nowo udostępniony odcinek. Z kolei dawna droga krajowa nr 7 w Książu Wielkim jest zamknięta i kończy się właśnie w lesie. Ostatecznie kierowcy, którzy nie zwracają uwagi na znaki, są zmuszeni do zawrócenia i dotarcia do Miechowa, w którym jest możliwość wjechania na ekspresówkę.

Reklama

Na węźle Miechów nie ma połączenia S7 z DK7

Przypomnijmy, że otwarty odcinek drogi ekspresowej S7 Moczydło - węzeł Miechów w większości poprowadzony jest nowym śladem, na wschód od dotychczasowej DK7. W celu zniwelowania różnic wysokości, w niektórych miejscach droga jest poprowadzona w wykopach lub na nasypach. W sumie na całym odcinku powstały 24 obiekty inżynieryjne. W czasie realizacji inwestycji zbudowano też dodatkowe 15 km dróg lokalnych. Wszelkie prace, które zostały wykonane w związku z powstaniem odcinka, kosztowały 1, 051 mld złotych, z czego pawie 586 mln zł pochodziło ze środków Unii Europejskiej.

Po tym, jak trasa została oddana do użytku, to właśnie na węźle Miechów kończy się droga ekspresowa prowadząca z Warszawy do Małopolski. Trzeba przy tym pamiętać, że na węźle tym nie ma bezpośredniego połączenia z krajową "siódemką".

To nie pierwszy kłopot kierowców związany z S7

Najwidoczniej kierowcy nie mają szczęścia do małopolskich odcinków trasy S7. Jakiś czas temu opisywaliśmy sytuację związaną z węzłem drogowym Kraków Mistrzejowice, który powstaje w ramach rozbudowy północnej obwodnicy Krakowa. Będzie on stanowić połączenie dróg S52 i S7.

Projekt już od początku budził kontrowersje wśród osób interesujących się architekturą. Na serwisie Skyscrapercity użytkownicy dyskutowali na temat wad inwestycji. Z zamieszczonych analiz wynikało, że węzeł może być najbardziej zakorkowanym i niedrożnym ze wszystkich tego typu projektów na krakowskiej obwodnicy.

Największymi wadami, na które zwracają oni uwagę, są wąskie gardła (połączenie trzypasmowej drogi S7 z trzypasmową S52 zrealizowano jednopasmowym łącznikiem), a także liczne skrzyżowania potoków ruchów na krótkich odcinkach, wynoszących w niektórych miejscach zaledwie 100 metrów. Na szczęście w tym przypadku GDDKiA podjęła decyzję o konieczności przeprojektowania dwóch łącznic węzła.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: s7 | Droga ekspresowa S7
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy