Policjanci zdradzają, jak mierzą prędkość. Na oko!

W powszechnej świadomości nieoznakowane radiowozy z wideorejestratorami, wykorzystują radar do mierzenia prędkości innych samochodów, przez co urządzenia te nazywane są często wideoradarami. To nazwa myląca, a działanie takiego urządzenia jest znacznie mniej skomplikowane technicznie.

Otóż radiowóz ma zamontowaną kamerę z zoomem oraz urządzenie do pomiaru... prędkości własnej radiowozu. Pomiar przeprowadzany zgodnie ze sztuką powinien odbywać się w ten sposób, że kierowca radiowozu utrzymuje stałą odległość od mierzonego pojazdu i włącza pomiar prędkości. Pomiar odbywać się powinien na dystansie 100 metrów, wówczas konieczne jest zachowanie stałej odległości, a komputer wylicza średnią prędkość jazdy na tym odcinku.

Pomiar odbywa się więc tak naprawdę, używając języka potocznego, "na oko". Jeśli pomiar będzie wykonywany z daleka (kamera posiada funkcję zoomu), nie ma takiej możliwości, by policjant utrzymał stały dystans. A jeśli podczas pomiaru radiowóz zbliży się do auta mierzonego, zawyży jego prędkość i to często o kilkadziesiąt procent!

Reklama

Niestety, błędne pomiary zdarzają się często. Co gorsza, obecnie mogą skutkować zabraniem prawa jazdy na trzy miesiące, jeśli pomiar wykaże przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym. A kierowca nie ma możliwości obrony! Owszem, może nie przyjmować mandatu, ale sprawa w sądzie i tak nie zakończy się przed upływem 3 miesięcy - konieczne będzie bowiem powołanie biegłego, który pokaże błędy policjantów. To wszystko oznacza też koszty czy czas na wizyty w sądzie.

Mimo tego, niektórzy kierowcy podejmują nierówną walkę. Na wideo prezentujemy taką sprawę. Na nagraniu policjanci z toruńskiej drogówki zeznają w Sądzie Okręgowym w Toruniu w sprawie dotyczącej błędnego pomiaru prędkości wykonanego 19 września 2016 w Toruniu na Moście Zawackiej.

Pomiar został wykonany nieprawidłowo, zawyżając prędkość o ponad 20%. Skutkiem błędnego pomiaru było zabranie prawa jazdy na trzy miesiące. Kierowca odmówił przyjęcia mandatu i po roku udowodnił w sądzie karnym swoją rację.

Następnie kierowca założył sprawę cywilną, w której domagał się przeprosin od Komendanta Miejskiego Policji w Toruniu za bezprawne odebranie prawa jazdy i zadośćuczynienia od Skarbu Państwa. Sąd Okręgowy w Toruniu nakazał Komendantowi przeprosić kierowcę zgodnie z żądaniem w pozwie, nie zgodził się jednak z tym, że kierowcy należy się zadośćuczynienie.

W styczniu 2019 roku w Sądzie Okręgowym w Toruniu zapadł wyrok uznający, że odebranie prawa jazdy kierowcy było czynem bezprawnym. Apelację złożyły obie strony: kierowca i Prokuratoria Generalna. Rozprawa w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku odbędzie się na początku lipca 2019 roku.  


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy