Kowalski na rower, ale urzędnicy muszą jeździć samochodami

Czy urzędnicy w wielu polskich miastach robią, co tylko mogą, by zmusić mieszkańców do rezygnacji z używania samochodu. Sami jednak bardzo niechętnie rezygnują z tego "przywileju". Tak jest m.in. w Krakowie i Warszawie.

Zamalowywanie asfaltu to ulubione zajęcia urzędników z Warszawy i Krakowa
Zamalowywanie asfaltu to ulubione zajęcia urzędników z Warszawy i KrakowaMarek BazakEast News

Warszawski radny Ernest Kobyliński zgłosił do budżetu obywatelskiego projekt zakładający likwidację parkingu pod ratuszem przy pl. Bankowym, sprzedaż samochodów służbowych, w tym samochodu prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. W zamian miałyby być zamontowane stojaki rowerowe oraz kupione rowery dla prezydenta oraz urzędników.

Projekt otrzymał negatywną ocenę i został odrzucony. "Projekt narusza przyjęte w Urzędzie standardy odbywania podróży służbowych przez przedstawicieli stołecznych władz samorządowych. Prezydent i kierownictwo Urzędu zwyczajowo korzystają z samochodów, które gwarantują im sprawne zarządzanie miastem" - napisano w uzasadnieniu. Podkreślono, że takie rozwiązanie jest normą przyjętą w administracji samorządowej i państwowej. "Rezygnacja z tego standardu byłaby zagrożeniem dla efektywności działań zarządczych. W szczególności w sytuacjach kryzysowych" - dodano.

"Rezygnacja z samochodu urzędnika to zagrożenie dla efektywności działań"

Urzędnicy argumentują, że w kolejnych latach w budżecie Biura Administracyjnego zaplanowane są wydatki na leasing samochodów służbowych, w tym samochodów elektrycznych. "Realizacja projektu zaburzyłaby plany kolejnych działań w tym zakresie" - czytamy w uzasadnieniu. Podkreślono w nim, że realizacja projektu mogłaby oznaczać niegospodarność - w związku z poniesionymi (przez miasto i wojewodę) kilka lat temu wydatkami na rewitalizację dziedzińca w nieruchomości pl. Bankowy 3/5, w ramach której m.in. przygotowano nową organizację ruchu.

Strefa płatnego parkowania w Warszawie osiągnęła już gargantuiczne rozmiary. Nie reguluje ruchu w centrum, tylko stanowi źródło rosnących przychodówArkadiusz ZiółekEast News

"Wykonanie zgłoszonego projektu obywatelskiego nie jest możliwe w ciągu roku budżetowego. Wymagałoby uzyskania zgody wojewody na nowe rozwiązania organizacyjne, zaprojektowania nowej aranżacji dziedzińca budynku Bankowy 3/5, przeprowadzenia konsultacji, w tym w szczególności z konserwatorem zabytków. Biorąc pod uwagę zakończony kilka lat temu remont generalny dziedzińca i części elewacji budynku, uzyskanie zgody wojewody i konserwatora zabytków wydaje się mało prawdopodobne" - zaznaczono.

"Likwidacja parkingu dla urzędników bez korzyści dla miasta i mieszkańców"

Ratusz zaznaczył, że tego rodzaju projekt nie przyniesie żadnych wymiernych korzyści dla miasta ani dla mieszkańców. "Jego wdrożenie oznaczałoby poniesienie nieplanowanych kosztów związanych z wydatkami inwestycyjnymi, zakupem rowerów oraz infrastruktury niezbędnej do jego utrzymania, poniesieniem kosztów rozwiązanych umów na leasing pojazdów itp. Przede wszystkim jednak byłby niezrozumiały dla mieszkańców i wzbudziłby szereg niepotrzebnych kontrowersji" - napisali urzędnicy w uzasadnieniu.

Kowalski na rower lub do tramwaju. Urzędnik musi mieć auto

Odmowną decyzję skomentował autor projektu radny Ernest Kobyliński. "To typowa hipokryzja urzędu. Przeciętny Kowalski ma jeździć rowerem albo zatłoczoną komunikacją, ale już urzędnicy potrzebują do efektywnej pracy samochodu. To jest śmieszne" - powiedział PAP radny. "Poza tym utrudniają życie jak mogą, zwężają ulice, przedłużają godziny płatnego parkowania, a dodatkowo jeszcze twierdzą, że zamiana samochodów na rowery jest dla nich nieekonomiczna" - dodał.

Radny zapowiedział, że będzie się odwoływał od decyzji. "Chociaż nie liczę na to, żeby to się odwołanie udało. Myślę, że ten projekt i tak zostanie odrzucony, ale dla zasady spróbuję" - powiedział. "Zwłaszcza, że ta argumentacja zaprzecza polityce którą promują, w związku z tym muszą się zdecydować. Albo zmuszają nas do jazdy rowerami, ale wtedy też niech dadzą przykład i niech pokażą, że to ma sens. Albo jeśli nie, to niech zaakceptują projekt i niech działają, a nie tylko mówią" - dodał.

"Urząd miasta to jest taki znak drogowy, który pokazuje w którą stronę mamy zmierzać, ale sam tą drogą nie podąża" - podsumował.

Tak samo było w Krakowie

Z walki z kierowcami słyną władze Krakowa, które chyba jako pierwsze w Polsce rozpoczęły paraliżowanie ruchu poprzez sztuczne zwężenia, a obecnie jako pierwsze w Polsce zamierzają wdrożyć w całym mieście strefę czystego transportu.

Jednak, gdy kilka lat temu w ramach budżetu obywatelskiego pojawiła się propozycja likwidacji parkingu pod urzędem miasta i stworzenie w jego miejscu "łąki kwietnej", to wg urzędników prezydenta Jacka Majchrowskiego, nie spełniała ona "wymogów formalnych", przez co nie została poddana pod publiczne głosowanie.

Nie ma w tym nic dziwnego, jest bardzo duża szansa, że pomysł zyskałby aprobatę mieszkańców.

Inna sprawa, że w Krakowie nawet to nie gwarantuje realizacji projektu z budżetu obywatelskiego. W 2015 roku (siedem lat temu - sic!) z dużą przewagą w głosowaniu zwyciężył projekt budowy toru wyścigowego. Toru nie ma do dziś, co więcej, nawet nie rozpoczęto żadnych działań w kierunku rozpoczęcia budowy.

***

Moto Flesz - odcinek 37. Zamknęli ulicę, żeby rodzice nie wozili dzieci do szkołyINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas