Pas włączania – kto tu ma pierwszeństwo?

Polskie przepisy ruchu drogowego mają to do siebie, że im głębiej je analizujemy, tym więcej nabieramy wątpliwości, tym więcej zauważamy niedoróbek, nieścisłości, a nawet sprzeczności. Po raz kolejny przedstawiam sytuację, w której wątpliwości dotyczą kwestii najbardziej istotnej – pierwszeństwa.

Oczywiście wśród kierowców nie brakuje domorosłych "specjalistów" i "ekspertów", którzy wiedzą najlepiej, jak jest. Samochód czerwony ma pierwszeństwo. Bo tak! Bo ja tak uważam! Bo tak mi mówił znajomy instruktor albo starszy brat, bo tak przeczytałem w necie... Rzecz jasna ten, kto ma inne zdanie, natychmiast jest mieszany z błotem i obdarzany epitetami z rynsztoka. No, ale to typowe dla ludzi, którym brakuje merytorycznych argumentów, a zbytnią inteligencją i kulturą nie grzeszą.

Co gorsza, różni fachowcy, uznawani za prawdziwych ekspertów (a za nimi dziennikarze) też często udzielają wypowiedzi w autorytatywny sposób: tak jest i nie ma dyskusji. Mało kto jednak wyjaśnia, dlaczego tak jest, jak on twierdzi. Może wynika to z przekonania o własnym autorytecie, a może z braku czasu? A przecież wszystkie kwestie, a zwłaszcza te dotyczące pierwszeństwa, nie powinny być rozstrzygane przez czyjeś interpretacje, ale przez jasne i niebudzące żadnych wątpliwości przepisy.

Reklama

Ja nie kwestionuję uznanych autorytetów. Uważam jednak, że aby ludziom coś wyjaśnić, zwłaszcza tym, którzy nie są obeznani z językiem prawniczym, należy podać im podstawę prawną, konkretny przepis, a potem go objaśnić w prosty i przystępny sposób. Zawsze staram się tak właśnie czynić, gdyż nie uważam, że jestem najmądrzejszy i wszechwiedzący.

Burzliwa dyskusja internecie

Od pewnego czasu toczy się na różnych forach internetowych zażarta dyskusja dotycząca pierwszeństwa w następującej sytuacji:

Samochód zielony wjeżdża łącznicą na wielopasową drogę z pierwszeństwem. Zanim znajdzie się na tzw. pasie włączania, kierowca zauważa znak A-7 "ustąp pierwszeństwa". Jedzie dalej, jest już na pasie włączania i zaczyna rozpędzać auto. Dostrzega w lusterku na prawym pasie drogi z pierwszeństwem granatowy samochód i uznaje, że jest on na tyle daleko, że bezpiecznie zdąży wjechać przed nim na tenże prawy pas. W tym samym czasie kierowca czerwonego samochodu, podążający pasem środkowym, postanawia zmienić pas ruchu, a ściślej - przejechać na pas prawy.

W ten oto sposób tory jazdy samochodu zielonego i  czerwonego stają się zbieżne, kolizyjne. Który pojazd będzie miał zatem pierwszeństwo? Gdyby rzecz działa się na zwykłych pasach ruchu, nie byłoby żadnych wątpliwości, gdyż samochód zielony wjeżdża na pas z prawej strony, podczas gdy czerwony na tenże sam pas w lewej strony.

Podobnie, gdyby rozstrzygać kwestię pierwszeństwa tylko pomiędzy pojazdem zielonym i granatowym, nie ulega wątpliwości, że pojazd wjeżdżający na inny pas (zielony) musiałby ustąpić pierwszeństwa granatowemu autu:

Zgodnie z art. 22 ust. 4 ustawy Prawo o ruchu drogowym:

"Kierujący pojazdem, zmieniając zajmowany pas ruchu, jest obowiązany ustąpić pierwszeństwa pojazdowi jadącemu po pasie ruchu, na który zamierza wjechać, oraz pojazdowi wjeżdżającemu na ten pas z prawej strony."

Wynika stąd jasno, że pierwszeństwo miałby samochód zielony, jako wjeżdżający na ten sam pas z prawej strony. Tyle tylko, że kierowca zielonego samochodu jedzie pasem włączania, a ponadto wcześniej widział znak "ustąp pierwszeństwa". Jak zatem należy traktować pas włączania? Jako drogę podporządkowaną czy jako normalny pas ruchu, tyle że rozbiegowy i kończący się?

No i tutaj powstaje burza! W dyskusjach w internecie i tym razem nie brakuje znawców - wybrałem najciekawsze wypowiedzi (pisownia oryginalna):

"Czerwony ma pierwszeństwo bo przecież zielony włancza się do ruchu"

"Nie może być obok siebie dwóch pasów ruchu z których jeden jest podporządkowany a drugi ma pierwszeństwo"

"Zielony ma pierszenstwo bo tu jest zasada prawej strony jak na kazdym skrzyrzowaniu i tyle w temacie!"

"Czerwony nie ma prawa zmieniać pasa w takiej sytuacji jak widzi że tamten zielony wjeżdża"

Nie muszę dodawać, że żadne z cytowanych stwierdzeń nie jest prawdziwe, a każda tych wypowiedzi świadczy o kompletnej ignorancji i niewiedzy dyskutantów.   

Eksperci też mają diametralnie różne poglądy

Okazuje się jednak, że w kwestii tego pierwszeństwa fachowcy też nie mają jednolitego poglądu. Cytuję wypowiedzi dwóch uznanych ekspertów. Jeden z nich jest autorem wielu podręczników dla kierowców, drugi sekretarzem regionalnej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Obu ich znam, cenię i lubię, więc dlatego nie chcę podawać nazwisk i wywoływać burzy. Chodzi mi nie o to, co kto personalnie powiedział, ale o ukazanie różnic w poglądach fachowców, którzy przecież uczą kierowców, jak jeździć prawidłowo.

EKSPERT I:

"Droga poprzeczna" jest zawsze podporządkowana drodze dwujezdniowej, a więc oznakowanej znakiem A-7 "ustąp pierwszeństwa". Tym samym pojazd wjeżdżający z takiej drogi na dwujezdniową drogę z pierwszeństwem, musi ustąpić zarówno pojazdom poruszającym się prawym pasem, jak i zmieniającym pas z lewego na prawy.

Zgodnie z poglądem tego eksperta sytuacja miałaby wyglądać tak:

Łącznicę i cały pas rozbiegowy traktujemy jako drogę podporządkowaną (kolor różowy) i w związku z tym samochód zielony musi ustąpić pierwszeństwa czerwonemu, gdyż wyjeżdża z drogi podporządkowanej.

EKSPERT II:

Znak "Ustąp pierwszeństwa" dotyczy tylko miejsca złączenia się kierunków ruchu. Wjechaliśmy tym pasem "rozbiegowym" na  drogę z pierwszeństwem i w tym momencie decydują przepisy o zmianie pasa ruchu. Jeśliby kierowca nie wjechałby na pas rozbiegowy, ale od razu na te pasy na drodze z pierwszeństwem dla tych innych pojazdów, to wtedy musi ustąpić im pierwszeństwa. Jeżeli już wjechaliśmy i jedziemy tym pasem rozbiegowym, to nic nie ma już do rzeczy wcześniej zastosowany znak "ustąp pierwszeństwa".

Zgodnie z poglądami drugiego eksperta sytuacja miałaby wyglądać tak:

Samochód zielony jest już na drodze z pierwszeństwem i dlatego w przypadku zmiany pasa ruchu obowiązują go takie same zasady, jak w każdej innej sytuacji. Wjeżdża na sąsiedni pas z prawej strony, więc ma pierwszeństwo, bo czerwony wjeżdża na ten sam pas z lewej strony.

No i teraz pytanie: który z ekspertów ma rację? Postaram się przeanalizować wszystkie przepisy dotyczące tej sytuacji i spróbować wskazać, czyje poglądy są bliższe prawdy.

To nie jest włączanie się do ruchu

Na początku wyjaśnijmy zasadniczą kwestię. Mimo że pas rozbiegowy nazywany jest nawet w przepisach szczegółowych "pasem włączania", pojazd wjeżdżający drogą podporządkowaną na drogę z pierwszeństwem nie jest "włączającym się do ruchu". Nawet w przypadku autostrady lub drogi ekspresowej nie ma żadnego "włączania się do ruchu" w takiej sytuacji. Jest to po prostu wjeżdżanie na autostradę lub inną drogę.

Te pojęcia są często mylone przez domorosłych "znawców". Przypomnijmy zatem, kiedy ma miejsce włączanie się do ruchu (art. 17 ustawy Prawo o ruchu drogowym):

"Włączanie się do ruchu następuje przy rozpoczynaniu jazdy po postoju lub zatrzymaniu się niewynikającym z warunków lub przepisów ruchu drogowego oraz przy wjeżdżaniu:

1) na drogę z nieruchomości, z obiektu przydrożnego lub dojazdu do takiego obiektu, z drogi niebędącej drogą publiczną oraz ze strefy zamieszkania;

2) na drogę z pola lub na drogę twardą z drogi gruntowej;

3) na jezdnię z pobocza, z chodnika lub z pasa ruchu dla pojazdów powolnych;

3a) na jezdnię lub pobocze z drogi dla rowerów, z wyjątkiem wjazdu na przejazd dla rowerzystów lub pas ruchu dla rowerów;

4) pojazdem szynowym - na drogę z zajezdni lub na jezdnię z pętli.

Żadna z tych sytuacji nie występuje podczas wjeżdżania pasem rozbiegowym.  Dodam też dla ścisłości, że pas rozbiegowy (włączania) nie jest oczywiście pasem dla pojazdów powolnych (albo inaczej pasem ruchu powolnego).

Pojazd włączający się do ruchu ma obowiązek ustąpienia pierwszeństwa wszystkim pozostałym jego uczestnikom, ale tutaj - w analizowanym przypadku - taka sytuacja bynajmniej nie zachodzi.

Wlot drogi podporządkowanej

Na drodze z pierwszeństwem, do której dochodzi droga podporządkowana i pas włączania, często stosowany jest przed takim miejscem znak ostrzegawczy A-6d:

Znak ten ostrzega o skrzyżowaniu z jednokierunkową drogą podporządkowaną, której wlot występuje po stronie wskazanej na znaku (§ 5 pkt. 4 Rozporządzenia Ministra Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji w sprawie znaków i sygnałów drogowych).  

Z kolei w załączniku do Rozporządzenia Ministra Infrastruktury: "Szczegółowe warunki techniczne  dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunki ich umieszczania na drogach" znajdujemy zapis (pkt. 2.2.7. Wlot drogi jednokierunkowej):

"Znak A-6d "wlot drogi jednokierunkowej z prawej strony" stosuje się przed skrzyżowaniem z drogą będącą podporządkowanym wlotem jednokierunkowym z prawej strony, którym jest w szczególności łącznica lub inna droga kończąca się pasem włączania."

Zwróćmy uwagę na sformułowanie: "droga kończąca się pasem włączania". Wynikać by stąd mogło, że pas włączania stanowi element składowy drogi podporządkowanej. Gdyby tak rozumować, wówczas miałby rację ekspert nr I.

Gdzie tu jest skrzyżowanie?

Na łącznicy prowadzącej na pas rozbiegowy znajduje się znak A-7 "Ustąp pierwszeństwa". Ostrzega on o skrzyżowaniu z drogą z pierwszeństwem.  Powstaje zatem pytanie, gdzie konkretnie jest to skrzyżowanie?

Definicja zawarta w Prawie o ruchu drogowym dokładnie tego nie precyzuje (art. 2 pkt. 10):

Skrzyżowanie - przecięcie się w jednym poziomie dróg mających jezdnię, ich połączenie lub rozwidlenie, łącznie z powierzchniami utworzonymi przez takie przecięcia, połączenia lub rozwidlenia; określenie to nie dotyczy przecięcia, połączenia lub rozwidlenia drogi twardej z drogą gruntową, z drogą stanowiącą dojazd do obiektu znajdującego się przy drodze lub z drogą wewnętrzną.

Bardziej precyzyjna jest definicja "obszaru skrzyżowania" zawarta w Rozporządzeniu Ministra Infrastruktury: "Szczegółowe warunki techniczne dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunki ich umieszczania na drogach" znajdujemy zapis (pkt. 2.1. Pojęcia ogólne):

Obszar skrzyżowania — obszar obejmujący wspólną część dróg danego skrzyżowania, ograniczony wyznaczonymi lub domniemanymi liniami zatrzymania oraz ich przedłużeniami. Taki obszar pokazano na przykładowym rysunku z tegoż rozporządzenia:

Zwróćmy uwagę, że kreśląc taki obszar skrzyżowania nie bierzemy pod uwagę kierunków ruchu, pasów ruchu ani tego, która droga jest z pierwszeństwem, a która podporządkowana. Znaczenie mają tylko domniemane lub - jeśli są - rzeczywiste linie zatrzymania.

Gdyby posłużyć się tymi zasadami, to w omawianej przez nas sytuacji obszar skrzyżowania wyglądałby następująco:

Wynikałoby stąd, że pas włączania, w miejscu, gdzie jest linia przerywana umożliwiająca kierowcy wyjechanie z tego pasa na inny pas, znajduje się już poza obszarem skrzyżowania. Tym samym wskazania znaku A-7 "ustąp pierwszeństwa" na tym odcinku już nie obowiązywałyby kierowcy zielonego samochodu. Wówczas miałby rację ekspert nr II twierdząc, że wyjeżdżanie  z pasa włączania jest to zwykłą zmianą pasa ruchu.

Pas włączania nie kończy się

Zdarzają się i to wcale nierzadko sytuacje, kiedy pas włączania przechodzi w stały pas ruchu albo też, jeszcze częściej na węzłach drogowych, gdy pas włączania przechodzi płynnie w położony dalej pas wyłączania:

Cytowane już Rozporządzenie Ministra Infrastruktury: "Szczegółowe warunki techniczne  dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunki ich umieszczania na drogach" (7.7.2.3. Pasy przeplatania) podaje:

"Jeżeli miejsca wlotu i wylotu uniemożliwiają oddzielne wyznaczenie pasa włączania i wyłączania, wówczas wydziela się jeden pas stanowiący połączenie pasów włączania i wyłączania. Pas ten wraz z sąsiednim pasem ruchu jezdni głównej tworzą pasy przeplatania. Pasy te oddziela się od pozostałych pasów ruchu na jezdni głównej linia ciągłą (znak P-2a), a między sobą linia wydzielającą. Na dodatkowym pasie stanowiącym połączenie pasów włączania i wyłączania od połowy jego długości do końca wyznacza się strzałki kierunkowe.

Gdyby w takim razie przyjąć teorię eksperta nr I, że pas włączania należy do drogi podporządkowanej, to wówczas gdzie kończyłaby się ta droga podporządkowana, skoro pas włączania przechodzi płynnie w pas wyłączania? W połowie tego pasa?

I jak wymagać od kierowcy, by zauważył, gdzie jest ta połowa? Poza tym, wjeżdżając na pas rozbiegowy, kierowca wcale nie musi wiedzieć, czy jest to pas włączania, czy może jeden z pasów przeplatania. Przecież widok może mu zasłaniać chociażby jadąca przed nim ciężarówka. Takie rozumowanie powodowałoby zresztą, że na pierwszej, wcześniejszej połowie pasa rozbiegowego obowiązywałyby inne reguły, niż na drugiej. To już byłaby jakaś paranoja!

Zresztą, biorąc pod uwagę powszechną ignorancję zmotoryzowanych w zakresie znajomości pojęć i przepisów, stosowanie takich zasad byłoby z góry skazane na niepowodzenie. Po prostu prawie nikt by tego nie zrozumiał.

Z tych powodów jedynym racjonalnym rozwiązaniem jest przyjęcie interpretacji eksperta nr II czyli stosowanie zasady zwykłej zmiany pasa ruchu:

Pas włączania i przystanek autobusowy

Pasy włączania występują nie tylko na autostradach, ale i na innych drogach, także miejskich, zwłaszcza gdy dopuszczalna prędkość jest na nich podwyższona i są to duże arterie. Wówczas możemy mieć do czynienia z taką sytuacją, że obok pasa rozbiegowego znajduje się przystanek autobusowy:

Gdyby wówczas traktować pas włączania jako drogę podporządkowaną, to zgodnie z taką wykładnią autobus jadący drogą z pierwszeństwem i zmierzający do przystanku miałby pierwszeństwo wobec samochodu znajdującego się na pasie rozbiegowym:

Prowadziłoby to do bardzo groźnych sytuacji, gdyż kierowca zielonego auta, jadąc pasem rozbiegowym, zamiast rozpędzać swój samochód, musiałby być przygotowany do hamowania w sytuacji, gdyby obok na sąsiednim pasie pojawiłby się autobus sygnalizujący prawym kierunkowskazem zamiar zmiany pasa ruchu.

O wiele "zdrowsza" jest zatem zasada eksperta nr II, czyli stosowanie reguł zwykłej zmiany pasów ruchu:

Potrzebna jest definicja pasa włączania

Tak dogłębna i wnikliwa analiza omawianej na wstępie sytuacji pozwala mi stwierdzić, że o wiele bardziej bezpieczna i racjonalna jest interpretacja eksperta nr II.  Należałoby więc przyjąć, kierując się tymi przesłankami, że poprawna odpowiedź brzmi następująco:

Pierwszeństwo ma w tej sytuacji pojazd zielony. Tyle tylko, że to całe maglowanie ustaw i rozporządzeń byłoby niepotrzebne, gdyby wprowadzono w przepisach dwie zmiany.

Po pierwsze, należałoby wprowadzić w ustawie Prawo o ruchu drogowym definicję pasa włączania, który o wiele lepiej nazwać jest rozbiegowym.

Pas rozbiegowy - jest to dodatkowy pas ruchu usytuowany na drodze z pierwszeństwem, umożliwiający bezpieczne i dynamiczne wjechanie na tę drogę z łącznicy lub innej drogi podporządkowanej.

Sformułowanie zawarte w tej proponowanej definicji: "pas ruchu usytuowany na drodze z pierwszeństwem" likwidowałoby jakiekolwiek wątpliwości, czy pas rozbiegowy jest częścią drogi z pierwszeństwem czy może drogi podporządkowanej.

Analogicznie należałoby stworzyć definicję pasa wyłączania, nazywając go pasem zjazdowym:

Pas zjazdowy - jest to dodatkowy pas ruchu usytuowany na drodze z pierwszeństwem, umożliwiający bezpieczne i płynne wyjechanie z tej drogi na łącznicę lub inną drogę podporządkowaną.

Należałoby też zmienić warunki techniczne znaku  A-6d:

"Znak A-6d "wlot drogi jednokierunkowej z prawej strony" (rys. 2.2.7.1) stosuje się przed skrzyżowaniem z drogą będącą podporządkowanym wlotem jednokierunkowym z prawej strony, którym jest w szczególności łącznica lub inna droga prowadząca do pasa włączania."

Schemat organizacji ruchu wyglądałby zatem następująco:

Proste i jasne, prawda? Czy wiecie, że obecny kodeks drogowy ma swoje źródło w ustawie z 1962 roku? Tak, tak! Wówczas Polska posiadała łącznie bodajże 300 km autostrad i takie pojęcia, jak pasy włączania praktycznie nie istniały. Potem ustawę i rozporządzenia towarzyszące już tylko przerabiano, dokładano jakieś zapisy, inne usuwano. Polski kodeks drogowy przypomina więc obecnie budynek złożony z różnych cegieł i kamieni, pozlepianych byle jak i często na zasadzie przypadku. W rezultacie wyprodukowano wiele niejasności, przepisów wątpliwych, a czasem nawet sprzecznych ze sobą. Nikt jednak przez ponad 50 lat nie zdecydował się, aby ten wątpliwy zabytek zburzyć i stworzyć od podstaw nowoczesny kodeks drogowy dopasowany do realiów obecnego i przyszłego ruchu drogowego.

Być może zauważyliście, że od jakiegoś czasu staram się prostować te różne zawiłości, podpowiadając, co i jak zmienić, a nawet podsuwam gotowe projekty poszczególnych artykułów i paragrafów. Tylko właściwie dlaczego ja to robię, skoro są urzędnicy, podobno specjaliści, którzy sami powinni to uczynić i którzy miesiąc w miesiąc pobierają od podatników ciężką kasę?

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy