Motocyklem na kategorię B. Trup będzie słał się gęsto!

Wchodzi w życie kolejny radosny pomysł - znowelizowana ustawa o kierujących pojazdami zezwala osobom, które od 3 lat mają prawo jazdy kat. B, na kierowanie motocyklami o pojemności do 125 cm³, mocy nieprzekraczającej 11 kW i stosunku mocy do masy własnej nieprzekraczającym 0,1 kW/kg.

Trochę się dziwię, dlaczego przy okazji, chcąc przypodobać się elektoratowi, nie  wprowadzono kolejnych nowatorskich rozwiązań, np.  po 5 latach posiadacz prawa jazdy kat. B mógłby kierować ciężarówką, a po 6 latach autobusem...  Miałoby to taki sam sens i uzasadnienie, jak to, co zrobiono teraz. A swoją drogą ciekaw jestem ilu posłów potrafi jeździć motocyklem?

Do setki poniżej 10 sekund

Warto wiedzieć, że taki motocykl o pojemności do 125 cm³, np. Honda NSR 125, osiąga prędkość maksymalną 160 km/h, a do setki dochodzi w czasie około 8 sekund. Pomiędzy motorowerami i skuterami, a motocyklami istnieje wielka różnica. Motorowery i skutery, mimo nagminnego zdejmowania blokad (kolejna polska fikcja) są pojazdami powolnymi. Motocykle są pojazdami bardzo szybkimi. To trochę tak, jakby ktoś przesiadł się z osła albo konika pony na wyścigowego wierzchowca.

Ci, którzy wcześniej jeździli motorowerami, być może jeszcze jakoś sobie poradzą. Mają już bowiem jako takie wyczucie jazdy jednośladem, chociaż zupełnie inaczej wygląda to na szybkim motocyklu.

Reklama

Osoby, które dotychczas jeździły tylko samochodami, rozbiją się na najbliższym zakręcie. I nie jest to tylko moje zdanie, ale także wielu doświadczonych instruktorów motocyklowych.

Tym zupełnie inaczej się kieruje

Nabycie 3-letniego doświadczenia w kierowaniu samochodem ma się nijak do umiejętności kierowania motocyklem. Nawet jeśli ktoś ma prawo jazdy kat. B 30 lat, to wcale nie oznacza, że będzie miał kierować takim pojazdem jednośladowym. 

Przecież samochód i motocykl prowadzi się w zupełnie odmienny sposób. Skąd kierowca kat. B ma mieć takie umiejętności, skoro uczono go na kursie kierowani samochodem? Ma sobie o tym poczytać w Internecie czy może zapytać kolegę?

I nie chodzi tu tylko o samą technikę zmiany biegów, operowania manetką gazu i klamką sprzęgła, ale przede wszystkim o technikę hamowania i pokonywania zakrętów Skąd kierowca samochodu ma to wiedzieć, jak to się robi? Czy zatem powinien się uczyć sam na publicznej drodze?!

Trup będzie słał się gęsto!

Ktoś, kto wsiądzie na motocykl i komu adrenalina uderzy trochę do głowy, wywali się na pierwszym zakręcie. Albo pójdzie na czołówkę z samochodem nadjeżdżającym z przeciwka. To nie samochód, w którym wystarczy tylko obracać kierownicę. Na motocyklu wejście w zakręt przy większej prędkości trzeba sobie zaplanować, trzeba bezbłędnie panować nad maszyną, wiedzieć, jak ją pochylić. Nauka na błędach może tu okazać się bardzo kosztowna.

Podobnie jest z hamowaniem motocyklem. Są tu dwa odmiennie działające hamulce. Gwałtowne, paniczne użycie przedniego sprawia, że delikwent przelatuje przez kierownicę i łamie sobie kręgosłup. Hamowanie tylnym, jak w rowerze, sprawia, że albo kierujący wpada w poślizg, albo wjeżdża w bagażnik poprzedzającego samochodu lub ludzi przechodzących po przejściu.

Nie chcę być urodzonym sceptykiem i pesymistą, ale zobaczycie sami, jak gwałtownie wzrośnie liczba wypadków z udziałem tych świeżo upieczonych motocyklistów z kategorią B.

Kto pokryje koszty ich leczenia? My, czyli podatnicy, czyli społeczeństwo.

Wykup parę godzin jazd z instruktorem

Niestety, podobnie jak większość obywateli, nie mam żadnego wpływy na takie czy inne radosne pomysły decydentów, chociaż oni żyją z moich podatków. Taka to dziwna "demokracja". Człowiek powinien mieć jednak trochę oleju w głowie. Jeśli zatem go macie, szczęśliwi posiadacze prawa jazdy kat. B., to zanim wsiądziecie na wasz świeżo zakupiony moto,  wykupcie chociaż parę godzin jazd u doświadczonego instruktora motocyklowego.

Nie liczcie na to, że wszystko już wiecie, że sami sobie dacie radę, że kolega albo brat was nauczy. Naprawdę dobrze Wam radzę i myślę, że moją opinię potwierdzą doświadczeni motocykliści. To naprawdę nie są żarty.  Motocykl wymaga myślenia i sporych umiejętności.

Chyba, że chcecie przypomnieć sobie moje słowa i przestrogi dopiero wtedy, gdy już zaliczycie glebę  lub drzewo i będziecie leżeć z połamanymi kośćmi szpitalu.

Czy on też może kierować motocyklem?

Mam sąsiada w wielu 92 lat, który nadal jeszcze jeździ samochodem. Jest to człowiek, który trudem porusza się o dwóch kulach, słabo widzi, prawie nie słyszy, trzęsą mu się ręce, ale oczywiście w polskich warunkach nikogo nie interesuje, czy jest on jeszcze na tyle sprawny, by prowadzić samochód osobowy. To mnie już nawet w tym kraju nie dziwi.

Serdecznie współczuję temu panu takiego stanu zdrowia, ale myślę, że nie jest on kierowcą w pełni sprawnym i bezpiecznym. Jednak, w myśl znowelizowanej właśnie, "przyjaznej" społeczeństwu ustawy, ten człowiek też będzie mógł kierować motocyklem!  Bez żadnych dodatkowych badań, bez szkolenia ma on prawo zasiąść na takiej 125-tce i żwawo pomykać pomiędzy samochodami. Można tylko mieć nadzieję, że coś takiego nie przyjdzie mu do głowy.

Jeszcze jeden polski paradoks i bubel. Motocykl, szanowni ustawodawcy, wymaga pełnej sprawności fizycznej. Trzeba mieć sprawne obie ręce i nogi.

Trochę profesjonalizmu

Już dawno przestało mnie dziwić, że w Polsce o wielu rzeczach i sprawach decydują ludzie, którzy nie mają o tym zielonego pojęcia. Dyletanctwo, kolesie, układy, stanowiska zajmowane z tzw. politycznego klucza, a nie wedle kompetencji...

Przestało mnie to dziwić, ale to nie znaczy, że przestało mnie to bulwersować. 

Nie wszyscy Czytelnicy wiedzą zapewne, że na przykład rozpoczynając kurs na kat. A prawa jazdy kursant ma od razu zasiąść na motocyklu o pojemności 600 ccm. Taki motocykl osiąga 100 km/h w czasie poniżej 3 sekund! I na takim pojeździe ma zasiąść osoba, która nigdy wcześniej nie kierowała motocyklem?

Nie tak dawno, w Lublinie, kursant podczas 16. godziny jazdy szkoleniowej na motocyklu uderzył w hamujący przed nim samochód, ginąc na miejscu. Wywrotki w trakcie szkolenia są wręcz nagminne. Dobrze, jeśli mają miejsce jeszcze na placu, a nie w ruchu miejskim.

Kto tworzy takie "mądre" ustawy i rozporządzenia? Czy ten "ktoś" sam kierował choćby jeden raz motocyklem? Chętnie bym do posadził na takiej 600-tce i niech teraz pokaże co potrafi.

Teraz mamy kolejny taki pomysł  podobnego gatunku.

 Czy będziecie mieć wyrzuty sumienia?

To pytanie adresuję do tych wszystkich, którzy tę nowelizację wprowadzili w życie. Za jakiś czas okaże się, czy miałem rację. Wskaźnikiem tego będzie wzrastająca gwałtownie liczba zabitych i rannych na rogach. W tym także przypadkowych przechodniów i innych kierujących, którzy padną ofiarą "radosnych" motocyklistów z kategorią B.

Tyle tylko, że mnie ta zwiększona liczba trupów nie sprawi najmniejszej satysfakcji. Warto natomiast zapytać, czy decydenci, którzy wprowadzili ten pomysł w życie, poniosą za to jakąś odpowiedzialność? Choćby moralną?

Można się spodziewać, że wkrótce będzie więcej takich radosnych pomysłów. Może niedługo w ogóle zniesiemy egzaminy na prawo jazdy dla tych, u których ktoś w rodzinie ma samochód?  Nie umiesz jeździć? To weź samochód od tatusia i ćwicz na drodze.  Już byli tacy,  co brali, zabijając podczas takich kilkunastoletnich pasażerów.

A może parlamentarzyści wprowadzą przepis, że pielęgniarka z 3-letnim stażem może już przeprowadzać operację wyrostka?

Życie nie znosi dyletanctwa, partactwa, bumelanctwa, chodzenia na skróty. Niestety, coś takiego stało się polską specjalnością. Życie za takie błędy wystawia słony rachunek. I wystawi! Pewnych rzeczy nie da się obejść taką czy inna ustawą, trzeba mieć jeszcze trochę rozumu. Tu chyba go niestety zabrakło.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: motocykle
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy