Ciężarówki z Rosji i Białorusi wyrzucone z UE. Co zrobi Putin i Łukaszenka?
Od 9 kwietnia decyzją Rady Unii Europejskiej weszły w życie kolejne sankcje. W konsekwencji rosyjscy i białoruscy przewoźnicy do 16 kwietnia mają opuścić państwa UE. Jak zareaguje Putin i Łukaszenka?
Od rozpoczęcia agresji na Ukrainę wprowadzane embargo na poszczególne produkty i całe sektory gospodarki wymierzone w rosyjski oraz białoruski reżim nie obejmowały transportu lądowego towarów przewożonych z UE.
Taka sytuacja była przyczyną protestów i prób blokad polsko-białoruskiej granicy na przejściu w Koroszczynie w województwie lubelskim przez aktywistów sprzeciwiających się utrzymywaniu relacji handlowych z zaangażowanymi w wojnę w Ukrainie państwami.
W piątym już pakiecie sankcji unijni urzędnicy postanowili wprowadzić sankcje wobec rosyjskich i białoruskich przewoźników, który od 9 kwietnia nie mają już prawa podejmować nowych operacji transportowych.
Do 16 kwietnia ciężarówki z towarami lub nawet bez ładunku muszą opuścić wszystkie państwa wchodzące w skład Wspólnoty.
Powyższe obostrzenia dotyczą także transportu tranzytowego przez państwa UE, ale każdy unijny kraj będzie mógł zezwolić na wykonanie przewozów, jeżeli uzna, że taki transport jest niezbędny i dotyczy m.in. produktów rafineryjnych, leków, farmaceutyków, wyrobów medycznych, rolnych i spożywczych a także nawozów.
Kolejna ciężarówek oczekujących na odprawę na jednym z dwóch drogowo-towarowych przejść na polsko-białoruskiej granicy stale się zwiększa.
Aktualnie Krajowa Administracja Skarbowa potwierdza, że w Bobrownikach nieopodal Białegostoku kierowcy czekać muszą około 70 godzin na rozpoczęcie odprawy celnej. Z kolei na przejściu w Koroszczynie nieopodal Terespola czas na odprawę wynosi ponad 40 godzin.
Oznacza to, że wszystkie objęte sankcjami ciężarówki, które jeżdżą dla przewoźników z siedzibą w Rosji lub Białorusi, mają bardzo mało czasu, aby dotrzymać wyznaczonego terminu na powrót z zachodnich państw UE. Do tego doliczyć trzeba kilkudniowe oczekiwanie na odprawę w Bobrownikach lub Koroszczynie, gdzie kieruje się niemal cały ruch pojazdów przewożących towary na Wschód.
Jak na razie ani Rosja, ani Białoruś nie zdecydowały się na wprowadzenie takich samych sankcji dla unijnych przewoźników, a to oznacza, że polskie czy litewskie firmy transportowe mogą dalej wykonywać przewozy do tych państw.
- Część unijnych przewoźników sama świadomie porzuciła wyjazdy we wschodnim kierunku, natomiast są jeszcze w Europie tzw. państwa trzecie, które nie są częścią Wspólnoty i one dalej będą mogły dostarczać towary do Rosji i do Białorusi. Mowa tutaj o serbskich czy tureckich przewoźnikach, choć ograniczeniem są w tym wypadku zezwolenia tranzytowe wydane przez Polskę - wyjaśnia Maciej Wroński, prezes związku pracodawców "Transport i Logistyka Polska".
- Ponadto pomiędzy Kaliningradem i Rosją, a przez terytorium Polski czy Litwy, dalej będzie możliwy przewóz towarów przez rosyjskich przewoźników - dodaje Maciej Wroński.
Jak na razie kolejny wprowadzony pakiet sankcji nie odpowiedziała ani Rosja, ani Białoruś. Jeżeli jednak Putin i Łukaszenka zdecydowaliby się zakazać wjazdu unijnych przewoźników z unijnymi towarami na swoje terytoria, spowodowałoby to praktycznie odcięcie obu tych krajów od dostaw towarów z Europy drogą lądową.
Protestujący, którzy od 12 marca wielokrotnie próbowali blokować rosyjskie oraz białoruskie zestawy wyjeżdżające przez przejście w Koroszczynie, nie ukrywają, że będą przyglądać się skuteczności nałożonych sankcji i w razie potrzeby znowu będą manifestować swój sprzeciw.
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc
***