"Motor od motocyklisty". Największe ściemy handlarzy. Uważaj na te teksty
Rynek motocykli używanych w Polsce to temat-rzeka, ale jedyną słuszną prawdą jest taka, że trudno dziś trafić na zadbany kilkuletni motocykl, który rzeczywiście będzie bez wkładu finansowego i gotowy do sezonu. Oto ulubione teksty handlarzy, po których powinna zapalić ci się lampka.
Spis treści:
Zacznijmy od tego, że nie każdy sprzedawca prywatny, czy handlarz to oszust i krętacz. Czasem zdarzy się, że naprawdę znajdziemy w ogłoszeniu motocykl, którego szukamy od kilku miesięcy i nie będzie się do czego przyczepić.
To właściwie jednak wyjątki potwierdzające regułę. Każdy sprzedawca, czy handlarz chce sprzedać motocykl za możliwie jak najlepsze pieniądze, nie inwestując w niego przed sprzedażą dużej kasy. No bo jaka logika jest w tym, żeby pakować kasę w motocykl, by za chwilę go sprzedać?
Oto kilka popularnych powiedzonek, które notorycznie stosują handlarze i sprzedawcy. Często są lampką ostrzegawczą, by bliżej przyjrzeć się danej maszynie i poszukać ukrytych wad, jeśli chcemy uniknąć problemów.
Motocykl od motocyklisty
Kiedyś było to określenie, które w domyśle oznaczało, że motocykl jest zadbany i sprawny, nie ma się do czego przyczepić i potencjalny kupujący będzie zadowolony. Skoro motocykl od motocyklisty, a przecież motocykliści dbają o swoje maszyny, to znaczy że warto zainteresować się tym ogłoszeniem, bo nie jest to motocykl drutowany naprędce przez handlarza, który nastawia się tylko na zysk.
Dziś co drugie ogłoszenie jest okraszone tym tekstem, a w wielu przypadkach po oględzinach okazuje się, że sytuacja jest wręcz odwrotna. Motocykle są zaniedbane, serwisy nie są robione na czas lub robione pobieżnie, bez należytej wiedzy i doświadczenia. Warto wtedy przyjrzeć się wszystkim najważniejszym częściom eksploatacyjnym, stanowi oleju, wypytać o historię serwisów i ewentualne potwierdzenia na fakturach i rachunkach.
Wielu motocyklistów traktuje swoje maszyny bardzo po macoszemu, bo "skoro jeździ, to po co dokładać", jednak nawet najdrobniejsze szczegóły w motocyklu mogą mieć wpływ na bezpieczeństwo. Zatem ważne jest by motocykl był rzeczywiście w dobrym stanie.
Bezwypadkowy, przerobiłem bo mi się tak podobało
Takie teksty dotyczą głownie maszyn, które zostały przerobione ze stanu oryginalnego na różnego rodzaju streetfightery lub inne wydumki. Jeśli motocykl, który w oryginale był motorem sportowym, a w ogłoszeniu wisi jako streetfighter, albo custom bez owiewek, z zamontowaną tanią lampą, zmienioną kierownicą i lusterkami, albo owszem - ma owiewki, ale pomalowane na czarny mat lub inny kolor, a uzasadnieniem są upodobania stylistyczne, z reguły to zwykła ściema. Motocyklowe owiewki i inne podzespoły to drogie elementy, a w oryginale są zwykle dość trudno dostępne, również przez duże różnice w malowaniach i okleinach.
Znacznie łatwiej i taniej jest połatać połamane owiewki i pomalować na jednolity kolor (motocykle, głównie sportowe rzadko kiedy wychodzą w jednobarwnym malowaniu), lub pościągać plastiki i przerobić motor na "ulicznego wojownika".
Jeśli mimo wszystko zainteresuje cię taka maszyna dopytaj o zdjęcia poprzedniego stanu, ewentualnie z procesu przerabiania na "customa", o zdemontowane oryginalne części. Jeśli sprzedawca może udowodnić, że motocykl był tylko przerobiony może to rzeczywiście świadczyć o bezwypadkowości. Jeśli nie, oznacza to, że motocykl miał prawdopodobnie większą lub mniejszą przygodę. Decyzja o tym czy chcesz kupić motocykl po wypadku czy nie należy do ciebie.
Motor przygotowany do sezonu. Lać paliwo i jeździć
Niestety to hasło, zwłaszcza w przypadku sprzedawców prywatnych często wynika z niewiedzy i braku ogarnięcia motocyklisty. Wielu motocyklistom wydaje się bowiem, że przygotowanie motocykla do sezonu ogranicza się do wymiany oleju i filtra, ewentualnie zmiany klocków i umycia maszyny pod sprzedaż.
Tymczasem zwłaszcza w kilku-kilkunastoletnich maszynach zużyciu ulega znacznie więcej podzespołów eksploatacyjnych takich jak tarcze hamulcowe, filtr powietrza, klocki, zestaw napędowy składający się z dwóch zębatek i łańcucha (często zdarza się, że wymieniony jest tylko łancuch), świece zapłonowe, czy płyn hamulcowy.
Nie oznacza to, że wszystkie te części należy wymieniać przed każdym sezonem, ale serwis przed sezonem nie ogranicza się tylko do wymiany oleju. Oprócz tego przygotowanie motocykla do sezonu to też czynności serwisowe - regulacja zaworów, umycie, naciągnięcie i posmarowanie łańcucha, sprawdzenie ciśnienia w kołach, skontrolowanie luzu na łożyskach, przesmarowanie ważnych elementów ruchomych, czy proste dokręcenie śrub w owiewkach.
Co jakiś czas warto też zrobić serwis zacisków hamulcowych, czy wymienić płyn chłodniczy w motorach chłodzonych cieczą.
Niedokończony projekt
To zwykle domena domorosłych mechaników, których przerosło - czy to technicznie, czy finansowo -przerobienie lub naprawienie kupionego za bezcen motocykla. Podobne pojęcie pojawia się na rynku samochodów używanych.
Scenariusz jest taki: kupujemy trupa za kilka tysięcy i chcemy z niego zrobić perełkę, jednak później okazuje się, że zakres prac jest znacznie większy niż się spodziewaliśmy, a zaplanowany budżet nie pokrywa nawet połowy koniecznych wydatków. Co wtedy robimy? Wystawiamy rozbebeszony motocykl jako "projekt" do dokończenia. Oczywiście informacji o tym jakie "trupy mogą wypaść z szafy" brak.
Niestety często takim "projektom" towarzyszy nieco zbyt wygórowana cena, bo skoro projekt to znaczy, że jest wart więcej niż zwykły motocykl, a przecież nie możemy go sprzedać taniej niż kupiliśmy.
160 KM, zarejestrowany na A2
To przykład szarej strefy, która tworzy się na rynku motocykli w Polsce. Trzeba z tym bardzo uważać - to często przykład motorów od motocyklistów, którzy mają tylko prawo jazdy kat. A2 (w skrócie - na motocykle o mocy do 47,5 KM), ale idą na skróty i jeżdżą znacznie mocniejszymi motocyklami, jakimś cudem zarejestrowanymi na kategorię A2. Kupno takiego motocykla może oznaczać problemy:
Po pierwsze zarejestrowanie motocykla o mocy nominalnej powyżej 95 KM jest prawnie zabronione - nawet motocykl zablokowany na kategorię A2 może mieć nominalnie najwyżej 95 KM - dwukrotność dozwolonej na kat A2 mocy. Jeśli moc maksymalna przekracza tę wartość, a dodatkowo motocykl nie jest w rzeczywistości zablokowany, to znaczy że procedura rejestracji przebiegła "na patencie" - po znajomości lub za sprawą jakiejś szemranej kombinacji.
Podobnie jest z motocyklami o większej pojemności zarejestrowanymi jako 125, czyli motocykl na samochodowe prawo jazdy.
Bardziej zorientowany policjant przy pierwszej lepszej kontroli może zakończyć naszą przygodę z takim motocyklem, jeśli mamy prawo jazdy kategorii A2. Nawet jeśli dysponujemy pełnym prawem jazdy na motocykl kat. A to sama rejestracja motoru o dużej mocy na kat. A2 (z mocą do 47,5 KM wbitą w dowód rejestracyjny) może wzbudzić podejrzenia i prowadzić do problemów.
A w razie kolizji lub wypadku z udziałem takiej maszyny, dociekliwy ubezpieczyciel może dojść do nieprawidłowości i odmówić wypłaty odszkodowania.
Sprzedaję tanio bo wyjeżdżam
Często podawanym powodem sprzedawania motocykla po cenie niższej niż rynkowa jest pilny wyjazd lub przeprowadzka. Niestety zdarza się, że rzeczywistość jest zgoła inna - motocykl ujawnił jakąś poważniejszą wadę, lub jest wyeksploatowany, a koszty serwisu i doprowadzenia go do dobrego stanu są na tyle wysokie, że sprzedającemu nie chce się w to bawić i woli sprzedać w niższej cenie, nie mówiąc oczywiście nieświadomemu kupującemu o tym fakcie. W skrócie: dobra wymówka nie jest zła.
Ten typ tak ma
To z kolei zwykle określenie typowych handlarzy, którzy sprzedają motocykle masowo, a ich przygotowanie do sprzedaży ogranicza się do umycia i ukrycia wad maszyny. Są oni nastawieni głównie na zysk, nie inwestują w serwis i często mają znikome pojęcie o samych motocyklach, a każdy niepokojący sygnał dochodzący z motoru lub zawieszeń zbywają tekstem "ten typ tak ma".
Jeśli dopytujesz zbyt szczegółowo lub wykazujesz się większą wiedzą na temat motocykla, często prowadzi to do irytacji i zniecierpliwienia handlarza, co powoduje, że "ten typ tak ma", szybko przeradza się w "kupujesz pan czy nie?! Nie marnuj mojego czasu. Po nowe to do salonu".
Nie każdy chce nas oszukać
Na koniec warto zaznaczyć, że nie każdy sprzedawca chce nas oszukać i kombinuje, a wiele z wyżej wymienionych sformułowań jest dodawane do ogłoszeń szczerze lub w dobrej wierze. Na dodatek to zupełnie normalne, że w używanym motorze znajdzie się parę rzeczy do zrobienia. Wszystko zależy jednak od ceny i tego, czy sprzedawca jest z nami szczery, czy kombinuje. Jeśli w ofercie uczciwie jest napisane że motocykl został przerobiony po nawet niewielkiej glebie, projekt przerósł oczekiwania, lub że motocykl wymaga serwisu to rozmowa jest zupełnie inna.
Warto dokładnie przyglądać się motocyklom, które nas interesują, dopytać o jak najwięcej szczegółów, a jeśli mamy taką możliwość to na oględziny zabrać kogoś, kto rzeczowo sprawdzi maszynę, doradzi i ewentualnie ostudzi naszą gorącą głowę. Warto też przypomnieć sobie listę rzeczy, które należy sprawdzić przy oględzinach motocykla używanego.
***