Lotos utopił milion dolarów w konkurenta Izery. Sprawę wyjaśnia... Orlen
Oprac.: Paweł Rygas
Ponad milion dolarów wydała Grupa Lotos na autorski projekt samochodu elektrycznego, który zakończył się fiaskiem. Chodziło o stworzenie alternatywy dla państwowego auta na prąd - Izery. Spółka, która zaprojektować miała auto dla Lotosu, legitymowała się kapitałem założycielskim w wysokości 5 tys. zł i zarejestrowana była pod "wynajętym adresem". Sprawę bada właśnie nowy właściciel Lotosu - PKN Orlen.
Spis treści:
O bulwersującej sprawie donosi RMF. Dziennikarze stacji dotarli do osób związanych z kontrolą, jaką PKN Orlen wszczął po przejęciu Grupy Lotos. Z uzyskanych informacji wynika, że od 2016 roku "autorski" projekt konkurencyjnego dla Izery samochodu elektrycznego pochłonął około 5 mln zł.
Samochód elektryczny Lotosu - nie samą Izerą naród żyje?
Po przejęciu Lotosu Orlen przejął też wszelkie projekty, w które zaangażowana była Grupa Lotos. Jest wśród nich projekt polskiego samochodu elektrycznego VERA. Ten powstać miał w 2016 roku, ale po kilku miesiącach prace nad nim zostały zarzucone. W sumie pochłonąć miały jednak ponad milion dolarów.
Zależy nam na pełnej transparentności tego projektu, dlatego podjęliśmy działania wyjaśniające i aktualnie prowadzimy kontrolę wewnętrzną - mówi dziennikarzom RMF FM rzeczniczka Orlenu Edyta Olkowicz.
Zastrzeżenia Orlenu budzi w szczególności:
- tryb wyboru kontrahenta,
- decyzja o podjęciu współpracy z amerykańskim Electric Power Research Institute (EPRI),
- koszty związane z realizacją projektu.
Samochód elektryczny Lotosu - prezes tak chciał?
Z ustaleń RMF wynika, że zaproszenia do składania ofert dotyczących zaprojektowania samochodu elektrycznego dla Lotosu wystosowała trzyosobowa komisja, w skład której wchodził ówczesny prezes grupy - Marcin Jastrzębski. Ostatecznie wybór padł na amerykańską spółkę Electric Power Research Institute (EPRI). Ta zawrzeć miała konsorcjum z nieznaną polską firmą ArtTech. Jej kapitał założycielski wynosił 5 tysięcy złotych, a siedziba znajdowała się pod "wynajętym adresem".
Udział tego podmiotu w inwestycji negatywnie opiniował m.in. roboczy zespół Lotosu ds. ochrony infrastruktury krytycznej. Mimo tego zawarto umowę o współpracy, na mocy której do EPRI trafiło ostatecznie 590 tys. dolarów, a na konto ArtTech - 496 tysięcy dolarów.
Co ciekawe - środki te spożytkowane zostały na "opracowanie analiz biznesowych". Drugi etap współpracy, polegający na zaprojektowaniu pojazdu, nigdy nie doszedł do skutku.
Zakończenie współpracy z amerykańsko-polskim konsorcjum miało zbiec się w czasie z odejściem z Grupy Lotos prezesa Jastrzębskiego, co nastąpiło w marcu 2018 roku. Sam Jastrzębski nie porzucił jednak pomysłu zbudowania polskiego auta eklektycznego. W 2020 roku zarządzana przez niego spółka VERAMO otrzymała na ten cel 150 tys. zł z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. W zarządzie VERAMO, oprócz pełniącego funkcję prezesa Jastrzębskiego, był też wówczas były prezes ArtTech.
Elektryk z Lotosu jak polska Tesla?
W rozmowie z dziennikarzami RMF Jastrzębski tłumaczył, że wybór kontrahenta wynikał z zaangażowania w działalność Electric Power Research Institute (EPRI) takich osobowości jak chociażby Tony Posawatz - amerykańskiego inżyniera współpracującego m.in. z Teslą.
Jastrzębski odrzuca też zarzuty dotyczące spółki VERAMO i pozyskania przez nią funduszy z NCBiR. Tłumaczy, że projekt, w ramach którego na konto VERAMO trafiło 150 tys. zł z państwowego Centrum dotyczył samochodu dostawczego, a nie - jak w przypadku "elektryka z Lotosu" - osobowego.
Sprawa może mieć też szerszy aspekt polityczny.
Jastrzębski łączony jest ze środowiskiem Piotra Naimskiego, dawnego pełnomocnika rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej, a także Piotra Woźniaka, byłego prezesa Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Obaj ci urzędnicy byli przeciwnikami fuzji Lotosu z Orlenem - czytamy w RMF FM.
Wiele wskazuje na to, że w najbliższych dniach tematem elektrycznego samochodu z Lotosu zajmie się Centralne Biuro Antykorupcyjne.
***