84 tys. zł za samochód elektryczny to może być rewolucja. Chociaż są wątpliwości
Toyota dotychczas miała dość sceptyczne podejście do samochodów zasilanych wyłącznie prądem, ale to się powoli zmienia. Jak się jednak okazuje, japońska marka ostrożnie podchodzi do strategii popularyzowania elektryków przez małe auta w cenie do 20 tys. euro.

Spis treści:
Toyota, w odróżnieniu od większości innych producentów działających w Europie, nie zdecydowała się na masową elektryfikację swojej gamy - owszem robiła to, ale traktując napęd elektryczny jako wsparcie dla silnika spalinowego (hybrydy i hybrydy plug-in), a nie alternatywę. Dotychczas jedynym oferowanym w Europie elektrycznym modelem Japończyków był bZ4X, opracowany zresztą przy współpracy z Subaru.
Czy Toyota będzie sprzedawać tanie auto elektryczne?
To dlatego, że napęd elektryczny jest tylko jednym z elementów wielotorowej strategii Toyoty, zmierzającej do osiągnięcia neutralności węglowej w Europie do 2035 roku - oprócz elektryków są jeszcze klasyczne hybrydy, hybrydy plug-in i układy wodorowe.
Ale inwestycja w samochody zasilane wyłącznie prądem nabiera tempa - na ostatnim spotkaniu biznesowym Kenshiki Forum japoński producent zaprezentował bZ4X po modernizacji oraz nowe modele zasilane prądem - C-HR+ oraz Urban Cruisera.

Choć Toyota w pewnym sensie przekonuje się do elektryków, to w dalszym ciągu jest sceptyczna do pomysłu innych marek działających w Europie, by samochody na prąd spopularyzować za sprawą niewielkich modeli w cenie do 20 tys. euro.
Matthew Harrison, dyrektor handlowy Toyota Europe, powiedział, że segment małych samochodów będzie "najtrudniejszy do elektryfikacji" z racji, że "dostępność i cena mają kluczowe znaczenie" dla tej grupy klientów.
Zaznaczył on również, że japoński producent nie zamierza wycofywać się z segmentu małych pojazdów, ale woli poczekać i sprawdzić, jak rozwija się elektryfikacja. Z drugiej strony Andrea Carlucci, szef działu marketingu i rozwoju produktu Toyota Europe, zaznaczył, że elektryki w cenie 20 tys. euro mają potencjał, ale "wygoda, przystępna cena i użyteczność" tych samochodów nie spełniają oczekiwań rynku. Pod tym ogólnikowym pojęciem kryje się po prostu zbyt mały zasięg, jaki jest wstanie zapewnić niewielka bateria montowana w małych samochodach.
Nowe samochody elektryczne za 84 tys. zł
Z uwagi na konieczność spełniania coraz bardziej restrykcyjnych norm emisji europejscy producenci muszą sprzedawać samochody zeroemisyjne. Problem polega jednak na tym, że są one wciąż bardzo drogie, przez co Europejczycy nie chcą ich kupować.
W efekcie rośnie popularność producentów z Chin, którzy oferują znacznie tańsze samochody od marek ze Starego Kontynentu. W efekcie europejskie firmy, by spopularyzować własne samochody na prąd oraz obronić się przed chińskimi producentami, wprowadzają lub opracowują elektryczne modele w cenie do 20 tys. euro (ok. 84 tys. zł).
Obecnie na Starym Kontynencie dostępne są dwa samochody, które można kupić w tej ceny. Są to dwa modele sprowadzane z Chin - Leapmotor T03 (montowany w Polsce z gotowych podzespołów przesyłanych z Chin, polskie ceny startują od 84 900 zł) oraz Dacia Spring (samochód jest odpowiednikiem jednego z modeli Dongfenga i grupa Renault importuje go do Europy z Państwa Środka, za auto z roku 2025 r. zapłacić trzeba co najmniej 76 900 zł). Wkrótce modeli w cenie do 20 tys. euro będzie więcej.
Jakie nowe tanie samochody elektryczne?
Na początku marca Volkswagen zaprezentował prototyp najmniejszego modelu zasilanego prądem - ID.EVERY1. Samochód ma blisko 3,9 m długości. Główny projektant Volkswagena, Andeas Mindt, zapowiedział, że pojazd w 80 proc. odpowiada wersji produkcyjnej, która zadebiutuje w 2027 roku.
Również grupa Renault zamierza rozszerzyć swoją ofertę tanich samochodów elektrycznych. Na początku 2026 roku ma ruszyć sprzedaż nowego wcielenia modelu Twingo (wersja koncepcyjna została zaprezentowana w listopadzie 2023 r.). Prawdopodobnie technologicznym bliźniakiem nowego Twingo będzie kolejne wcielenie Dacii Spring.
Nowej wersji ma doczekać się również Citroen e-C3. W momencie premiery deklarowano, że w 2025 r. w ofercie francuskiego modelu ma pojawić się wariant z ceną 19 990 euro i zasięgiem WLTP wynoszącym 200 km.

Z kolei chiński BYD, czyli największy na świecie producent pojazdów elektrycznych, planuje wprowadzić wiosną europejską wersję swojego modelu Seagull oferowanego w Chinach od 2023 roku. Rzecznik chińskiej marki zapowiadał jakiś czas temu, że model będzie dostępny w cenie "znacznie poniżej" 20 tys. euro.
Będą sprzedawać elektryki za 84 tys. zł. Obawiają się efektów
Obawy Toyoty co do tego, czy tanie elektryki faktycznie będą opłacalne, mają również inni producenci. Dyrektor finansowy Volkswagena, Arno Antlitz, powiedział na konferencji poświęconej wynikom finansowym za 2024 r., że osiągnięcie dobrych marż w przypadku ID.EVERY1 "będzie trudne". Z kolei dyrektor generalny grupy Volkswagena, Oliver Blume, zaznaczył, że rozwijanie modelu pomoże przyciągnąć do marki nowych klientów.
Jednym słowem samochody elektryczne zatoczyły krąg. Najpierw producenci chcieli przekonać kupujących, że zasięg nie jest problemem, więc oferowali auta duże, w których można było zabudować dużą i pojemną baterię. Te samochody były jednak drogie, przez co popyt na nie był nieduży. Teraz magnesem ma być niższa cena, którą jednak można osiągnąć tylko w niższy sposób - wykorzystując znacznie mniejszą baterię, która zapewni znacznie mniejszy zasięg. Czy to będzie dobra metoda na przyciągnięcie europejskich kierowców? Czas pokaże.