Testujemy używane: opel omega B

Każdy szanujący się producent ma w swojej ofercie pojazd klasy wyższej. Wymagania, jakim sprostać musi samochód tego segmentu są proste. Po pierwsze, auto powinno być reprezentacyjne, po drugie bardzo wygodne, a po trzecie, posiadać to coś, co sprawi, że klienci zachwycą się właśnie nim.

Historia motoryzacji zna całe mnóstwo genialnych pojazdów spełniających z nawiązką pierwsze dwa założenia (jak chociażby Alfa Romeo 164 czy Peugeot 605). Dlaczego więc auta te nigdy nie stały się rynkowymi przebojami? Prawdę mówiąc, zadecydowały gusta, a w te niestety trafić niełatwo.

Okazuje się jednak, że aby zbudować udany model klasy wyższej wystarczy trzymać się ustalonych dawno temu zasad. Trzeba, więc pamiętać o klasycznym, trzybryłowym nadwoziu, obszernym wnętrzu, mocnych silnikach i jedynie słusznym napędzie na tylną oś.

Według tej oto prostej recepty powstał flagowy model Opla lat dziewięćdziesiątych - Opel Omega.

Nadwozie

Pierwsze Omegi "B" ujrzały światło dzienne w 1993 roku. Łagodne, owalne linie nadwozia i doskonale dobrane proporcje w zamyśle stylistów miały być przepustką do długowieczności. Istotnie zabieg ten udał się świetnie, i nawet dziś w 12 lat po debiucie sylwetka pojazdu wygląda świeżo.

Samochód oferowany był w dwóch wersjach nadwoziowych - jako klasyczny sedan(pojemność

bagażnika 530/1460l), oraz równie eleganckie, a przy tym znacznie bardziej praktyczne kombi (pojemność bagażnika 540/1800l). Dużym uznaniem na rynku cieszyło się właśnie to ostatnie, z uwagi na nienaganna prezencję i duże możliwości przewozowe. Z perspektywy czasu widać, że elegancka stylistyka trafiła w gusta klientów. Przez 10 lat produkcji nadwozie Omegi tylko dwukrotnie poddane zostało małym liftingom. Polegały one np. na zmianie kształtu reflektorów, czy profilu maski.

Wnętrze

Do mocnych stron Omegi można bez wątpienia zaliczyć komfortowe i wygodnie rozplanowane wnętrze. Obszyte grubym welurem szerokie fotele zapewniają wygodną podróż oraz dobre trzymanie boczne. Także tylna kanapa kusi swą obszernością, a solidne i miłe w dotyku materiały wykończeniowe wprowadzają w aucie przyjemny nastrój. Tablica rozdzielcza jest czytelna i uporządkowana. Do dyspozycji mamy np. rozbudowany komputer pokładowy z dużym wyświetlaczem. O komfort dbają takie dodatki takie jak oddzielne sterowanie ogrzewaniem na lewą i prawą stronę kokpitu, elektryczne szyby, radio ze sterowaniem w kierownicy czy klimatyzacja. Może natomiast dziwić, że w samochodzie tej klasy aż do 1999 roku nie było możliwości regulacji położenia kolumny kierownicy (opcja). Jednym z niewielu mankamentów kokpitu może być także brak uchwytu na napoje.

Reklama

Bagażnik wersji Caravan (combi) jest pojemny i ustawny. Aby coś do niego zapakować, nie trzeba się gimnastykować, ponieważ linia załadunku przebiega nisko. Składanie oparć tylnej kanapy nie powinno nikogo dziwić, natomiast ciekawym rozwiązaniem jest możliwość natychmiastowego złożenia oparcia fotela pasażera. W ten sposób uzyskuje się w samochodzie niemal idealnie płaską podłogę na całej długości przedziału pasażerskiego.

Silnik

Szesnastozaworowy motor o pojemności 2 litrów to propozycja dla spokojnych kierowców. Jednostka rozwija moc 136 KM i zapewnia autu przeciętną dynamikę. Silnik ten często sprzęgany był z automatyczną skrzynią czterobiegową. Takie połączenie skutkowało pogorszeniem osiągów, chociaż 13 sekund do setki i V max w okolicach 200km/h na pewno ujmy Oplowi nie przynoszą. Automat sprawuje się nadspodziewanie dobrze. Jest trwały, w miarę oszczędny i doskonale współgra z komfortowym wizerunkiem samochodu. Spalanie w mieście utrzymuje się na poziomie 10-11l/100km, a jadąc w trasie powinniśmy bez trudu zejść do 8l/100km.

Wrażenia z jazdy

Już po paru minutach spędzonych za kierownicą Omegi ma się wrażenie, że auto zostało stworzone do pokonywania dużych odległości. Komfortowe nastawy zawieszenia, pewne prowadzenie i odpowiednie wytłumienie przedziału pasażerskiego sprawiają, że nie ma dystansu, którego nie odważylibyśmy się zaatakować. Samochód świetnie czuje się zarówno na autostradzie, jak i na krętych, górskich drogach. Prowadzenie Omegi bez wątpienia należy do przyjemności. Automatyczna skrzynia biegów pracuje bardzo spokojnie, a lekkie szarpnięcia wyczuwalne są jedynie, gdy korzystamy z górnego zakresu obrotów. Wprawdzie na "kick down" mogłaby ona reagować nieco szybciej, ale jeśli naprawdę nam się spieszy, zawsze pozostaje jeszcze możliwość natychmiastowego przejścia na tryb sportowy.

Warto też wspomnieć o doskonałej widoczności z miejsca kierowcy i dużych lusterkach znacząco ułatwiających manewrowanie.

Istotną zaletą Omegi jest wysoki poziom bezpieczeństwa. Już samo nadwozie sprawia wrażenie dobrze przekalkulowanego pod względem zapewnienia ochrony w razie wypadku. Wszystkie samochody w wyposażeniu standardowym posiadały poduszkę powietrzną kierowcy, a przeważająca większość miała także poduszkę pasażera i ABS. Wraz z modernizacją w 1997 roku pojawiły się bardzo wydajne reflektory soczewkowe, a liczba air bagów wzrosła do czterech.

Podsumowując

Jak dotąd obraz Omegi rysuje się w samych superlatywach, gdzie, więc tkwi haczyk? Cóż, eksploatacja tego samochodu, jeżeli tylko zechcemy utrzymywać go w idealnym stanie, nie będzie tania.

Pojawiając się w 1993 roku, za sprawą uroku i nieprzeciętnego komfortu, Omega rozkochała w sobie wielu ludzi. Wówczas tylko nieliczni mogli sobie na nią pozwolić. Dziś samochód jest już dostępny dla znacznie szerszego grona. Czy jednak, aby na pewno "stara miłość nie rdzewieje"? W przypadku Omegi ta utarta prawda wydaje się niestety nieco szwankować. Opel nigdy nie słynął z poziomu zabezpieczeń antykorozyjnych i także flagowy model w tej dziedzinie wykazuje pewne braki. Aż do rocznika 96' okolice uszczelek, doły drzwi, progi, czy nadkola tylne z apetytem pożerała rdza.

Także statystyki są dla Omegi nieubłagane. Według ekspertów ten model przoduje w klasie pod względem usterkowości. Co jest temu winne? Przeważnie drobiazgi. Samochodem targają zwłaszcza awarie elektryki - współpracy odmawia centralny zamek (modele ze starowaniem na podczerwień), czujniki ABSu czy np. przekaźniki sterowania szyb. Od czasu do czasu spokój kierowcy lubi też zakłócić zapalająca się kontrolka poduszki powietrznej. Winę za to ponoszą zanieczyszczone styki przewodów na kostkach (pod fotelami). Pomóc powinno czyszczenie lub "przelutowanie" styków, ale i tak nie ominie nas wizyta u specjalisty - po takiej operacji należy wykasować "błędy" z komputera... Na szczęście elementy mechaniczne należą do bardzo trwałych. Silnik, skrzynie biegów czy tylny most są praktycznie bezawaryjne i tylko od czasu do czasu cierpią na niewielkie wycieki oleju.

Tradycyjnie już, za sprawą naszych dróg, najbardziej narażone na awarie jest zawieszenie. W Omegach do typowych usterek należą szybko zużywające się elementy metalowo-gumowe (tuleje, końcówki drążków kierowniczych, łączniki stabilizatorów).

Używaną Omegę B z początków produkcji możemy mieć już za 10-12 tys. zł. Niestety, większość z tych pojazdów ma już za sobą spore przebiegi i powoli staje się jeżdżącymi skarbonkami. Jeżeli więc decydujemy się na model z roczników 93-96, należy liczyć się z możliwością wystąpienia wielu drobnych, acz dokuczliwych usterek. Z drugiej jednak strony, żaden inny pojazd (no może za wyjątkiem konstrukcji francuskich) nie zapewni nam takiej ilości miejsca i komfortu. Samochód doskonale sprawdzi się zarówno w roli auta rodzinnego, jak i pojazdu reprezentacyjnego. Pomimo zawodnych detali, usterka wykluczająca nas z dalszej jazdy raczej nie powinna się zdarzyć.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: używana | auto | kierowcy | silnik | Pojazd | omega | Opel | Opel Omega
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy